Kradzież tramwaju na Śląsku? Pogubili się tramwajarze i nawet policja

​25-latek wszedł na teren zajezdni w Katowicach i wyjechał z niej tramwajem. Następnie pojechał do Chorzowa, zabierając po drodze pasażerów. Sprawa była tak nietypowa, że pogubili się w niej nie tylko tramwajarze, ale nawet policja.

Mężczyzna wyjechał z zajezdni w Katowicach-Zawodziu około północy w nocy z piątku na sobotę. Powoli dojechał do Chorzowa i przez ten czas nikt się nie zorientował, że z zajezdni zniknął tramwaj.

Dojechał tramwajem z Katowic do Chorzowa i nikt się nie zorientował

Dopiero w Chorzowie tramwaj przykuł uwagę innego motorniczego, który zainteresował się nietypowym, jak na tę trasę, numerem tramwaju. Motorniczy zgłosił sprawę dyspozytorowi i dopiero wówczas, zorientowano się, że po Katowicach i Chorzowie jeździ tramwaj, którego nie powinno tam być.

Dyspozytor zgłosił sprawę przełożonym oraz policji. Zapadła decyzja o wyłączeniu zasilania w sieci tramwajowej w okolicy rynku w Chorzowie, gdzie znajdował się tramwaj. 

Reklama

Na miejscu pojawili się policjanci, którzy zatrzymali siedzącego w kabinie (jak poinformował, m.ł. asp. Karol Kolaczek z chorzowskiej policji - "za kierownicą") unieruchomionego tramwaju 25-letniego, trzeźwego mężczyznę, który nie uciekał i nie stawiał oporu.

Poważne zarzuty za "kradzież tramwaju"

Po przesłuchaniu w sobotę mężczyzna usłyszał zarzut "sprowadzenia niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym oraz zarzut kradzieży z włamaniem". Za takie zarzuty grozi nawet 10 lat więzienia, więc policjanci zawnioskują do prokuratury o areszt dla niedoszłego motorniczego.

Ale czy można ukraść tramwaj?

Jednak prawnicy wskazują, że takie zarzuty w sądzie nie będą miały szansy się obronić. Po pierwsze, sprowadzenie niebezpieczeństwa w ruchu lądowym musi być realne, a nie potencjalne. Czyli np. rozpędzony tramwaj przejeżdża na czerwonym świetle, a kierowca autobusu z ludźmi musiał ostro hamować by uniknąć zderzenia -  to jest zagrożenie katastrofą w ruchu lądowym. Ale na pewno nie jest nią powolna jazda nocą tramwajem bez uprawnień, nawet z pasażerami.

Ponadto duże wątpliwości budzi drugi zarzut, dotyczący kradzieży z włamaniem. Jeden z prawników zamieścił wpis, w którym udowadnia, że tramwaju nie da się ukraść. No chyba, że udamy się do zajezdni z dźwigiem, załadujemy wagon na ciężarówkę i odjedziemy w siną dal. Lub jeśli wcześniej wybudujemy potajemnie torowisko do własnego garażu...

Natomiast to, co zrobił 25-latek to nic innego, jak zabór pojazdu mechanicznego w celu krótkotrwałego użycia oraz jazda tramwajem bez uprawnień. A to zupełnie inne przestępstwo:

Sprawę wyjaśniają również Tramwaje Śląskie, które muszą ustalić, jak to możliwe, że ktoś niezauważony wszedł na teren zajezdni i wyjechał z niej tramwajem. Wstępne ustalenia wskazują, że mężczyźnie udało się odjechać, ponieważ pracownik - jak podkreślają Trwamraja Śląskie - firmy zewnętrznej,  prowadzący akcję serwisową w tramwajach, zostawił jeden z nich załączony na placu postojowym bez nadzoru.

Aktualizacja, niedziela, 19:00

Jak podało radio RMF,  Zarzut kradzieży z włamaniem został zmieniony. 25-latek jest obecnie podejrzany o to, że zabrał cudzy pojazd w celu krótkotrwałego użycia.

25-latek został aresztowany na 3 miesiące. Podczas przesłuchania miał tłumaczyć, że jego ojciec był motorniczym i on też chciał prowadzić tramwaj. Podejrzany jest mieszkańcem Świętochłowic. Grozi mu do 8 lat więzienia. 

***

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: złodziej | tramwaj
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy