Jeremy Clarkson o Teorii Darwina: "Natura popełniła błąd"
Wszystko wskazuje na to, że dni Jeremy’ego Clarksona w BBC są już policzone. W felietonie na łamach brytyjskiego "The Sun" ekscentryczny prezenter sugeruje, że nie wróci już na antenę w charakterze prowadzącego "Top Gear".
Clarkson, w charakterystyczny dla siebie sposób, doszukuje się przyczyn swojej trudnej sytuacji w... Teorii Darwina. "Natura popełniła błąd, gdy stworzyła dinozaury. Były zbyt duże, zbyt brutalne... Pewnego dnia, wszystkie dinozaury wyginęły i teraz, wiele lat od ich odejścia, po ich stracie nikt nie płacze. Dla tych wielkich kreatur nie było na świecie miejsca" - czytamy w "The Sun".
Twórca "Top Gear" daje też do zrozumienia, że decyzje, co do jego przyszłości w BBC już zapadły. "Możecie pisać tyle petycji, ile tylko chcecie i prosić o pomoc polityków ze wszystkich stron świata. Ale ten dzień musiał nadejść - trzeba pożegnać wielkie potwory i żyć dalej" - napisał Clarkson.
Warto jednak zwrócić uwagę na fakt, że oprócz zawieszenia emisji pozostałych odcinków aktualnej serii "Top Gear" i przeproszenia widzów, przedstawiciele BBC nie wydali jeszcze żadnego oficjalnego komunikatu w sprawie zwolnienia Clarksona. Niewykluczone więc, że felieton w "The Sun" ma na celu wymóc na szefostwie stacji pozytywne dla Clarksona decyzje.
Prezenter jasno daje bowiem do zrozumienia, że sam również ma dość sytuacji, w których kilka słownych żartów urasta do miana międzynarodowych skandali.
Wygląda jednak na to, że "Top Gear" w jego obecnym kształcie nie wróci już na ekrany telewizorów. Pod uwagę branych jest kilka scenariuszy - wśród nich zastąpienie kontrowersyjnego prezentera inną gwiazdą. Nowy prowadzący miałby jednak arcytrudne zadanie - pod petycją o przywrócenie do pracy wielbionego przez widzów Clarksona podpisało się już przeszło 110 tys. osób.
Jest też raczej mało prawdopodobne, by 55-letni Clarkson na dobre zniknął z telewizji. "Top Gear" emitowany był w 170 krajach świata, a każdy nowy odcinek przyciągał przed ekrany telewizorów przeszło 5 mln ludzi. Niewykluczone więc, że już wkrótce zobaczymy Clarksona w "nowych barwach"...