Formuła zmian

Walka Michaela Schumachera o ósmy w karierze tytuł mistrzowski będzie trudniejsza niż ubiegłym roku. Jego rywalem staną się bowiem nie tylko inni kierowcy, ale i nowe przepisy, które mają na celu maksymalne wyrównanie szans.

Michael Schumacher nie boi się zmian...
Michael Schumacher nie boi się zmian...AFP

Pierwszy test generalny nowych zasad, a przede wszystkim bolidów - tak skrzętnie przygotowywanych do nowego sezonu - nastąpi już w weekend w Melbourne, gdzie w niedzielę wyścigiem o Grand Prix Australii zainaugurowane zostaną Mistrzostwa Świata Formuły 1 2005.

Zmiany, zmiany, zmiany...

Kierowana przez Maxa Mosleya Międzynarodowa Federacja Samochodowa (FIA) postawiła wysokie wymagania, zwłaszcza w kwestii silników. W myśl nowych przepisów muszą one wytrzymać dwa kolejne, pełne weekendy Grand Prix, czyli dwukrotnie więcej niż w ubiegłym roku. Większa wytrzymałość spowoduje zmniejszenie mocy, a tym samym prędkości bolidów.

Silnik będzie można wymienić wcześniej tylko w razie uszkodzenia, ale bolid cofnięty zostanie o dziesięć pozycji do tyłu na starcie (wymiana do kwalifikacji) lub będzie musiał startować z ostatniego pola (wymiana między kwalifikacjami a wyścigiem). Tylko kierowcy, którzy nie ukończą pierwszego z dwóch wyścigów, będą mogli "bezkarnie" sięgnąć po nową jednostkę napędową.

Ograniczono też do trzech liczbę kompletów opon dostępnych podczas weekendu. Sesje kwalifikacyjne w sobotę i niedzielę oraz sam wyścig muszą być przejechane na jednym zestawie, co także wymusza na producentach zwiększenie wytrzymałości. W wyniku twardszego ogumienia i zmniejszenia przyczepności kół kierowcy będą musieli wolniej wchodzić w zakręty i zwracać większą uwagę na utrzymanie opon w dobrym stanie.

Wymiana koła w czasie wyścigu będzie możliwa jedynie w przypadku ewidentnego uszkodzenia (np. przedziurawienie) , ale przy okazji postoju wykorzystanego do założenia nowych opon, które dozwolone jest także w razie zmiany warunków atmosferycznych, nie wolno będzie uzupełniać paliwa.

Wprowadzono też zmiany w aerodynamice, przez co zmniejszy się o 1/4 siła docisku działająca na bolidy. W tym sezonie przednie skrzydło musi być teraz zawieszone 15, a nie 10 cm nad nawierzchnią toru, a tylne skrzydło przesunięto o 15 cm do przodu.

Modyfikacja formatu sesji kwalifikacyjnych, to kolejna istotna zmiana. Zamiast - jak w poprzednim sezonie - jednego godzinnego sobotniego show, przewidziano dwie kwalifikacje. Nie będzie jednak powrotu do systemu pojawiania się na torze wszystkich bolidów ani też do terminu piątkowego. Dodano godziną sesję niedzielną, która zakończy się 180 minut przed rozpoczęciem wyścigu. Do ustawienia na starcie liczyć się będzie łączny czas przejazdów danego kierowcy z soboty i niedzieli. Tankowanie będzie możliwe przed niedzielną sesją, ale paliwa musi wystarczyć przynajmniej do pierwszego postoju w trakcie wyścigu.

FIA zapewnia, że w wyniku tych rozwiązań osiągnie trzy cele: ograniczy prędkość bolidów przez co zwiększy bezpieczeństwo kierowców; obniży koszty działalności ekip i uatrakcyjni wyścigi, zrównując szanse biedniejszych i bogatszych zespołów. Jednak już teraz szefowie teamów przyznają, że ich inżynierowie pracują nad nowymi rozwiązaniami technicznymi, umożliwiającymi nadrobienie straconych sekund w wyniku zmian.

"Schumi" wciąż faworytem

AFP

Po latach dominacji Ferrari i Michaela Schumachera ostatnio zainteresowanie rywalizacją w Formule 1 nieco spadło, a to spowodowało odpływ reklamodawców. W tej sytuacji szefowie FIA postanowili - przy pomocy zmian regulaminowych - ułatwić mniej zamożnym teamom walkę z najmocniejszymi ekipami.

Jednak w prasie motoryzacyjnej o wiele łatwiej znaleźć wyliczenia kolejnych rekordów, jakie może pobić Schumacher, niż kandydatów do zdetronizowania siedmiokrotnego mistrza świata, który zdobywał tytuły w ostatnich pięciu sezonach.

Najpoważniejszym rywalem Ferrari wśród konstruktorów powinien być - podobnie jak w ubiegłym roku - BAR-Honda, z Brytyjczykiem Jensonem Buttonem i Japończykiem Takumą Sato. Jednak za "czarnego konia" w 2005 roku uważa się team McLaren-Mercedes, w którego barwach będą startować Fin Kimi Raikkonen i Kolumbijczyk Juan Pablo Montoya.

- Jeśli tylko inżynierowie Mercedesa usunęli usterki silników, które nękały ten team w poprzednim sezonie, to umiejętności obu kierowców powinny wystarczająco utrudnić życie ekipie Ferrari. Myślę, że obydwaj mają wystarczający potencjał, żeby zdetronizować "Schumiego". Potrzebują do tego tylko dobrych bolidów - twierdzi trzykrotny mistrz świata Formuły 1 (1975, 1977, 1984), Austriak Niki Lauda.

Fisichella mierzy w zwycięstwo w Melbourne

Nie należy lekceważyć także ambicji Renault, zwłaszcza, że do zespołu wrócił Giancarlo Fisichella uważany przez wielu - także przez nas - za jednego z najbardziej niedocenianych kierowców F1. - Pierwszy raz jadę do Melbourne, mając nadzieję na walkę o zwycięstwo. Sprawy wyglądają dobrze - powiedział Włoch, który występował już tym zespole przed wykupieniem go przez francuski koncern z rąk rodziny Benettonów. - Mamy mocny pakiet. R25 (nowy model bolidu) przejechał sporo mil w trakcie zimy, a "set-up" jest lepszy z każdym dniem.

Wielką niewiadomą jest siła zespołu Williams-BMW, który w ostatnich sezonach regularnie włączał się do walki o miejsca na podium. W tym roku bolidy tej firmy poprowadzą Australijczyk Mark Weber i Niemiec Nick Heidfeld.

Ekipa Franka Williamsa straciła przed sezonem dwóch kierowców zaliczanych do ścisłej czołówki: Montoya przeszedł do teamu McLaren-Mercedes, a Ralf Schumacher zasilił ekipę Toyota- Panasonic. I właśnie Niemiec, razem z Włochem Jarno Trullim, mają poprowadzić japoński team do walki o mistrzostwo wśród konstruktorów.

Szumne zapowiedzi szefów Toyoty zweryfikują już pierwsze starty w sezonie, ale nie można zapominać, że stoją za nimi ogromne pieniądze. Budżet zespołu przekracza sumę 250 milionów dolarów i w Formule 1 ustępuje tylko funduszom, jakimi dysponuje Ferrari - około 300 mln.

Na torze w Melbourne Park przed rokiem triumfował Michael Schumacher i on także będzie faworytem w niedzielny wczesny poranek naszego czasu (start przewidziano na 4.00). Rywalizację na 19 obiektach już po raz drugi z rzędu kibice w naszym kraju będą mogli śledzić na antenie TV4.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas