Miasto chciało być eko i kupiło 14 pługów elektrycznych. Totalna klapa
Nowy Jork zrezygnował z planów zakupu elektrycznych pługów śnieżnych. Testy w warunkach zimowych skończyły się spektakularną klapą. Okazało się, że realny zasięg takich pojazdów jest blisko trzykrotnie mniejszy niż stawiane im przez miasto wymagania.
Elektryczna transformacja w motoryzacji nie skupia się wyłącznie na samochodach osobowych. Już dziś duża część floty autobusów miejskich korzysta z napędów zeroemisyjnych. Szacuje się, że do końca roku we flotach polskich miast znajdzie się już ponad tysiąc takich pojazdów.
Unijne przepisy wymagają też transformacji w kierunku napędów elektrycznych od producentów pojazdów stricte użytkowych. Przykładowo Scania, która otwarcie przyznaje, że oferowana obecnie rodzina jednostek napędowych jest ostatnią zasilaną paliwami kopalnymi, zaprezentowała niedawno elektryczny model P25 wyposażony w pług śnieżny, który przejdzie wkrótce szereg prób na norweskich drogach.
Wbrew pozorom, stworzenie elektrycznego pługu śnieżnego to ogromne wyzwanie dla konstruktorów. Testy podobnych pojazdów, tyle że produkcji amerykańskiej firmy Mack, skończyły się niedawno spektakularną klapą w Nowym Jorku. Po pierwszym ataku zimy okazało się, że w warunkach intensywnych opadów śniegu ich realny zasięg jest blisko trzykrotnie mniejszy niż rzeczywiste potrzeby miasta.
Jak informuje branżowy serwis 40ton.net, Departament Oczyszczania Nowego Yorku (DSNY) zamówił w firmie Mack 14 elektrycznych ciężarówek wyposażonych w baterie o pojemności 264 kWh. Pojazdy wyposażone zostały w zabudowy do wywozu nieczystości lub zamiatania ulic i - jak podkreślały lokalne władze - świetnie wywiązywały się z powierzonych im zadań.
Problem pojawił się jednak wraz z pierwszymi opadami śniegu, gdy - zgodnie z nowojorską tradycją - śmieciarki i zamiatarki wyposażone zostały w pługi do oczyszczania ulic. Szybko okazało się, że wozy musiały być interwencyjnie ściągane z ulic, bo nie były w stanie o własnych siłach dojechać do ładowarki.
Nowojorskie śmieciarki, zamiatarki i pługi pracują w systemie 12-godzinnych zmian. Tymczasem, po wyposażeniu elektrycznych ciężarówek w pługi śnieżne, maksymalny czas pracy między przerwami na ładowanie wynosił zaledwie 3 godziny. Na smutną konkluzję zdobyli się sami przedstawiciele Macka, którzy stwierdzili, że przy obecnym stanie technologii, biorąc pod uwagę masę i wydajność baterii, nie firma nie widzi możliwości dostarczenia władzom Nowego Jorku pojazdów, które byłyby w stanie zastąpić przy odśnieżaniu pługi wyposażone w silniki wysokoprężne.
Dlatego nowojorskie władze już nie planują, by do 2040 roku tamtejszy zakład oczyszczania miasta całkowicie pozbył się samochodów spalinowych. Wygląda więc na to, że silniki Diesla wciąż w niektórych zastosowaniach będą niezastąpione.
Podobne problemy z zimową eksploatacją elektrycznych pojazdów mają władze wielu polskich miast. Dobrym przykładem może być atak zimy z lutego 2021 roku, gdy warszawski Zarząd Transportu Miejskiego musiał interwencyjnie wycofywać z ruchu elektryczne autobusy i zastępować je wozami z silnikami Diesla. Przykładowo w poniedziałek, 8 lutego 2021 roku, gdy przez Warszawę przetoczyła się fala opadów śniegu i mróz, z ulic trzeba było wycofać aż 26 elektrycznych autobusów. W tym przypadku problemem również okazał się być niewystarczający zasięg - elektryczne autobusy nie były w stanie o dojechać do ładowarek.
Dlaczego wraz ze spadkiem temperatury maleje również zasięg pojazdu? Energia zgromadzona w akumulatorach w znacznej części konsumowana jest wówczas przez systemy ogrzewania baterii. Do tego, zwłaszcza w przypadku pługów śnieżnych, dochodzi też ogromny opór stawiany przez śnieg, a co za tym idzie, zwiększone zapotrzebowanie na energię.