Kierowcy zapłacą za Euro 2012!

Otóż litr benzyny kosztuje około dwóch złotych dziesięciu groszy. Tyle życzy sobie producent. Pozostałe dwa złote trzydzieści groszy to suma, jaką każdy tankujący obywatel zasila budżet naszej ojczyzny.

Niestety wygląda na to, że dla polityków to i tak za mało. Ponieważ deficyt, niczym czarna dziura, nieustannie się rozrasta, na nasze nieszczęście, do łask wraca pomysł przywrócenia zapomnianego już podatku drogowego. Źródła zbliżone do rządu donoszą, że w Ministerstwie Gospodarki pracuje specjalny zespół zajmujący się tym pomysłem. Projekt rozporządzenia w tej sprawie ma trafić na biurko premiera do końca maja.

Jak powiedział nam Leopold Pieniążek - podsekretarz stanu w Ministerstwie Gospodarki, powrót do uiszczanych osobno opłat drogowych może być dla Polski jedynym ratunkiem.

Chociaż podatek ten wliczony jest w cenę paliwa nie jest nowością, że znaczna część pieniędzy zamiast trafiać do drogowców, grzęźnie w administracji. Wprawdzie ostatnio Polska otrzymała na rozbudowę infrastruktury pokaźne dotacje z UE, ale już dziś wiadomo, że nie pokryją one wszystkich kosztów. Wielkie inwestycje związane z przygotowaniami do Euro 2012 wymagają dodatkowych źródeł finansowania. W związku z organizacją imprezy takiej rangi ciąży na nas ogromna odpowiedzialność. Zadaniem rządu jest wywiązanie się z tego przedsięwzięcia w taki sposób, by umacniać wizerunek Polski na arenie międzynarodowej, jako solidnego partnera, profesjonalnie wywiązującego się ze swoich zobowiązań - dodał podsekretarz.

Póki co nie wiadomo jeszcze jaką formę miałby przyjąć nowy podatek. Najprawdopodobniej na potrzeby Polski zaadaptowany zostanie tzw. "system czeski", w którym kierowca musi wykupić na stacji lub na poczcie specjalną winietę uprawniającą go do poruszania się po drogach publicznych. Nie musimy chyba dodawać, że na związane z tym obniżki cen paliw raczej nie ma co liczyć...