Ekspert o dopłatach do aut elektrycznych: To za mało, by przekonać Polaków
Polski rząd zapowiedział nowy program dopłat do używanych samochodów elektrycznych. Jego budżet ma wynieść 1,6 mld zł, a bazowe dopłaty dotyczące aut ze średniej półki i wyniosą około 30 tys. zł. Czy zaproponowane rozwiązanie wpłynie na popularyzację elektromobilności i odmłodzenie polskiej floty samochodów?
Polski rząd chce przyspieszenia elektrycznej transformacji na polskich drogach, a pomóc w tym ma nowy program dopłat do używanych samochodów elektrycznych. Uwzględniony już w rewizji Krajowego Planu Odbudowy pomysł zakłada przeznaczenie na ten cel 370 mln euro, a więc około 1,6 mld zł. Dlaczego mowa tylko o pojazdach używanych? Decyzja ta podyktowana jest faktem, że w Polsce wciąż większość poruszających się po drogach pojazdów to modele z drugiej ręki. Według najnowszych danych średni wiek auta w naszym kraju to niemal 15 lat.
Dopłaty do używanych elektryków. Czy to ma sens?
W ramach rewizji KPO utworzony zostanie nowy instrument finansowy dotyczący pomocy w nabyciu pojazdów zeroemisyjnych przez osoby fizyczne. W przypadku dotacji do zakupu używanego pojazdu pomoc pokrywać będzie część ceny. Wsparcie wyniesie nie więcej niż 40 tys. zł dla osoby fizycznej. W przypadku leasingu czy wynajmu długoterminowego wysokość wsparcia nie będzie mogła przekroczyć wielkości opłaty wstępnej. Czy takie rozwiązanie faktycznie ma szansę przełożyć się na popularyzację elektromobilności i odmłodzenie polskiej floty samochodów?
Do powyższych pytań odniósł się Bartek Swatko. Ekspert spółki doradczej Deloitte uważa, że kwota zapisana w KPO na dopłaty nie spowoduje, że nagle Polacy masową zaczną kupować elektryczne auta. Jednak głównym celem programu wsparcia i rozwoju zielonej mobilności jest nie tylko zwiększenie liczby e-samochodów, ale przede wszystkim poprawa jakości powietrza, rozwój zeroemisyjnego transportu publicznego czy budowa infrastruktury do ładowania. Dzięki finansowaniu istnieje szansa na stopniowe przełamywanie stereotypów blokujących rozwój elektromobilności.
Nawet jeśli dopłata, tak jak zapisano w KPO, wyniesienie maksymalnie 40 tys. zł, dla statystycznego Kowalskiego będzie to zbyt mała zachęta, by kupić auto za ponad 100 tys. zł Myślę, że miarą sukcesu programu nie powinno być to, ile nowych bezemisyjnych aut pojaw się na naszych drogach, ale to, na ile ograniczymy najstarsze pojazdy z największym poziomem emisji.
Polska stanie się wysypiskiem dla zachodu?
Swatko zaznaczył także, że wsparcie do elektrycznych "używek" nie oznacza, że nasz kraj stanie się wysypiskiem dla "elektrycznego złomu z bogatszych krajów Unii Europejskiej". Ekspert podkreślił, że zapis w KPO zakłada, że auta objęte dopłatą nie mogą mieć więcej niż cztery lata. To z kolei oznacza, że ich stan techniczny będzie znacznie lepszy, niż większości obecnie kupowanych nawet kilkunastoletnich aut spalinowych.
Program dopłat do elektryków ma ruszyć jeszcze w tym roku. Chociaż wciąż czekamy na jego szczegóły, już teraz wiadomo, że oferowane wsparcie finansowe będzie mogło podwyższone o 10 proc., jeśli dana osoba złoży zaświadczenie o zezłomowaniu pojazdu spalinowego, który był w jej posiadaniu od co najmniej trzech lat. Co więcej - kwotę będzie można powiększyć o dodatkowe 10 proc. jeśli dochód danej osoby był niższy niż 135 tys. zł za rok poprzedzający złożenie wniosku o dotację. Jednocześnie w celu ograniczenia wsparcia najdroższych pojazdów elektrycznych, wprowadzony zostanie limit cenowy. W przypadku pojazdów używanych wyniesie on 150 tys. zł.