Możesz odzyskać 425 zł!
Kierowca przyzwyczajony jest do tego, że jego znaczenie w systemie państwa ogranicza się w zasadzie do roli "dojnej krowy".
Ponad połowa ceny benzyny to różnego rodzaju podatki, począwszy od akcyzowego, a na drogowym kończąc, każdego roku trzeba też zapłacić państwu za przegląd rejestracyjny. To nie koniec. Jeśli zdecydujemy się zmienić auto, trzeba też będzie zostawić w urzędach kolejne złotówki. Za "próbny" dowód, stały, tablice rejestracyjne.
W jeszcze gorszej sytuacji są ci, którzy swój pojazd sprowadzili z zagranicy. Wówczas konieczne są następne opłaty - karta pojazdu, akcyza, czasami cło. Coraz głośniej mówi się również o kolejnym, tym razem "ekologicznym" podatku. Podsumowując, nieustająca lawina kosztów.
Czasami zdarza się, że ustawodawca tak zapętli się w żądzy zysku, że uchwali prawo, które najprościej określić można słowem "gniot". Niestety, konsekwencje tego najczęściej ponosimy my wszyscy. Bywa jednak i tak, że nad trudnym losem polskiego kierowcy pochyli się ktoś w Unii Europejskiej i wówczas są pewne szanse na odzyskanie niesłusznie pobranych pieniędzy.
Takie właśnie światełko w tunelu rozbłysło dla wszystkich, którzy sprowadzili do Polski używany samochód po 1 maja 2004 roku, kiedy to staliśmy się członkiem Unii Europejskiej. Przypominamy, że sprowadzając wówczas auto, na podstawie § 1 ust. 1 wydanego w 2003 roku rozporządzenia w sprawie wysokości opłat za kartę pojazdu (DzU nr 137, poz. 1310), trzeba było dokonać opłaty w wysokości 500 zł za tzw. "kartę pojazdu".
Ponieważ opłata taka wydawała się być zbyt wysoka, 8 października 2004 roku - na wniosek Rzecznika Praw Obywatelskich - przepis trafił do Trybunału Konstytucyjnego. Ten uznał, że obowiązujące prawo było sprzeczne z Konstytucją i straciło moc 1 maja 2006 roku. W myśl nowych przepisów wydanie karty pojazdu kosztuje już tylko 75 zł, czyli koszt wydania przez urząd niewielkiej czerwonej książeczki zawyżony był ponad cztery razy!
Co ważne, szansa na odzyskanie nadpłaconych pieniędzy jest realna, najprawdopodobniej trzeba jednak będzie wystąpić na drogę sądową. Właśnie tak postąpił pewien handlarz, który od 1 maja 2004 roku sprowadził do Polski 63 samochody płacąc każdorazowo po 500 zł za wydanie karty pojazdu. Powołał się przy tym na art. 405 i 410 kodeksu cywilnego (bezpodstawne wzbogacenie) oraz uchwałę Sądu Najwyższego z 7 grudnia 2007 r. (sygn. III CZP 125/07).
Sąd uznał, że skoro wysokość opłaty odbiegała od rzeczywistych kosztów wyrobienia takiego dokumentu, zachodzi tu dyskryminacja ze względu na miejsce zawarcia umowy. Nabycie samochodu na terenie Polski (za wyjątkiem pojazdów nowych) nie wymusza bowiem na nowym właścicielu konieczności wyrobienia karty pojazdu. Pobieranie za nią opłaty wyższej, niż koszt jej wyprodukowania jest sprzeczne z unijną zasadą , która zabrania nakładania na produkt z zagranicy daniny publicznej wyższej, niż w przypadku towarów krajowych.
Problem jedynie w tym, że postępowanie sądowe wymaga czasu, cierpliwości i pieniędzy. O zwrocie "z urzędu" w słynącej z urzędników Polsce można jedynie pomarzyć.
Można również skorzystać z usług profesjonalnej firmy, która wszystkie formalności za nas załatwi. Sprawdź: TUTAJ.