Hyundai mówi wprost - ekrany w aucie są niebezpieczne. Rozwiązanie jest jedno

Kiedyś ekran w samochodzie był oznaką nowoczesności oraz bogatego wyposażenia, a dziś coraz częściej pojawiają się głosy, że nie są one ani wygodne, ani bezpieczne. Do zwolenników fizycznych przycisków należy między innymi Hyundai, którego przedstawiciele w dobitny sposób wyjaśnili swoje stanowisko w tej sprawie.

Hyundai zachowa fizyczne przyciski w swoich samochodach

Trudno sobie wyobrazić nowy samochód bez ekranów we wnętrzu i nie wyobraża sobie go także Hyundai. W najnowszym modelu producenta, czyli Konie drugiej generacji, kierowca ma przed sobą dwa ekrany o przekątnej 12,3 cala każdy, przykryte wspólną taflą szkła. Oprócz nich znajdziemy jednak cały szereg przycisków fizycznych - skróty do poszczególnych funkcji systemu multimedialnego, pokrętła głośności oraz wyboru stacji radiowej, panel klimatyzacji z własnym wyświetlaczem, a także przełączniki do ogrzewania i wentylacji foteli oraz pokrętło wyboru trybów jazdy.

Reklama

Zaskakująco dużo tych przycisków, jak na nowoczesny samochód. Szef designu Hyundaia Sang Yup Lee wyjaśnił, dlaczego firma zdecydowała się iść nieco pod prąd współczesnym trendom:

Lee dodał jednocześnie, że Hyundai planuje przejście na sterowanie wyłącznie dotykowe, ale dopiero w samochodach z autonomią poziomu 4. (pozwalająca na całkowicie samodzielne poruszanie się pojazdu, ale zachowująca możliwość przejęcia pełnej kontroli przez kierowcę).

Dlaczego producenci rezygnują z przycisków na rzecz ekranów?

Kiedyś, żeby mieć ekran w samochodzie, trzeba było dopłacić do niego przynajmniej kilka tysięcy złotych. Dzisiaj technologia jest na tyle powszechna, że dla producenta taniej jest zrobić na przykład cyfrowe zegary, niż projektować i produkować analogowe, cyfrowe pozostawiając jako opcję. Zresztą niektórzy producenci oferują kilka wersji cyfrowych zegarów, aby nadal móc zarobić na dodatkach. Tym taniej jest więc zrobić panel klimatyzacji jako jedną z pozycji w menu na ekranie, niż fizyczny panel.

Coraz częściej pojawia się także argument, że jeśli wszystko przeniesie się na ekran, to można potem dowolnie zmieniać i dodawać funkcje oraz usprawniać obsługę całego samochodu. Takiego argumentu używa na przykład BMW, które zaskakująco szybko zaczęło stosować nowy układ deski rozdzielczej z dwoma ekranami umieszczonymi na dużym wspólnym panelu, z poziomu których steruje się nawet klimatyzacją. Auta są stale połączone z internetem i producent zapowiada, że klienci, nawet za wiele lat, będą mogli liczyć na usprawnienia i zmiany.

Czy ekrany w samochodzie mogą być niebezpieczne?

Jak najbardziej mogą. Tak stwierdził niemiecki sąd, który badał sprawę kolizji, do której doprowadził kierowca Tesli. Wypadł on z drogi w czasie deszczu, a jako przyczynę uznano fakt, że bawił się ekranem dotykowym, zamiast patrzeć na drogę. Argumenty oskarżonego, że musiał "bawić się" ekranem, ponieważ tylko z jego poziomu daje się wyregulować pracę wycieraczek w Tesli Model 3, nie spotkały się ze zrozumieniem sędziego.

Zdania, że ekrany są niebezpieczne, jest także Yves Bonnefont - Chief Software Officer w Stellantis. To o tyle znamienne, że to przecież koncern PSA (będący teraz częścią Stellantis) rozpoczął modę na przenoszenie obsługi całego samochodu na ekran, łącznie z panelem klimatyzacji. Jednak w najnowszych modelach znów można znaleźć fizyczne przełączniki, a nawet całe panele klimatyzacji z pokrętłami. Jak przyznał Bonnefont podczas wywiadu z nami, potrzebny jest odpowiedni balans, między obsługą dotykową a fizycznymi przyciskami. Natychmiastowy dostęp do podstawowych funkcji samochodu, to jego zdaniem kwestia nie tylko wygody, ale i bezpieczeństwa. I trudno się z tym nie zgodzić.

***

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Hyundai | Hyundai Kona
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy