Jedziesz na wakacje na Chorwację? Nie tankuj na Węgrzech, Polacy dostają wyższą cenę
Oprac.: Mirosław Domagała
Polacy, którzy wkrótce wyruszą na wakacje na Chorwację, powinni unikać tankowania na Węgrzech. Turyści będą bowiem płacili za paliwo więcej niż Węgrzy. To efekt zmiany w konstytucji, wprowadzenia stanu wyjątkowego i rządzenia przez Wiktora Orbana za pomocą dekretów.
Od piątku tylko kierowcy samochodów na węgierskich tablicach rejestracyjnych będą mogli tankować na Węgrzech benzynę po niższej, limitowanej cenie - zapowiedział w czwartek szef kancelarii premiera Węgier Gergely Gulyas.
Obcokrajowcy za paliwo płacą więcej niż Węgrzy
Gulyas powiedział na konferencji prasowej, że na Węgrzech można było dotąd tankować po najniższej cenie w Europie i dlatego szczególnie w rejonach przygranicznych powstało zjawisko "turystyki paliwowej", zagrażając zaopatrzeniu w benzynę. Jak widać, na Węgry nie dotarły słowa Jacka Sasina, że to Polacy mają najtańsze paliwo w Europie...
Węgry wprowadziły w połowie listopada 2021 roku limit cen na paliwo w celu ograniczenia obciążeń finansowych ludności w sytuacji, gdy rośnie inflacja. Obecnie cena benzyny 95-oktanowej oraz zwykłego oleju opałowego nie może przekraczać 480 forintów (5,63 zł) za litr.
Sasin się pomylił. Węgrzy tankują taniej niż Polacy
Według Gulyasa kierowcy dopuszczali się nadużyć w związku z różnicą cen paliw na Węgrzech i w innych krajach, gdzie za litr benzyny trzeba zapłacić znacznie więcej. Dlatego zdecydowano się wyłączyć kierowców samochodów zarejestrowanych za granicą z możliwości zakupu tańszych paliw.
Cudzoziemcy będą nadal mogli tankować na Węgrzech, ale po cenie rynkowej.
Jak to wygląda w praktyce?
Kierowca tankuje benzynę i idzie do kasy zapłacić. Pracownik stacji patrzy na tablice rejestracyjne i jeśli są one węgierskie - nalicza niższą cenę. Jeżeli jednak paliwo tankuje ktoś z innego kraju, wtedy rachunek jest wyższy.
Ile Polacy zapłacą więcej?
Różnica w cenie jest spora. Benzyna dla Węgrów kosztuje 480 forintów, a dla obcokrajowców 680 forintów. Przeliczając to na polską walutę, paliwo dla Węgrów kosztuje - średnio - 5 złotych i 60 groszy, a dla obcokrajowców prawie 8 złotych - wylicza Krzysztof Berenda z redakcji ekonomicznej RMF FM.
Taka sytuacja może być sporą niespodzianką dla turystów m.in. z Polski jadących np. na urlop nad Balaton albo na wakacje na Chorwację.
Czy to zgodne z unijnym prawem?
Wprowadzenie innych cen paliw dla Węgrów, a innych dla obcokrajowców, może być naruszeniem unijnego prawa - ostrzega część prawników. Może być formą dyskryminacji i nierównego traktowania obywateli Unii Europejskiej, co jest niezgodne z unijnymi traktatami.
Węgierski rząd podkreśla natomiast, że o żadnej dyskryminacji nie ma mowy. Jak zaznacza, o cenie paliwa nie decyduje paszport kierowcy, tylko... tablice rejestracyjne auta. Jak Polak, czy Niemiec przyjedzie zatankować na węgierską stację, to przecież może to zrobić po takiej cenie jak Węgier, musi mieć tylko samochód zarejestrowany w tym kraju.
To bardzo sprytne rozwiązanie. Węgrzy jednak - jak słychać w Budapeszcie - nie boją się konsekwencji ze strony Brukseli.
Węgry to dziś kraj autorytarny
Węgry coraz bardziej zmierzają w kierunku państwa autokratycznego, którego nie pasuje do wartości wyznawanych w Unii Europejskiej. We wtorek, natychmiast po stosowanej zmianie konstytucji dokonanej przez węgierski parlament, premier Viktor Orban ogłosił stan wyjątkowy. Obowiązuje on od środy, a pretekstem do jego wprowadzenia jest trwająca już trzy miesiące wojna na Ukrainie. W praktyce stan wyjątkowy daje Orbanowi prawo do rządzenia za pomocą dekretów.
Węgry są również krajem odpowiedzialnym za blokowanie kolejnych sankcji na Rosję, związanych z zakazem importowania z tego kraju ropy naftowej. Pretekstem jest spodziewany wzrost cen ropy i gazu na Węgrzech.
Orban sprawuje funkcję premiera od 2010 roku. 16 maja przewodniczący partii Fidesz został po raz czwarty zaprzysiężony na stanowisko szefa rządu. "Węgry dla dobra jedności europejskiej nie zablokują sankcji, o ile nie przekroczą one węgierskiej czerwonej linii samoobrony gospodarczej, czyli nie zagrożą bezpieczeństwu energetycznemu kraju" - oznajmił wówczas w parlamencie.
***