Jechał 256 km/h i na czerwonym. Naraził 16 osób. "Wiele"?
Idiotyczna jazda motocyklisty ulicami Gdańska była niebezpieczna, doszło do sytuacji, która mogła narażać innych uczestników ruchu na utratę życia lub zdrowia. Prokuratura ma już opinię biegłych w sprawie motocyklisty, który pędził przez Gdańsk i Sopot łamiąc wszelkie przepisy, a potem pochwalił się tym w internecie.
Biegły z zakresu techniki i taktyki kierowania pojazdami ustalił m.in. maksymalną prędkość, z jaką jechał motocyklista - było to 256 km/h. Z opinii wynika również, że trzykrotnie doszło do sytuacji, która mogła narazić bezpieczeństwo innych kierowców. W pierwszym przypadku dotyczyło to 6 osób, a potem dwukrotnie pięciu.
- Teraz do prokuratora będzie należało dokonanie oceny, czy to zachowanie motocyklisty wypełnia znamiona przestępstwa, które jest przedmiotem postępowania przygotowawczego, a mianowicie spowodowania niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym - mówi prokurator Renata Klonowska, szefowa Prokuratury Rejonowej Gdańsk-Śródmieście. Zaznacza, że na taki wniosek będzie trzeba poczekać jeszcze kilka dni.
Zgodnie z przepisami, o katastrofie można mówić wtedy, gdy dochodzi do zagrożenia dla życia lub zdrowia wielu osób. Prawo nie określa jednak tego, co kryje się za słowem "wielu".
Nawet jeśli śledczy uznają, że doszło do przestępstwa zagrożenia katastrofą, to trudno będzie mówić o stawianiu komukolwiek zarzutów. Wciąż nie wiadomo bowiem, kim jest motocyklista, który pędził przez Gdańsk i Sopot.
- Tablica rejestracyjna na motorze nie pozwoliła na bezsprzeczne ustalenie sprawcy tego zdarzenia. Sam zapis monitoringu nie jest wyraźny. Ten zapis, który został przekazany biegłemu, który jest zabezpieczony w toku postępowania przygotowawczego, nie pozwala na jednoznaczne ustalenie tego sprawcy. Czynności w tym zakresie, zmierzające do ustalenia tego motocyklisty, prowadzi policja- wyjaśnia prokurator Klonowska.
Według naszych informacji, tablica rejestracyjna, którą widać na monitoringu, pochodziła z innego pojazdu.
Do niebezpiecznego rajdu ulicami Gdańska i Sopotu doszło na początku października. Film z nieodpowiedzialnej i ryzykownej jazdy został umieszczony w internecie. Widać na nim, jak kierowca ponad 20 razy przejeżdża na czerwonym świetle. Trasę z Podwala Przedmiejskiego w Gdańsku do okolic Kamiennego Potoku w Sopocie pokonuje w nieco ponad 7 minut. Przy przepisowej jeździe - nawet w nocy - powinno to trwać około 30 minut.