"Główka już wychodzi"
Szkoły, studia, kursy doszkalające, egzaminy, rozmowy kwalifikacyjne. Wszystko, by kiedyś udało nam się zdobyć pracę, z którą, jak wiadomo, bywa różnie.
Niektórzy mają jednak więcej szczęścia - gwarancje zatrudnienia dostają już w dniu narodzin!
Wczoraj, pan Andrzej z Bydgoszczy, kierowca taksówki z 26-letnim stażem, wykonał chyba najtrudniejszy kurs swojego życia. Gdy do jego taksówki weszła młoda kobieta nic nie zapowiadało tego, co miało się wydarzyć.
"Początkowo nawet nie zauważyłem, że jest w ciąży. Dopiero jak już jechaliśmy, a pani zaczęła się kręcić i narzekać na bóle, zaczęło mi coś świtać" - mówi taksówkarz.
Niestety, samochód pana Andrzeja szybko utknął w korku na ulicy Kossaka - trwało właśnie odśnieżanie drogi. Kierowca zdążył jeszcze rozłożyć ciężarnej ceratę na siedzeniach i spróbował objechać przeszkodę. Przez radio poprosił centralę, by ta powiadomiła szpital.
Trud okazał się zbędny, bo już kilka minut później samochód utknął w kolejnym korku, którego przyczyną, tym razem, był remont nawierzchni. Dziecko nie zamierzało jednak czekać, pasażerka wkrótce zawołała, że "główka już wychodzi".
"Rzeczywiście była główka. Nie wiem, jak to się stało, ale nie spanikowałem" - opowiada reporterowi RMF.FM wciąż przejęty pan Andrzej. "Chwyciłem za tę główkę, później za ramiączka, delikatnie i jakoś tak dzieciątko wyskoczyło. Później jeszcze tak delikatnie przetarłem buźkę, zaczęło płakać. Wiedziałem, że już jest w porządku."
Chłopiec, który przyszedł na świat w taksówce jest zdrowy i waży około trzech kilogramów. Szef korporacji taksówkarskiej obiecał, że gdy tylko chłopiec dorośnie, może liczyć na pracę. Pan Andrzej dorobił się już w pracy kilku przydomków: "tata", "położny" czy "akuszer". Koledzy i znajomi dzwonią z gratulacjami.
"Jakoś się udało. Żadne bohaterstwo, robiłem, co mogłem. Przygoda życia... będzie o czym opowiadać" - tłumaczy taksówkarz.