Kierowcy tzw. tirów są skazani na rosyjską ruletkę
Wśród zawodów, których przedstawiciele zasługują w ostatnich dniach na szczególny szacunek, są też kierowcy pojazdów ciężarowych. "Musiałem się dzisiaj wybrać do Słubic, więc przejeżdżałem przy granicy w Świecku. Stwierdzam, że każdy obywatel kraju powinien zobaczyć, co tam się dzieje. Podczas gdy miasta są opustoszałe, ruch aut osobowych zamarł, a rząd ogranicza nawet spacery, ciężarówki kursują po prostu jedna za drugą, próbując utrzymać gospodarkę i dostawy na jakimkolwiek poziomie. Robi to wrażenie" - pisze jeden z internautów.
Ciężko pracują, sporo ryzykują. Pisaliśmy niedawno o perypetiach pana Piotra, który pomimo niepokojących objawów chorobowych na próżno zabiegał o wykonanie testu na obecność koronawirusa i objęcie kwarantanną, musiał ruszać dalej w trasę. A na tym przecież nie koniec. Wystarczy przejrzeć fora i serwisy, zajmujące się tematyką pracowników transportu międzynarodowego...
Mamy się izolować, unikać kontaktów z innymi osobami? Tak zaleca rząd i władze sanitarne, tymczasem kierowcy ciężarówek, którzy kursują do Skandynawii i korzystają z promów pływających po Bałtyku, nie mogą być pewni, że będą nocować na nich sami.
Serwis 40ton.net przytacza komunikat w tej sprawie, opublikowany przez armatora Unity Line. "Szanowni spedytorzy, w związku z epidemią koronawirusa, nasza firma podjęła szereg działań mających na celu zapobieganie jego rozprzestrzeniania się, jednak nie jesteśmy w stanie zagwarantować Państwa kierowcom na wszystkich promach kabin jednoosobowych. (...) Prosimy o świadome wybieranie naszego serwisu i informowanie kierowców o warunkach, które mogą napotkać w czasie podróży morskiej. Liczymy na państwa współpracę w tych trudnych dla wszystkich okolicznościach."
W komentarzach przewijają się opowieści kierowców, niejako skazanych rosyjską ruletkę - spędzanie czasu w ciasnych kajutach w towarzystwie jednej lub nawet dwóch innych osób, najczęściej zupełnie obcych.
Wielkie poruszenie w środowisku wywołała historia polskiego kierowcy, który w środę, 18 marca, uczestniczył w kolizji drogowej we Włoszech i utknął nieopodal Bergamo, w samym epicentrum epidemii. Został przebadany, lecz pomimo niestwierdzenia zakażenia, ze względu na wymogi kwarantanny nie mógł opuścić kabiny uszkodzonej ciężarówki. W pewnej chwili zaczęło brakować mu jedzenia i czystych ubrań. Apel o pomoc p. Arturowi opublikował polonijny portal polacywewloszech.com. Szwagier kierowcy zorganizował zbiórkę w internecie w celu zgromadzenia około 4 tysięcy euro potrzebnych, by ściągnąć pojazd do Polski. Udało się i ostatecznie cała sprawa zakończyła się szczęśliwie.
W Hiszpanii rząd porozumiał się ze stowarzyszeniami przewoźników i zobowiązał się do dostarczenia kierowcom ciężarówek 4 milionów masek higienicznych. Komentarze pod tą wiadomością: "A u nas... Szkoda gadać".
Telewizja wielokrotnie pokazywała obrazki z granic, gdzie czekający nawet ponad dobę kierowcy ciężarówek są dokarmiani i pojeni przez mieszkańców okolicznych miejscowości, lokalne samorządy i firmy. Czy tak to jednak powinno wyglądać? Oddolne, spontaniczne inicjatywy i gesty ludzi dobrej woli zamiast zorganizowanej pomocy ze strony państwa?
Jak wynika z wpisów w internecie polscy "tirowcy" są zmęczeni, rozgoryczeni i czują się opuszczeni. Tymczasem zamknięcie polskich granic zostało przedłużone do 13 kwietnia. Weszły w życie nowe ograniczenia, dotyczące możliwości przemieszczania się. W pracy kierowców "wykonujących przewóz drogowy w ramach międzynarodowego transportu drogowego lub międzynarodowego transportu kombinowanego w rozumieniu przepisów o transporcie drogowym" nic się na razie nie zmienia. Po przyjeździe do kraju nadal nie będą poddawani kwarantannie ani otaczani jakąś specjalną troską.