Komornicki i Marton na 10. miejscu
Łukasz Komornicki i Rafał Marton z rajdowej ekipy "Orlen Team" zajęli dziś dziesiąte miejsce w klasyfikacji generalnej pustynnego rajdu "Desert Challenge 2002", a w klasie T2 diesel Polacy wywalczyli mocną, drugą pozycję.
Po licznych przygodach z niedomagającym samochodem Polacy wystartowali do ostatniego etapu "Desert Challenge 2002" z nikłymi nadziejami na poprawienie wyniku. Przez 3 ostatnie noce serwis przeglądał srebrno-czerwone Mitsubishi dosłownie od kół po dach, ale prawdziwej przyczyny usterki do końca nie udało się znaleźć.
Dziś silnik prawidłowo pracował tylko na samym początku 400-kilometrowego etapu Liwa-Dubaj. Potem scenariusz się powtórzył - moc silnika gwałtownie spadła i Polacy bardzo powoli dojechali do mety. Mieli przy tym jednak wiele szczęścia, bo uniknęli zakopania w piachu i bezbłędnie odnaleźli drogę do mety. Mimo tego, że samochody rajdowe w pustynnych maratonach są wyposażone w GPS to wcale nie było takie proste - z relacji Łukasza Komornickiego dowiedzieliśmy się, że wiele rajdówek wyminęło Polaków, jadąc w przeciwnym kierunku. To byli pechowcy, którzy w ten sposób ostatecznie pogrzebali szanse na przyzwoity wynik. Komornicki i Marton dojechali za to do mety w dobrym czasie, minimalizując wczorajszą stratę. Po 4 etapach pustynnego szaleństwa (długość trasy około 1490 km) Polacy zajęli 10. miejsce w klasyfikacji generalnej "Desert Challenge 2002" oraz drugie w klasyfikacji aut w klasie T2 diesel!
-
Start w Dubaju uświadomił nam, że przed "Dakarem 2003" jest jeszcze sporo do zrobienia
- ocenia Łukasz Komornicki. -
Gdyby taka usterka zdarzyła się tam, gdzie ściganie trwa nie cztery dni a trzy tygodnie, od razu moglibyśmy powiedzieć "do widzenia" i wracać do domu. Mamy teraz niecałe 2 miesiące, żeby samochód zbudować właściwie od nowa. Jeśli chcemy osiągnąć przyzwoity wynik to nie ma mowy, żeby silnik psuł się po kilkudziesięciu kilometrach jazdy i żeby takiej usterki nie można było usunąć. Koniec-końców oczywiście bardzo się cieszę z naszego wyniku w "Desert Challenge". Jak na 4 dni zmagań z prychającym silnikiem to chyba jednak nie jest tak źle!
-
Dziś byłem na skraju załamania
- dodaje Rafał Marton. -
Serwis grzebał całą noc pod maską, rano wszystko grało jak należy, a po paru kilometrach znowu się zaczęło - silnik nie "ciągnął". Przestaliśmy liczyć czas, ja się skupiłem wyłącznie na moich notatkach, a Łukasz na omijaniu wydm. Bez radości wjechaliśmy na metę, myśląc że jesteśmy gdzieś daleko, minimum w okolicach drugiej "dziesiątki" w klasyfikacji końcowej. Na mecie jednak spotkała nas niespodzianka - mimo, że jechaliśmy spokojnie, ale uniknęliśmy - jak często mówimy - "poszukiwania malin" i poprawiliśmy nasz czas! Trafiliśmy do mety mimo, że droga przed nami była rozjeżdżona jak na poligonie, z tysiącami kolein we wszystkich kierunkach. My nie błądziliśmy, ale kiedy minęło nas w przeciwnym kierunku parę samochodów, była taka chwila zastanowienia - to my, czy oni mają rację? Koniec-końców nam udało się, ale ci którzy nas mijali chyba już nie zdążą na dzisiejszy bankiet...
W klasyfikacji samochodów "Desert Challenge 2002" zwyciężył kierowca Mitsubishi Stephane Peterhansel (sześciokrotny zwycięzca "Dakaru" w kategorii motocykli, w Dubaju debiutował za kierownicą prototypowego Mitsubishi Pajero Evolution) przed Jean-Pierre Fontenayem (słabiej o 42 minuty) i Miki Biassonem, który do lidera stracił 49 minut. Warto zauważyć, że pierwsze 3 miejsca w klasyfikacji generalnej przypadły Mitsubishi.
Wśród motocykli zdecydowanie zwyciężył Cyril Despres z Francji (ekipa fabryczna KTM) przed Alfie Coxem (zawodnik z RPA, triumfator "Dakaru"; KTM ) oraz motocyklistą z Emiratów Khalidem Khamisem (Honda). Polacy pojechali w bardzo dobrym stylu - po 4 etapach Marek Dąbrowski zajął 8. miejsce w "generalce" motocykli. Pozycja Jacka Czachora nie jest jeszcze potwierdzona, ale drugi Polak jest najprawdopodobniej w drugiej "dziesiątce" sklasyfikowanych.
Ekipa "Orlen Team" wraca do kraju już w poniedziałek. Przylot na Okęcie w godzinach wieczornych.