Jazda po alkoholu. Zmiana przepisów? Będzie wyższy limit?
Niedawno jeden z naszych stałych autorów, Clackson, wzywał do zastanowienia się, czy przepisy ruchu drogowego nie powinny być bardziej dostosowane do realiów życia. Są jednak dziedziny, w których takie, jak się to mawia, uelastycznienie prawa wydaje się niemożliwe, chociaż niewykluczone, że jednak się mylimy.
Świadczy o tym dyskusja wokół rzekomego zamiaru podniesienia limitu dopuszczalnej zawartości alkoholu w organizmie kierowców. O tym, że nad takim projektem pracuje Ministerstwo Infrastruktury, doniosła jedna z gazet. Informacja ta została szybko zdementowana przez ów resort, dlatego napisaliśmy o rzekomym zamiarze, ale pomysł padł i wzbudził żywą dyskusję. Oto wybór co bardziej charakterystycznych komentarzy internetowych...
"MIMO": "A może tak: jak ktoś ma 0,0 i przekroczy prędkość czy coś tam przeskrobie to mandat jak teraz. Jak ma do 0,2, to wszystko razy dwa. Jak ma od 0,2 do 0,5, to mandat razy sześć, jak od 0,5 do 1,0, to mandat razy piętnaście, powyżej 1,0 obligatoryjnie zabranie prawka na 15 lat (bez ograniczeń w postaci immunitetów, sędziów, prokuratorów i innych tego typu przykrywek). Punkty tak jak teraz. Każdy by się pilnował na maksa i każdy, kto by wypił piwo do grilla jechałby 100 razy bezpieczniej niż ten "trzeźwy" z nogą w podłodze. Proste jasne i super skuteczne."
"MF": "Myślę, że limity można by nieco zmienić. Do 0,8 promila powinien być mandat. Dopiero powyżej 1 promila jakieś poważniejsze konsekwencje. Ostatnio kolega w "trzeźwy poniedziałek" wydmuchał 0,3 promila. W sobotę popił, w niedzielę wypił 2 piwa. Widząc go, w życiu (...) nikt by nie przypuszczał, że jest nietrzeźwy. Policjant powiedział, że może mieć zatrzymane prawko nawet na rok. To już jest chyba przesada?"
"Rr": "W normalnych krajach dawka jest większa niż teraz u nas. Jeśli zwiększą to dobrze, bo ci, co mają się napić do upadłego, to i tak się napiją, a ci, którzy pojadą na imprezę i wypiją jedno czy dwa piwa w końcu skorzystają i nie będą się czuli wyalienowani w towarzystwie."
"Adamek": "Sam alkomat i procenty to nie wszystko, powinna być jeszcze oceniana motoryka kierowcy. Jakiś szybki test typu przejście po linii prostej lub tym podobne. Nie każdy reaguje identycznie na alkohol. Znam ludzi, którzy po małym piwie ze strachu jadą ostrożniej niż przed."
"WHU": "7 lat w Anglii. 3-4 razy w tygodniu legalnie kierowałem po 2 piwkach w pubie i nigdy nie spowodowałem ryzyka. Szczęście? Nie sądzę, bo wszyscy z kolegów tak robili i nikt nawet samochodu nie zarysował (podczas gdy ich żony regularnie na trzeźwo). Teraz mieszkam w Polsce i na rybach boję się piwko wypić, bo jak mnie jakiś matoł złapie, to zrobią ze mnie przestępcę. 100 % za podniesieniem limitów! 0,8 to bardzo rozsądna granica." "Tadek": "Jak przyjechałem do Ameryki na wakacje, byłem w szoku - wszyscy chlali na umór i do samochodu. Jednak policja interesuje się tym, jak jedziesz, a nie tym, ile masz wypite. Czasem, jak się mnie spytali, ile wypiłem, powiedziałem dwa piwa, to powiedzieli, że chyba żartuję (że tak mało). Ale spoko - jedź, tylko ostrożnie. Żadnego alkomatu, żadnych testów... Nie znaczy, że prawo jest ulgowe dla kierowców, wystarczy jakiś niebezpieczny manewr czy szybka jazda i już cię mają na masce! Najwyższy czas taki system wprowadzić w Polsce, bo stan twojego intelektu mówi znacznie więcej niż posiadanie tego 0,2 czy 0,5 promila!"
"Kamil": "Już dawno powinni to zmienić. Normalny człowiek wie, ile może wypić, żeby potem bezpiecznie prowadzić. Kontrole trzeźwości są przeważnie rano, żeby złapać nieboraka, który dzień wcześniej wypił 4 piwa. Ci, którzy faktycznie stwarzają zagrożenie i powodują wypadki nie mają we krwi 0,2 promila tylko 2 i więcej."
"zapytanie": "Są ludzie, którzy w jednym piwie widzą problem. I będą się ciskać, "zero", żadnych limitów. Zabierać auta za samo patrzenie na artykuły monopolowe etc. Wiecie, ile ludzi w tym kraju leczy się psychiatrycznie? Nikt im prawka nie zabiera. Szkoda tylko rodacy, że wam nie przeszkadza to, że w tym kraju po drogach, zupełnie legalnie, poruszają się ludzie biorący leki antydepresyjne, które wpływają na zdolność prowadzenia. Nie razi was to, że ludzie dostają prawo jazdy dożywotnio? W ciągu całego życia stan zdrowia człowieka się zmienia, można popaść w różne choroby, cierpieć na poważne dolegliwości, które dyskwalifikują daną osobę jako kierowcę. Taka osoba zupełnie legalnie może prowadzić auto, byle piwa nie wypiła! Owszem, lekarz poinformuje, że przy tym schorzeniu, zażywanych lekach, nie wolno prowadzić pojazdów mechanicznych, ale to tylko zdrowy rozsądek pacjenta. Czy dalej uważacie, że to jedno piwo to taki problem?"
Nie brakuje jednak osób, które wypowiadają się zdecydowanie przeciwko łagodzeniu alkoholowych limitów.
"Dasz Polakowi piwo, to będzie chciał dwa!" - zauważa, chyba nie bez racji "Gość".
"Nie rozumiem, jaki problem nie pić (...). Mam jechać, nie piję. I cała filozofia" - pisze "Krzysztof".
O pryncypialnej postawie licznych rodaków świadczy reakcja na wpis "Knura", który wyznał: "Na własnej skórze przekonałem się, że śmiało można jeździć przy 1,2 promila i nie spowodować wypadku. Kilka razy też jechałem przy 1,7, ale wtedy samochód trochę ucieka".
Wyznał i natychmiast otrzymał odpór.
"sylab": "I czym ty się chwalisz? Swoją głupotą, brakiem wyobraźni i odpowiedzialności?" "Cezar": "Chyba mózg przy okazji uciekł, żeby wsiadać za kółko tak nawalonym. I właśnie dlatego powinno być 0,00 promila, bo Polacy nie dorośli do jazdy po jednym piwie."
No tak, w tym wypadku raczej trudno myśleć o liberalizacji. Byłoby też dobrze, aby każdy kierowca we własnym dobrze pojętym interesie spróbował poznać swoją tolerancję na napoje wyskokowe i potrafił odpowiedzialnie ocenić, kiedy (w znaczeniu: w jakim czasie po wprowadzeniu do organizmu ostatniej dawki alkoholu) może usiąść za kierownicę, całkowicie trzeźwy i bez najmniejszych obaw o konsekwencje.