Nie chciał "dmuchnąć", doprowadził do kolizji

Na przydrożnym słupie zakończyła się jazda kierowcy, który nie chciał się poddać policyjnej kontroli podczas akcji "Znicz" i w niedzielę wieczorem próbował uciec przed funkcjonariuszami w Sosnowcu. Pierwsze badanie alkomatem wykazało u sprawcy kolizji 0,4 promila alkoholu.

"W ramach policyjnej akcji +Znicz+ funkcjonariusze prowadzili kontrolę trzeźwości kierowców. Jeden z nich, prowadzący samochód marki Rover, kiedy zorientował się, że i on może być skontrolowany, zaczął uciekać. Wjeżdżając na skrzyżowanie z ul. Będzińską, uderzył w drugi pojazd osobowy i zatrzymał się na słupie" - opowiedziała rzeczniczka sosnowieckiej policji asp. szt. Sonia Kepper.

Mimo że zderzenie wyglądało poważnie, wszystko wskazuje na to, że zarówno sprawcy kolizji, jak i kobiecie jadącej drugim autem nic poważnego się nie stało. Obydwoje trafili do szpitala na badania. Od sprawcy kolizji zostanie pobrana krew, jej analiza da dokładną odpowiedź na pytanie, jakie było stężenie alkoholu w jego organizmie. Ma to kluczowe znaczenie dla jego odpowiedzialności.

Reklama

Zgodnie z Kodeksem karnym, kierowca prowadzi w stanie nietrzeźwości, jeśli zawartość alkoholu we krwi przekracza 0,5 promila. Wówczas popełnia przestępstwo, za które grozi kara grzywny, ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2. Jeżeli natomiast ktoś ma w organizmie od 0,2 do 0,5 promila, to jego stan określa się jako "po użyciu alkoholu". To już nie przestępstwo, lecz wykroczenie, za które grozi kara aresztu, grzywna i czasowy zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych. Niezależnie od wyniku badania kierowca rovera poniesie odpowiedzialność za próbę uniknięcia kontroli drogowej i spowodowanie kolizji.


PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy