Nakaz jazdy wprost. "Kompletny idiotyzm" i pomyłka policjanta z drogówki
Jedna z naszych czytelniczek zapłaciła mandat, ponieważ, zdaniem policjanta, który ją zatrzymał, popełniła wykroczenie drogowe. Cóż, zdarza się. Jej zdziwienie wzbudził jednak fakt, że została ukarana za manewr, który codziennie w tym miejscu wykonują setki, jeśli nie tysiące innych kierowców.
Do wydarzenia, o którym mowa, doszło w Krakowie, ale sprawa ma wymiar ponadlokalny. Pewnie dlatego, opisana na fejsbukowym profilu Interia Moto, wywołała żywe zainteresowanie internautów...
Prądnicka to jedna z ważniejszych i ruchliwszych krakowskich ulic. Jadąc nią w kierunku zabytkowego centrum, trafiamy na Aleję Trzech Wieszczów - arterię, stanowiącą część tzw. drugiej obwodnicy miasta. Wcześniej możemy skręcić w ul. Wrocławską, równie uczęszczaną przez zmotoryzowanych jak Prądnicka (znajduje się przy niej m.in. duży szpital). No właśnie, możemy?
Według wspomnianego na wstępie funkcjonariusza zabrania tego znak ustawiony na Prądnickiej, kilkadziesiąt metrów przed skrętem we Wrocławską, nakazujący jazdę na wprost. Z wyłączeniem, jak czytamy na umieszczonej pod nim tabliczce, pojazdów komunikacji miejskiej, posiadających zezwolenie zarządcy drogi.
Nasza czytelniczka, którą policjant specjalnie podprowadził pod ów znak, nie spełniała żadnego z wymienionych warunków. Wniosek: jest winna i zasługuje na karę.
Gdy dowiedzieliśmy się o jej przygodzie, zaczęliśmy się zastanawiać, kogo tak naprawdę dotyczy rzeczony znak, po co został ustawiony i do którego miejsca obowiązuje. Nie dostrzegliśmy też żadnego logicznego uzasadnienia zakazywania skrętu w prawo z Prądnickiej we Wrocławską.
W przeciwieństwie do nas jakichkolwiek wątpliwości nie mieli za to autorzy komentarzy w internecie. Ich stanowisko mieści się między łagodnym: "niedopatrzenie", a konkretnym: "kompletny idiotyzm".
Przytoczmy jeden z wpisów:
"Znak nakazu jazdy na wprost dotyczy WYŁĄCZNIE wyjazdu/wjazdu na pętlę autobusową. Już 1 m za tym "skrzyżowaniem" przestaje obowiązywać. Jeśli policjant twierdzi inaczej - trzeba go skierować na ponowny egzamin. Gdyby był zakaz skrętu we Wrocławską, musiałby stać tuż przed tym wjazdem. (...) Pas prawy ul. Prądnickiej jest "omalowany" linią ciągłą, której nie można przekroczyć. Pas lewy, kończący się za chwilę, po lewej ma przerywaną właśnie dla możliwości skrętu autobusów w lewo. Aby [inni kierowcy] tam nie skręcali z lewego pasa, postawiono znak nakazu jazdy na wprost, zamiast wariantywnie zakazu skrętu w lewo. Ważność tych znaków automatycznie kończy się natychmiast za owym zjazdem. Zatem skręt w ul. Wrocławską jest całkowicie dozwolony. Gdyby miało być inaczej, należy ponowić znak nakazu jazdy na wprost lub wstawić znak zakazu skrętu w prawo. Co byłoby idiotyzmem komunikacyjnym. Ale policjantom logiki i znajomości przepisów czasem nie staje wobec przemożnej chęci realizowania 'wytycznych' przełożonych i pokazania swej własnej 'ważności'."
Funkcjonariusze błędnie stwierdzili, że wspomniany znak dotyczy wjazdu w ul. Wrocławską
Skontaktowaliśmy się Wydziałem Miejskiego Inżyniera Ruchu Urzędu m. Krakowa. Okazało się, że cytowany wyżej internauta ma rację - znak nakazu jazdy na wprost na Prądnickiej został ustawiony, by nieuprawnione pojazdy, jadące tą ulicą, nie skręcały w lewo, na znajdującą się po tej stronie jezdni pętlę autobusową. Po to i tylko po to. Inna jego interpretacja jest niewłaściwa.
Dowiedzieliśmy się też, że wskutek naszej interwencji w najbliższym czasie zbierze się komisja, która postara się tak zmienić wspomniane oznakowanie, aby było ono w pełni czytelne i jednoznaczne.
Co z kierowcami, ukaranymi za skręt w prawo w ul. Wrocławską? Owszem, mogli nie przyjmować mandatów i liczyć na mądrość sądu. Wiemy jednak, jak to wygląda w praktyce. Nie każdy zmotoryzowany cywil potrafi podjąć dyskusję z umundurowanym policjantem. Aby na to się zdobyć, trzeba być głęboko przekonanym o swojej racji, umieć opanować stres, mieć czas na handryczenie się z wymiarem sprawiedliwości. Wielu woli machnąć ręką i dla świętego spokoju zaakceptować mandat, który w ten sposób staje się prawomocny.
A co w tej konkretnej sytuacji, gdy okazało się, że kara była wymierzona niesłusznie? Z takim pytaniem zwróciliśmy się do policji. Oto jaką odpowiedź dostaliśmy.
"Według aktualnie dokonanych ustaleń policjanci WRD KMP w Krakowie niewłaściwie ocenili wówczas przedmiotową sytuację. Ustawiony na ul. Prądnickiej przed skrzyżowaniem z ul. Wrocławską znak C-5 "nakaz jazdy na wprost" dotyczy wjazdu na teren pętli MPK Nowy Kleparz. Funkcjonariusze błędnie stwierdzili, że wspomniany znak dotyczy wjazdu w ul. Wrocławską. Mając na uwadze ujawnione 20 listopada 2020 roku nieprawidłowości KMP w Krakowie niezwłocznie złoży wniosek do sądu o anulowanie wspomnianego mandatu karnego"- napisał mł. insp. Sebastian Gleń, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji.
Jak wspomnieliśmy na wstępie, opisana przez nas sprawa ma wymiar szerszy, bowiem nieustannie dostajemy sygnały o podobnych, wynikających z nieczytelnej organizacji ruchu, pułapkach na kierowców w wielu miejscach Polski.