Kierowca Type R zabił 14-latkę. Internet kipi od oskarżeń. Czy słusznie?
Piątkowy wieczór. Na jednej z warszawskich ulic pod kołami Hondy Type R ginie czternastoletnia dziewczynka. Okazuje się, że kierowcą szybkiego, sportowego samochodu, napędzanego silnikiem o mocy ponad 300 KM, był 26-letni Kamil G., doskonale znany policji pirat drogowy, oskarżany także o oszustwa, wyłudzenia i inne przestępstwa kryminalne. Takie sprawy zawsze bulwersują opinię publiczną i zawsze też prowokują podobne komentarze internautów.
"koko": "Czego chce jeszcze policja? Facet nie miał uprawnień do poruszania się po drodze i zabił człowieka - czy to nie wystarczy, czy trzeba zbadać czy w/w kierowca ma jakiegoś wujka wysoko postawionego? Zamknąć gościa jak za morderstwo na 25 lat i sprawa załatwiona".
"misiek89": "takiego śmiecia recydywistę to powinni sądzić za morderstwo".
"olo": "Pewnie synek jakiegoś czerwonego prominenta z nowej władzy, łapy lepkie teraz podwójnie mają, bo wiadomo 8 lat przy korycie nie byli, normalny człowiek gniłby w pace, potem 5 razy zdawał na te prawo jazdy".
"Paweł": "Kara śmierci to jedyna kara dla takiego śmiecia."
"Greg: "Taki bandyta, bezwzględne pozbawienie wolności, to morderca, może tatuś adwokat wyciągnie synusia i znowu będzie zabijał na drogach , bo kto takiemu zabroni, bogaty może, tylko szkoda niewinnych ludzi, ale niestety takie mamy prawo i sądy".
Internet kipi od oskarżeń i wydaje surowe wyroki. Dostarcza w ten sposób coraz to nowych argumentów zwolennikom powołania sądów ludowych, w których o winie i karze decydowałyby nie pięknoduchy w prawniczych togach i z kodeksami pod pachą, nie wykształcone na uniwersytetach inteligenciki, uwikłane w rozmaite podejrzane układy i podatne na naciski, lecz zwykli obywatele. Wolni od moralnych rozterek, nie tracący czasu na żmudne dociekanie prawdy, dzielenie włosa na czworo. Białe jest białe, a czarne czarne, bez odcieni szarości. Kto wie, być może wróciłyby znane z niektórych starożytnych cywilizacji zasady wymiaru sprawiedliwości: oko za oko, ząb za ząb, życie za życie. Czy tego właśnie chcemy i oczekujemy? "Panie Ziobro. Zrób Pan w końcu porządek w tych sądach" - wzywa "Kaz", a wtóruje mu wielu innych internautów.
Mimo wszystko zalecalibyśmy jednak ostrożność. Owszem, dotychczasowe postępowanie Kamila G., fakt, że jest recydywistą, kilkakrotnie zatrzymywanym za jazdę bez stosownych uprawnień do prowadzenia pojazdów mechanicznych, które utracił w lutym ubiegłego roku świadczą przeciwko niemu (a okoliczności, w jakich odzyskał prawo jazdy, przeciwko systemowi wymiany informacji w polskim sądownictwie). W sieci nie brakuje też filmików, pokazujących styl jazdy kierowcy hondy - delikatnie mówiąc wielce naganny. Trudno jednak wykluczyć, że akurat tego feralnego wieczoru Kamil G. jechał zgodnie z przepisami, a tragiczny wypadek był skutkiem nieszczęśliwego splotu wydarzeń. Po prostu zarówno domniemany sprawca tragedii, jak i jej ofiara znaleźli się razem w niewłaściwym czasie i miejscu.
Trzeba przyznać, że wśród oskarżycieli, jednoznacznie potępiających Kamila G. i żądających dla niego najwyższego wymiaru kary, trafiają się także, aczkolwiek zdecydowanie mniej liczni, jego obrońcy. Powołują się na informacje, że nastolatka wbiegła na jezdnię za piłką.
Podobno dziewczynka wybiegła na ulicę goniąc piłkę... Ale tego też nie wiemy na pewno. Tak samo, jak nie potrafimy wiarygodnie ocenić prędkości, z jaką jechało auto w chwili uderzenia w dziewczynkę
"To nie jest wina tylko i wyłącznie kierowcy. Owszem, przekroczył prędkość i to najprawdopodobniej znacznie. Ale co w centrum miasta na ulicy robi dziecko? W piłkę gra się na boisku, a nie na ruchliwej ulicy. Także wina nie jest w 100% kierowcy. Współwinna jest również dziewczynka, a w zasadzie jej rodzice, że pozwalają dziecku na zabawy piłką przy ruchliwej ulicy" - pisze "qqq".
"Kiedy (...) ruszyłem spod bloku, nagle chłopak wybiegł spomiędzy samochodów i uderzył w samochód w okolicy przedniego koła. Do matki obserwującej go z okna odpowiedział "chciałem zrobić kupę". Gdyby ułamek sekundy wcześniej wybiegł, wpadłby przed samochód. Zdałem sobie wtedy sprawę, że niewiele mógłbym zrobić mimo kilku km/h, aby wtedy nie najechać na niego z powodu czasu reakcji. Myślę, że nikt nie ma szans uniknięcia potrącenia kiedy ktoś wyskoczy niespodziewanie na jezdnię. Przesadzona - moim zdaniem- jest krytyka kierowcy i niedostrzeganie winy dziewczyny" - dzieli się swoimi przemyśleniami "erek" w oparciu o osobiste doświadczenie.
Podobno dziewczynka wybiegła na ulicę goniąc piłkę... Ale tego też nie wiemy na pewno. Tak samo, jak nie potrafimy (my, laicy, ale też i specjaliści nie dysponujący odpowiednim oprzyrządowaniem) wiarygodnie ocenić prędkości, z jaką jechało auto w chwili uderzenia w dziewczynkę. Nie da się tego uczynić wyłącznie na podstawie opublikowanego w Internecie zdjęcia, ukazującego uszkodzenia, których doznała honda wskutek wspomnianego wypadku.
Wątpliwości i znaków zapytania jest jak widać wiele. Dlatego naprawdę warto wstrzymać się z ferowaniem wyroków. Nawet jeżeli współczujemy rodzinie ofiary piątkowego wypadku i bardzo nie podoba się nam człowiek posądzony o jego spowodowanie.