Nie wierzyłem w projekt Izera. A jednak polski elektryk naprawdę powstanie!

Izera ma być o 10-15 proc. tańsza od konkurencji i celować głównie w klientów szukających kompaktowego samochodu rodzinnego - powiedział Interii prezes ElectroMobility Poland Piotr Zaremba. Czego jeszcze spodziewać się można po polskim samochodzie elektrycznym z Jaworzna?

Z prezesem ElectroMobility Poland spotkaliśmy się w Łodzi, przy okazji zorganizowanego przez Polskie Stowarzyszenie Paliw Alternatywnych Kongresu Nowej Mobilności.

Kongres Nowej Mobilności w Łodzi - co to za impreza?

Kongres Nowej Mobilności to największe wydarzenie skupiające firmy związane z elektromobilnością w tej części Europy. Być może z punku widzenia statystycznego polskiego kierowcy impreza, na której słucha się głównie o kilowatach, amperogodzinach czy złączach CCS może się wydawać zjazdem ekscentryków, ale to bardzo płytkie i niebezpieczne myślenie. 

Czy się to komuś podoba czy nie, wg obecnych ustaleń, samochody spalinowe w Europie nie mają już większej przyszłości.

Organizowany cyklicznie przez PSPA Kongres pozwala więc na bieżąco śledzić najnowsze trendy i daje polskim przedsiębiorcom szanse na odnalezienie się w nowej rzeczywistości. 

Reklama

Izera okiem sceptyka. Widziałem, jak zeszło z nich ciśnienie

Chyba największym zainteresowaniem odwiedzających łódzkie hale wystawowe cieszyło się stosunkowo skromne, tkwiące nieśmiało w kącie jednej z sal stoisko ElectroMobility Poland. Firma odpowiedzialna za projekt Izera prezentowała na nim jedną z "archiwalnych", bo nie uwzględniających przecież wkładu Geely i Pininfariny, pełnoskalowych makiet polskiego samochodu elektrycznego. Samochodu, który wg obecnego planu, trafić ma na polskie drogi na początku 2026 roku.

Że jest to scenariusz realny, przekonywał mnie sam prezes ElectroMobility Poland Piotr Zaremba. Wizyta prezesa ElctroMobility Poland w Łodzi zbiegła się w czasie z ogłoszeniem przez Katowicką Specjalną Strefę Ekonomiczną wyników przetargu na sprzedaż liczącej ponad 117 ha działki pod Jaworznem, na której ma być zbudowana fabryka polskich samochodów elektrycznych.

Możecie mi wierzyć lub nie, ale do ostatnich godzin przedstawiciele EMP nie mieli informacji o tym, czy firmie rzeczywiście uda się pozyskać tę strategiczną nieruchomość. Na własne oczy widziałem, jak po ogłoszeniu zwycięstwa "Izery" - mówiąc kolokwialnie - zeszło z nich ciśnienie. 

Wyniki tych obserwacji wpłynęły na moje postrzeganie tego projektu. Wciąż nie jestem przekonany co do biznesowego sensu całego przedsięwzięcia, ale świadomość że bój o działkę wcale nie był przesądzony i odbył się na zasadach rynkowych, natchnęła mnie optymizmem. Może z tą Polską nie jest jednak aż tak źle, jak to często wynika to z przekazu medialnego?

Wciąż nie wierzę, ale trzymam kciuki

W rozmowie z Interią prezes ElectroMobility Poland opowiadał m.in. o pomysłach na promocję marki za granicą, zaawansowaniu prac nad projektem czy planowanych terminach.

Dla mnie - sceptyka - najważniejsza była jednak możliwość porozmawiania z ludźmi z Izery "na offie", gdy nie muszą cedzić słów w obawie, że najdrobniejsze nawet potknięcie może zostać wykorzystane przeciwko nim. Czy przekonali mnie do projektu polskiego samochodu elektrycznego?

Z biznesowego punktu widzenia - nie, ale od kiedy, w grudniu 2021 roku, w radzie nadzorczej ElectroMobility znalazł się emerytowany szef Kia Motor Poland Wojciech Szyszko, zacząłem wierzyć, że "to" naprawdę może się udać. Był to dla branży jasny komunikat, że do Izery trafiają wreszcie ludzie, którzy naprawdę znają się na robocie. Zresztą, od tego czasu rzeczywiście sporo się zmieniło, że wspomnę chociażby o wyborze partnera strategicznego, dostawcy platformy (koncern Geely), opracowanie projektu fabryki czy podpisanie umowy z Pininfariną.

W czasie luźnych rozmów z przedstawicielami Izery podobała mi się chociażby argumentacja dotycząca siedziby marki, która - mimo budowy fabryki w Jaworznie -  pozostać ma w Warszawie. Dlaczego? Bo możliwość mieszkania w dużym europejskim mieście ceni sobie porozrzucana dziś po całym świecie wyspecjalizowana kadra, jaką spółka planuje pozyskać. Uściślijmy, chodzi o Polaków, którzy wyemigrowali z kraju pnąc się po szczeblach korporacyjnej drabiny w największych motoryzacyjnych koncernach. Czy to się uda? Nie wiem, ale muszę przyznać, że uderzenie w emigracyjno-patriotyczną nutę sprawiło na serduszku zrobiło mi się cieplej.

Izera czarnym koniem europejskiego rynku? Dziś wszystko się może zdarzyć

Paradoksalnie, o sukcesie projektu, który obecnie z biznesowego punktu widzenia, przynajmniej na moje oko, słabo się broni, zadecydować mogą nieprzewidziane czynniki zewnętrzne. Kilka tygodni temu głośno było o wypowiedzi prezesa Zaremby, w której sugerował on możliwość produkowania na liniach polskiej fabryki nie tylko Izery, ale też bliźniaczych technicznie pojazdów koncernu Geely. Takie podejście wydaje się uzasadnione kosztowo, ale stanowi też pewne zagrożenie. Chińczycy zyskują bowiem przyczółek do ataku na lukratywne rynki Starego Kontynentu i w szerszej perspektywie mogą po prostu przejąć polską fabrykę.

Z drugiej strony, żyjemy w czasie bardzo napiętych stosunków handlowych między mocarstwami i trudno wykluczyć też inne scenariusze. Racja, tylko ślepiec nie dostrzegłby zagrożenia, ale pozwólcie, że nakreślę też wariant alternatywny. Jeśli trwające właśnie w UE śledztwo dotyczące dotowania przez chiński rząd produkcji elektrycznych samochodów doprowadzi do ochłodzenia stosunków na linii Pekin-Bruksela, konsekwencje dla europejskiej branży motoryzacyjnej mogą być opłakane.

Bogatszy o doświadczenia "kowidowe" jestem w stanie wyobrazić sobie scenariusz, gdy "obiektywne trudności" w dostawie produkowanych w Chinach półprzewodników zmuszą europejskich gigantów do zatrzymywania linii produkcyjnych. W takim przypadku fabryka w Jaworznie, gdzie powstawać będą również auta koncernu Geely, jako jedna z niewielu może nie mieć problemów z ciągłością dostaw. Wówczas przekonywanie Niemca, Francuza czy Włocha do nowej polskiej marki może być prostsze niż się to wydaje. Wystarczy, że samochody da się kupić, a dostawy, w przeciwieństwie do pojazdów konkurencyjnych marek, będą realizowane na czas.

Izera powstanie - jestem o tym przekonany

Podsumowując, kilka luźnych rozmów "za kulisami" sprawiło, że prywatnie zyskałem spory szacunek do ludzi, którzy obecnie pracują nad projektem Izery. OK, wciąż nie jestem przekonany, czy świat - i my sami - jesteśmy dziś gotowi na nowy polski samochód elektryczny, ale wiem, że niezależnie od okoliczności zrobią oni wszystko, by samochód i fabryka rzeczywiście powstały. 

Być może nie jest to najlepszy pomysł na wydanie 5-6 mld zł, ale odpowiedzialność w tym zakresie wzięli na siebie politycy. Po stronie załogi ElectroMobility Poland jest wykonanie ich pracy najlepiej jak się da czego - zupełnie szczerze - życzę nie tylko Izerze, ale i wszystkim fanom motoryzacji w naszym kraju. 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: ElectroMobility Poland | Izera | samochód elektryczny
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama