Kradzionym bmw potrącił śmiertelnie rowerzystę i uciekł

​Zgierska policja zatrzymała 36-latka, który kradzionym bmw potrącił rowerzystę i uciekł z miejsca wypadku. Mężczyzna w chwili zatrzymania miał ponad 2 promile alkoholu w organizmie. 40-letni rowerzysta zmarł, pomimo reanimacji.

Jak poinformowała Magdalena Nowacka z policji w Zgierzu, do wypadku doszło w niedzielę w nocy w Aleksandrowie Łódzkim.

Ze wstępnych ustaleń wynika, że 36-letni kierowca bmw, jadąc w kierunku ul. Narutowicza, potrącił rowerzystę poruszającego się w tym samym kierunku. Sprawca wypadku porzucił samochód i uciekł przed przyjazdem służb. 40-letni rowerzysta zmarł, pomimo reanimacji podjętej przez świadka oraz policjantów.

Rozpoczęto poszukiwania kierowcy. Okazało się, że bmw zostało skradzione prawie miesiąc wcześniej w powiecie tomaszowskim. Funkcjonariusze zatrzymali mężczyznę, który mógł spowodować wypadek. 36-latek spędził noc w policyjnym areszcie.

W rozmowie z policjantami przyznał, że ukradł samochód, ponieważ nie miał jak wrócić do domu z imprezy. Mężczyzna dodał też, że to on pod wpływem alkoholu kierował bmw podczas wypadku. Badanie wykazało u niego ponad 2 promile alkoholu w wydychanym powietrzu. Od zatrzymanego została również pobrana krew do badań na obecność środków odurzających.

36-latek usłyszał już zarzuty m.in. spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym i ucieczki z miejsca zdarzenia, kierowania autem w stanie nietrzeźwości, a także kradzieży auta i dowodu rejestracyjnego. Ponadto odpowie za posiadanie środków odurzających, które zostały zabezpieczone w samochodzie. Grozi mu do 12 lat więzienia.

Jak ustalono podejrzany w przeszłości nie był notowany, ale nie posiadał uprawnień do kierowania pojazdami. Na wniosek prokuratury sąd zdecydował o jego aresztowaniu.

Reklama
PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy