Koronawirus. Co z kierowcami, którym kończy się ważność prawa jazdy?

Obecna sytuacja mocno daje się we znaki kierowcom. W związku z obostrzeniami mającymi na celu opanowanie pandemii, wielu zmotoryzowanych nie może wykonać obowiązkowych badań lekarskich, które w ich przypadku określają ważność praw jazdy. Czy oznacza to, że (zgodnie z prawem) nie mogą oni prowadzić pojazdów mechanicznych?

Sytuacja jest niestety skomplikowana. W najlepszej są obecnie kierowcy zawodowi. W tak zwanej "specustawie" dotyczącej zapobieganiu, przeciwdziałaniu i zwalczaniu COVID-10 (art. 12a.1.) czytamy, że: "w przypadku ogłoszenia stanu zagrożenia epidemicznego albo stanu epidemii, od dnia ogłoszenia danego stanu, zawiesza się wykonywanie obowiązków wynikających z przepisów: 1)   art. 229 § 2 zdanie pierwsze, § 4a w zakresie badań okresowych i § 5 ustawy z dnia 26 czerwca 1974 r. - Kodeks pracy (Dz. U. 2019 r. poz. 1040, 1043 i 1495); 2) art. 39j i art. 39k ustawy z dnia 6 września 2001 r. o transporcie drogowym (Dz. U. z 2019 r. poz. 2140); 3) art. 22b ust. 7 ustawy z dnia 28 marca 2003 r. o transporcie kolejowym (Dz. U. z 2019 r. poz. 710, 730, 1214, 1979 i 2020 oraz z 2020 r. poz. 284, 400 i 462) w zakresie wykonywania okresowych badań lekarskich i badań psychologicznych".

Oznacza to, że uprawnienia zawodowych kierowców pozostają w mocy, nawet gdy z uwagi na zaistniałą sytuację, nie uda im się uzyskać nowych zaświadczeń od lekarzy.

Zdecydowanie gorzej mają jednak przeciętni "Kowalscy" z tak zwanym terminowym prawem jazdy. Jak czytamy w "Rzeczpospolitej" - jeśli w trakcie kontroli drogowej okaże się, że dokument stracił ważność - policjant zatrzyma go i prześle do starostwa, gdzie zostanie wydana decyzja o zatrzymaniu prawa jazdy...

Reklama

Z tego względu wielu pozostawionych z problemem kierowców usilnie szuka gabinetów lekarskich, w których można by przeprowadzić niezbędne badania. Problem w tym, że duża część placówek służby zdrowia została zamknięta. Jeśli już jakimś cudem uda nam się znaleźć czynną przychodnię, terminy badań wyznaczane są nawet na miesiąc do przodu!

Od redakcji

Nie ulega wątpliwości, że kryzysowa sytuacja mocno zaskoczyła rządzących, o czym świadczą chociażby wydawane z opóźnieniem rozporządzenia dotyczące zasiłków dla rodziców. Szkoda tylko, że resorty, które - w przeciwieństwie chociażby do Ministerstwa Zdrowia, Edukacji czy Cyfryzacji - nie są obecnie na "pierwszej linii frontu", tak opieszale reagują na problemy obywateli, które piętrzą się obecnie w ekspresowym tempie. Wciąż nie jest np. jasne, czy udając się samochodem na obowiązkowe badania techniczne nie łamiemy ograniczeń dotyczących przemieszczania się (kary od 5 tys. do 30 tys. zł) ani w jaki sposób odebrać można "twardy" dowód rejestracyjny lub prawo jazdy w sytuacji, gdy zdecydowana większość wydziałów komunikacji zawiesiła pracę?

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy