Elektryczny bus zakończył testy nad Morskim Okiem. Problemem nie był zasięg

Zakończyły się testy elektrycznego autobusu kursującego z Palenicy Białczańskiej i z Zakopanego nad Morskie Oko. Nowy pojazd Tatrzańskiego Parku Narodowego (TPN) mający zastąpić zaprzęgi konne był testowany przez okres dwóch tygodni. Największym problemem nie okazał się zasięg.

Zakończono testy elektrycznego busa na trasie nad Morskie Oko.
Zakończono testy elektrycznego busa na trasie nad Morskie Oko.Paweł Murzyn East News

W poniedziałek zakończyły się testy elektrycznego busa na trasie do Morskiego Oka. Nowy nabytek Tatrzańskiego Parku Narodowego (TPN) mógłby w przyszłości zastąpić pracujące w pocie czoła zaprzęgi konne. Testy "elektryka" na trasie Palenica Białczańska - Morskie Oko to jeden z punktów zawartego porozumienia pomiędzy wozakami organizującymi transport konny, a obrońcami praw zwierząt.

Elektryczny autobus nad Morskim Okiem. Ma wady i zalety

W ciągu ostatnich dwóch tygodni autobus regularnie kursował z Palenicy Białczańskiej i z Zakopanego nad Morskie Oko. Zdaniem TPN pojazd sprawował się dobrze, a jego największą wadą nie okazał się zasięg.

Przez ostatnie dwa tygodnie przewoziliśmy osoby z niepełnosprawnościami, które o własnych siłach nie mogły dotrzeć nad Morskie Oko. Auto sprawdziło się dość dobrze, jeżeli chodzi o akumulatory, bo pełne ładowanie wystarczyło nawet na sześć kursów. Przystąpimy w kolejnych dniach do podsumowania szczegółowego testów i opracujemy wszystkie uwagi kierowców. Problemem na pewno jest to, że pojeździe jest tylko jedno miejsce na wózek inwalidzki.
skomentował Zbigniew Kowalski z TPN dla PAP

Elektryczny autobus zdał egzamin. Jest tylko jedno “ale"

To zadowalający wynik, ale testy pokazały inne mankamenty - tylko jedno miejsce na wózek inwalidzki oraz bezgłośną pracę silnika. Piesi turyści w większości przypadków nie słyszeli nadjeżdżającego pojazdu. Kierowca dodał jednak, że silnik o mocy 78 kW (106 KM) dzielnie radził sobie w górskim terenie.

Dobrze się nim jeździ pod górę, ale ponieważ jest to silnik w pełni elektryczny, nie wydaje żadnego dźwięku i tu jest pewien mankament, bo turyści idący szlakiem nie słyszą nadjeżdżającego z tyłu samochodu. Trzeba bardzo uważać, żeby kogoś nie potrącić. Z uwagi na teren parku narodowego nie używamy tu klaksonu. Czasami trzeba było przez otwarte okno krzyknąć, żeby turyści zeszli z drogi, zwłaszcza gdy padał deszcz.
tłumaczył kierowca Stanisław Gąsienica-Kotelnicki
Elektryczny pojazd dostarczył producent z Sanoka. Automet MiniCity Electric bazuje on na podwoziu do zabudowy Mercedesa Sprintera.Paweł Murzyn East News

Nawet sześć kursów na jednym ładowaniu. Wiele zależy od warunków

Kierowca autobusu wykonywał na jednym ładowaniu do czterech przejazdów, choć podkreślił, że auto byłoby w stanie pokonać ten dystans sześciokrotnie na jednym ładowaniu baterii. Testowy samochód ma system rekuperacji, co oznacza, że podczas jazdy w dół odzyskuje energię. Jak wyjaśnił kierowca, na tym dystansie można odzyskać do około 4 proc. baterii.

Testowany pojazd to Automet MiniCity Electric, czyli autobus wyprodukowany przez firmę z Sanoka. Bazuje on na podwoziu do zabudowy Mercedesa Sprintera. Może przewieźć do 16 osób, a jego zasięg to 200 km. Ma napęd na jedną oś, co stawia pod znakiem zapytania jego sprawność na górskich szlakach w okresie zimowym. W okresie jazdy testowej byli zabierani tylko pasażerowie z orzeczoną niepełnosprawnością.

W weekendy ruch pieszy na trasie był bardzo duży, więc nie było możliwości, żeby zrobić sześć kursów. Podczas dużego ruchu turystycznego, jazda pod górę trwała nawet godzinę, podczas gdy w dni powszedni, kiedy nie było ruchu pieszego jechało się 15 minut. Ze uwagi właśnie na ruch pieszy, a także pojazdy konne, trzeba było jeździć wolniej. To jest dość wąska droga poza tym mocno pod górę i jest sporo zakrętów, tak że trzeba być bardzo ostrożnym, żeby kogoś nie potrącić.
wyjaśnił PAP kierowca autobusu

Co zawarto w porozumieniu w sprawie koni na trasie do Morskiego Oka?

Przypomnijmy, że zawarte 17 maja porozumienie między Ministerstwem Klimatu i Środowiska oraz przedstawicielami wozaków i organizacji prozwierzęcych, zawiera 12 punktów, które mają pomóc rozwiązać obecny konflikt. Testy elektrycznego busa to tylko jedno z wielu ustaleń.

Zgodnie z zawartym kompromisem obciążenia dla koni zostaną ponownie przeliczone przez osobę wskazaną wspólnie przez Tatrzański Park Narodowy, organizacje społeczne i samorząd. Wyznaczony ekspert zostanie dodatkowo zaopiniowany przez Państwową Radę Ochrony Przyrody. Na ten czas TPN ma wstrzymać czasowo wydawanie kolejnych licencji dla fiakrów. W porozumieniu wozacy zobowiązali się do wydłużenia odpoczynku dla koni na górnym przystanku, czyli na Włosienicy, do 60 minut.Co więcej, TPN zainstaluje czujniki badające korelację między temperaturą i wilgotnością na przystanku początkowym na Polanie Palenicy oraz na Włosienicy. Zadaniem urządzeń będzie informowanie o przekroczeniu parametrów, które mogą być groźne dla zdrowia koni. Ponadto komisja weterynaryjna ma wyznaczyć nowe, bezpieczne warunki dla pracy koni na trasie w powiązaniu z zainstalowanymi czujnikami. Ustalono także, że do okresowych badań koni zostanie przyjęta piąta osoba - kolejny lekarz weterynarii. Komisja weterynaryjna będzie badała konie nie tylko przed sezonem, ale dodatkowo wyda rekomendacje po letnim sezonie. Komisja weterynaryjna ma też wydać rekomendacje dotyczące podkuwania koni.

Na tym jednak nie koniec, bowiem TPN zobowiązał się do także do zorganizowania spotkania w sprawie możliwości rekreacyjnego wykorzystania koni w innych miejscach parku, np. w Dolinie Kościeliskiej. Kolejnym punktem jest obniżenie limitu osób na wozie. Do tej pory na wozie mogło jechać 12 osób dorosłych i dwoje dzieci. Teraz będzie to 10 osób. Po ponownym przeliczeniu obciążeń dla koni może zapaść decyzja o ewentualnych dalszych rekomendacjach w tej sprawie.

"Wydarzenia": Wraca moda na retro w motoryzacjiPolsat NewsPolsat News
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas