Jedziesz sam? Przyjmij mandat
Tę regułkę zna już chyba każdy kierowca: przed ukaraniem mandatem policjant musi nas pouczyć o prawie do odmowy jego przyjęcia. Niewiele osób jednak wie, co oznacza i jakie niesie konsekwencje skorzystanie z tego prawa.
Jeśli podejmiemy decyzję o odmowie przyjęcia mandatu, policjant automatycznie wypisze wniosek o ukaranie do sądu grodzkiego. Następnie puści nas wolno. Ale to nie koniec sprawy.
Następnie należy spodziewać się wezwania na komisariat celem złożenia wyjaśnień. Nie ma się czego bać, to nie są przesłuchania znane z filmów. Opisujemy po prostu sytuację tak, jak ją widzieliśmy, starając się uzasadnić przyczyny odmowy przyjęcia mandatu. Następnie nasze zeznanie wraz z zeznaniem świadka (policjanta) trafia do sądu grodzkiego.
Jeśli materiał dowodowy nie wzbudza wątpliwości, tzn. np. zeznanie policjanta mówi, że jechaliśmy 80 km/h, a my twierdzimy, że 50 km/h, to żadnej rozprawy nie będzie. Sąd wyda po prostu wyrok w trybie nakazowym, co oznacza, że dostaniemy po prostu wyrok, dostarczony pocztą do domu. Praktyka wskazuje, że warto go przyjąć do wiadomości i grzywnę (mandat wystawia policja) zapłacić. Oczywiście, od takiego wyroku przysługuje prawo złożenia sprzeciwu (trzeba je złożyć do siedmiu dni) i wówczas odbywa się normalna rozprawa w sądzie grodzkim.
Normalna rozprawa w sądzie będzie się toczyć również wtedy, jeśli materiał dowodowy będzie wątpliwy. Wówczas zarówno my, jak i świadek (policjant), dostaniemy wezwania do sądu, gdzie odbędą się przesłuchania stron. Ale uwaga: jeśli w momencie zdarzenia jechaliśmy sami, a policjantów było dwóch, to praktycznie nie mamy szans na korzystne rozstrzygnięcie! Polskie prawo zakłada bowiem, że świadkowie muszą mówić prawdę, natomiast obwiniony może zarówno odmówić składania zeznań w całości, może odmówić odpowiedzi na konkretne pytania, ale może również kłamać.
Dlatego zeznania świadków, szczególnie policjantów, którzy są funkcjonariuszami zaufania publicznego, dla sądu są święte. Ponadto nie można liczyć na to, że drugi policjant, który wcale nie uczestniczył w spornej kontroli (bo np. zajęty był innym kierowcą), nie będzie świadkiem. Jeśli będzie potrzeba, będzie świadkiem i zezna to samo, co jego kolega.
Warto również pamiętać, że do siedmiu dni możemy zmienić zdanie i zgłosić policji, że mandat przyjmujemy. Już w sądzie również możemy pójść na ugodę z oskarżycielem publicznym (policją) i uzgodnić wyrok (grzywnę) bez przeprowadzania rozprawy. W praktyce oznacza to przyjęcie grzywny w wysokości zaproponowanego przez policjantów mandatu, sąd zaś może nas zwolnić z kosztów postępowania (na tym etapie nie są wysokie, wynoszą kilkadziesiąt złotych).
A jeśli zdecydujemy się na rozprawę? W razie porażki sąd może ukarać nas grzywną do 5 tys. zł (tego argumentu używają policjanci podczas kontroli, usiłując "zachęcić" kierowcę do przyjęcia mandatu).
Trzeba jednak pamiętać, że sąd bierze pod uwagę również wysokość naszych zarobków, więc zwykle będzie to o wiele mniej. Ale może być więcej niż chcieli policjanci - oprócz grzywny dochodzą bowiem również koszty sądowe.
Dodajmy jeszcze, że wyrok skazujący oznacza automatycznie przyznanie punktów karnych. Będzie ich tyle, ile chciała policja.
Co więc robić, jeśli wiemy, że zarzucanego nam wykroczenia nie popełniliśmy? Decyzja o przyjęciu mandatu nie jest ostateczna, do siedmiu dni można ją zmienić. Można również od razu odmówić przyjęcia mandatu, a czas w którym policjant wykonuje swoją "papierkową" robotę, wykorzystać na zrobienie jak najbogatszej dokumentacji fotograficznej miejsca zdarzenia (miejsca postoju radiowozu, widocznych znaków itp).
No i jednak praktycznie konieczne jest posiadanie (w sądzie) świadka...