Dino i Biedronka w zmowie przeciw kierowcom? Kontrola UOKiK

Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów prowadzi postępowanie dotyczące działalności spółek Jeronimo Martins Polska i Dino Polska. UOKiK podejrzewa firmy o zmowę cenową dotyczącą warunków zatrudniania kierowców. Dowodów w sprawie szukano też w siedzibach kilku firm transportowych świadczących usługi dla sieci sklepów Biedronka i Dino.

UOKiK sprawdza czy Dino i Biedronka były w zmowie dotyczącej zatrudniania kierowców
UOKiK sprawdza czy Dino i Biedronka były w zmowie dotyczącej zatrudniania kierowcówAdam MajcherekINTERIA.PL

Jak informuje prezes UOKiK, w lutym i marcu - za zgodą sądu i w asyście policji - inspektorzy Urzędu przeszukiwali siedziby spółek Jeronimo Martins Polska i Dino Polska. Szukano dowodów na istnienie zmowy cenowej dotyczącej warunków zatrudniania kierowców

Dino i Biedronka w zmowie przeciw kierowcom? Interwencja UOKiK

Aktualnie trwa analiza zebranego materiału, chociaż - jak podkreślają przedstawiciele UOKiK - aktualnie postępowanie toczy się w sprawie, a nie przeciwko konkretnym przedsiębiorcom. Jeśli zabezpieczone dokumenty potwierdzą przypuszczenia Urzędu, kolejnym krokiem będzie wszczęcie postępowania antymonopolowego, postawienie zarzutów i - w konsekwencji - nałożeniem na firmy kar finansowych. Za udział w porozumieniu ograniczającym konkurencję grozi kara finansowa w wysokości do 10 proc. obrotu przedsiębiorcy. Menedżerom odpowiedzialnym za zawarcie zmowy grozi z kolei kara pieniężna w wysokości do 2 mln zł.

"Podejrzewamy, że przedsiębiorcy, którzy świadczyli usługi dla sieci Biedronka i Dino, mogli zawrzeć porozumienie, w myśl którego nie konkurowali pomiędzy sobą o pracowników. Sprawdzamy również, czy tego typu ustalenia mogły być koordynowane przez sieci handlowe. Skutkiem analizowanych praktyk byłby brak elastyczności zmiany pracy przez kierowców oraz ograniczenie tempa wzrostu ich płac
poinformował Tomasz Chróstny - prezes UOKiK

Zmowa Dino i Biedronki? Kierowcy zawiadamiają UOKiK

Wbrew pozorom nie chodzi o wyłącznie o zmowę cenową dotyczącą np. wynagrodzeń kierowców. Postępowanie dotyczy ewentualnego zjawiska o angielskiej nazwie no-poaching agreements polegającego na "niekonkurowaniu" o pracowników wykonujących usługi dla konkurencyjnych podmiotów. W przypadku Biedronki i Dino miały to być m.in. "zamrożenie" pensji na podobnym poziomie i "blokady" w dostępie do miejsc pracy kierowców, którzy rozstali się z poprzednim, konkurencyjnym pracodawcą obsługującym dane centrum dystrybucyjne.

Prawo zakazuje "wspólnego" ustalania pomiędzy podmiotami wysokości płac dla pracowników, karane jest też zjawisko o nazwie wage-fixing dotyczące opóźniania lub braku podwyżek. Stosując takie praktyki przedsiębiorcy chcą wyeliminować ryzyko, że pracownik odejdzie z pracy po otrzymaniu lepszej oferty u konkurencji.

Ile zarabia kierowca w Dino i Biedronce? Płace nie są rewelacyjne

Analiza ogłoszeń dotyczących pracy dla kierowców z prawem jazdy C i C+E sugeruje, że kierowca tzw. tira pracujący dla sieci dyskontów zarobić może między 6 a 7 tys. zł brutto. Zarobki są więc zauważalnie niższe niż wynagrodzenie, na jakie liczyć może kierowca z prawem jazdy C+E w transporcie międzynarodowym, ale dużą zaletą jest jazda na krótkich dystansach, sypianie we własnym łóżku i spędzanie wieczorów z rodziną. Od zdecydowanie niższej kwoty - około 5 tys. zł brutto - rozpoczynają się ogłoszenia dotyczące pracy dla kierowców z prawem jazdy kategorii C. 

Nowa Toyota GR YarisInteria.plINTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas