Nie ma perspektyw zakończenia blokady granicy z Ukrainą. Sytuacja eskaluje
Nie widać końca protestu przewoźników na granicy polsko-ukraińskiej. Sytuacja jest daleka od rozwiązania, co skłania protestujących to rozszerzenia blokad na kolejne przejścia graniczne. To wywołuje nerwowe reakcje ze strony władz Ukraińskich, za to władze polskie... umywają ręce.
Protest polskich przewoźników na granicy z Ukrainą rozpoczął się 6 listopada, po trzech tygodniach nie ma perspektyw jego zakończenia. Przewoźnicy zablokowali przejścia graniczne w Korczowej na Podkarpaciu oraz w Dorohusku i Hrebennem na Lubelszczyźnie. Powodem protestu jest - jak sami mówią - zdominowanie polskiego rynku przewozowego przez firmy ukraińskie. W minionym tygodniu do zablokowanych przejść dołączyła Medyka, gdzie do protestu włączyli się rolnicy z organizacji "Oszukana Wieś". Medyka była blokowana od 9 do 20, ale od dziś blokada ma trwać całą dobę.
Protestujący transportowcy domagają się m.in. wprowadzenia zezwoleń komercyjnych dla firm ukraińskich na przewóz rzeczy, z wyłączeniem pomocy humanitarnej i zaopatrzenia dla wojska ukraińskiego; zawieszenia licencji dla firm, które powstały po wybuchu wojny na Ukrainie i przeprowadzenia ich kontroli. Jest też postulat dotyczący likwidacji tzw. elektronicznej kolejki po stronie ukraińskiej. Z kolei rolnicy żądają dopłat do skupu kukurydzy, utrzymania podatku rolniczego na poziomie tegorocznym oraz kontynuowania kredytów płynnościowych.
Wobec braku postępów, jak informuje RMF, w najbliższych dniach blokada ma zostać rozszerzona na przejścia w Niżankowicach i Zosinie.
Protesty trwają również na Słowacji, na przejściu granicznym w Vysne Nemecke, a niewykluczone są również na Węgrzech, co całkowicie odcięłoby Ukrainę od Unii Europejskiej.
W ramach blokady przepuszczanych jest tylko kilka ciężarówek co godzinę, dodatkowo przejeżdżają transporty pomocy humanitarnej i wojskowej, a także samochody osobowe i autokary.
Przedłużająca się blokada i trwający impas wywołuje nerwowe reakcje strony ukraińskiej. Spokój zachowuje jeszcze prezydent Ukrainy Wołodymir Zelenski, który powiedział: "Myślę, że musimy mieć bardzo wyważoną politykę. Mieć plan działania. I mamy taki plan. Premier, a także wicepremier Stefaniszyna pracują z udziałem ministerstwa spraw zagranicznych, spraw wewnętrznych i ministerstwa infrastruktury. Jestem pewien, że damy radę. Myślę, że musimy dać naszym sąsiadom trochę czasu. Wszystko się ociepla."
Znacznie mniej dyplomatycznie są urzędnicy niższego szczebla. Nie gryzł się w język mer Lwowa Andrij Sadowy, który na X (dawnym Twitterze) pisał o "haniebnej blokadzie". Mer Lwowa, podobnie jak ukraiński wiceminister infrastruktury Serhij Derkacz zarzucili Polakom blokowanie transportów humanitarnych, czemu protestujący transportowy zdecydowanie zaprzeczają.