McLareny jechały na oparach
Zwycięzca GP Australii, Jenson Button i trzeci na mecie Lewis Hamilton (obaj McLaren) mogli zakończyć ściganie na Albert Park przed czasem. Do bolidów kierowców stajni z Woking zatankowano za mało paliwa.
Począwszy od ósmego okrążenia inauguracyjnego wyścigu sezonu 2012, oba bolidy stajni McLaren musiały przełączyć zużycie paliwa na tryb oszczędny. Stało się tak wskutek błędu jaki przydarzył się w obliczeniach przy tankowaniu samochodu. Gdyby Jenson Button i Lewis Hamilton pozostali na normalnym trybie, nie mieli szans na dojechanie do mety. O całym zamieszaniu poinformował Martin Whitmarsh - szef stajni McLaren. "Byliśmy bardziej niż na granicy z paliwem. Gdybyśmy nie zadecydowali o zmianie sposobu pracy silnika, żaden z naszych bolidów nie przekroczyłby linii mety, więc od ósmego okrążenia w obu samochodach aktywowany był tryb oszczędzania paliwa. Oczywiście bez niego bylibyśmy trochę szybsi. Byliśmy tutaj niezwykle konkurencyjni i powinniśmy zdobyć dublet, ale nie mogę powiedzieć, że jesteśmy niezadowoleni z tego, gdzie jesteśmy" - mówił szef zespołu McLaren.
Zmiana trybu pracy silnika nie pozostała bez wpływu na tempo wyścigowe samochodów McLaren. Button po mistrzowsku wybrnął z kłopotów i pewnie dowiózł zwycięstwo do mety. Swoją drugą pozycję na rzecz Sebastiana Vettela (Red Bull Racing), przegrał natomiast Hamilton. Jak przyznaje Whitmarsh nie tylko błąd przy tankowaniu miał wpływ na to, że McLaren na rozpoczęcie sezonu nie zaliczył dubletu.
Na 36 okrążeniu, chwilę przed wyjazdem samochodu bezpieczeństwa, McLaren zdjął z toru oba samochody, aby wymienić opony (założono pośrednią mieszankę P - zero "białe"). Szef ekipy z Woking wyznał, że nie była to dobra decyzja.
"Utrata pozycji przez Lewisa była spowodowana niefortunnym postojem obu samochodów. Gdybyśmy nie zdecydowali się na ten ruch i poczekali jedno okrążenie, bylibyśmy przed Sebastianem" - stwierdził Martin Whitmarsh.
Robert Galiński