Kradzieże pojazdów. Znamy najniebezpieczniejsze miejsca!

Kierowcy rzadko miewają w Polsce powody do radości. Miłą odmianą w tym zakresie są najnowsze policyjne statystyki dotyczące kradzieży pojazdów.

Jak już informowaliśmy, pierwszy raz od 1990 roku liczba tego typu przestępstw spadła poniżej psychologicznej graniczy 10 tys. rocznie. Jak informował Interia.pl mł. asp. Michał Gaweł z Wydziału Prasowo-Informacyjnego Biura Komunikacji Społecznej Komendy Głównej Policji w ubiegłym roku, w związku ze zgłoszonymi kradzieżami samochodów, wszczęto dokładnie 8 816 postępowań. W ich wyniku stwierdzono 8 745 kradzieży pojazdów i wskazano 1 056 podejrzanych.

Policja wciąż uchyla się od opublikowania zestawienia dotyczącego najpopularniejszych marek i modeli pojazdów dbając w ten sposób bardziej o interesy importerów niż obywateli. Udało nam się jednak uzyskać informacje dotyczące najpopularniejszych miejsc dokonywania kradzieży.

Reklama

Jak zaznacza asp. Gaweł - policja niechętnie dzieli się takimi informacjami. Dzieje się tak za sprawą dość "luźnej" interpretacji miejsca kradzieży przez zajmujących się sprawą funkcjonariuszy. Dla jednych parking galerii handlowej jest po prostu "parkingiem niestrzeżonym", dla innych - "parkingiem przy obiekcie handlowym". Różnice w interpretacji nie pozwalają więc na uzyskanie szczegółowych danych w tym zakresie.

Na podstawie dostarczonego nam zestawienia można jednak wysnuć wniosek, że najbezpieczniejszymi miejscami postoju dla naszego pojazdu są garaże podziemne i wielokondygnacyjne. W ubiegłym roku z tego typu obiektów skradziono zaledwie 104 samochody osobowe.

Wciąż nieźle sprawdzają się też garaże w domkach jednorodzinnych. W roku 2018 skradziono z nich dokładnie 146 samochodów. 219 aut "zniknęło" z "podwórek i terenów osiedlowych" - w tym przypadku chodzi najczęściej tzw. osiedla zamknięte.

Po drugiej stronie skali znalazły się "parkingi niestrzeżone". Z tego typu miejsc skradziono w ubiegłym roku aż 5 346 samochodów osobowych! Kolejne 1 124 skradzionych zostało wprost z ulicy. Dotyczy to nie tylko aut pozostawionych przez właścicieli bezpośrednio na jezdni, ale też samochodów skradzionych na "stłuczkę", "butelkę" czy "koło". Wielu tego rodzaju sytuacji można by łatwo uniknąć, gdyby tylko opuszczający pojazd właściciele zabierali ze sobą kluczyki...

Z drugiej strony tak proste metody zbierają dziś obfite żniwo m.in. z powodu upowszechniania się bezkluczykowych systemów dostępu do pojazdu. Złodzieje doskonale zdają sobie bowiem sprawę, że - ze względów bezpieczeństwa - komputer nie odetnie zapłonu, nawet gdy "zgubi" sygnał emitowany przez kluczyk czy kartę kodową pozostającą w kieszeni właściciela. W efekcie gdy ten opuści pojazd przy pracującym silniku, odjechanie autem nie stanowi najmniejszego problemu. Samochód zablokuje możliwość uruchomienia dopiero po ręcznym wyłączeniu zapłonu przez kierowcę, gdy pojazd najprawdopodobniej, będzie się już znajdował w rękach specjalisty łamania fabrycznych zabezpieczeń.

Trzeba też wiedzieć, że stosunkowo duża liczba pojazdów ginie też z podwórek i różnej maści posesji. W ubiegłym roku zanotowano 742 tego typu przypadki.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy