Czy da się jeździć 50 km/h? (film)

Końcówka roku to czas refleksji. Człowiek próbuje ogarnąć owe mijające 365 dni, dokonać bilansu zysków i strat... Pamięć jest wybiórcza. Swoje sukcesy zna każdy, większość z nas pomija natomiast własne porażki.

kliknij
kliknijINTERIA.PL

Wpisując się w nastrój, my także zrobiliśmy swój własny, drogowy, rachunek sumienia. Niestety, szybko okazało się, że w naszym przypadku aż prosi się o pokutę. Zamiast świecić przykładem, często zdarzało nam się naginać niektóre przepisy - przekraczać prędkość i objeżdżać korki na wszelkie możliwe sposoby. Wiemy jednak, że samo przyznanie się do wini i okazanie skruchy to za mało. Pokuta być musi!

Postanowienie było mocne - przez trzy dni jeździmy twardo trzymając się wszystkich przepisów ruchu drogowego. Będziemy świecić przykładem!

Oczywiście, najpierw trzeba się było do tego przygotować i wybrać odpowiednie auto. Padały przeróżne propozycje, łącznie z najbardziej ortodoksyjnymi. Pole manewru postanowiliśmy zaweżyć do trzech samochodów, które miały umocnić w nas poczucie skruchy - zaz tavria, yugo koral i łada 2107. Ostatecznie jednak, przyzwyczajenie do komfortu, osiągów i dobrego prowadzenia wygrało z mało kuszącą perspektywą uczynienia z siebie drogowego ascety. Jednogłośnie ustaliliśmy, że z tego trudnego zadania najlepiej wywiąże się nasz redakcyjny, bogato wyposażony ford c-max. Już po pierwszych kilku minutach naszego eksperymentu, dziękowaliśmy Bogu, że nie zdecydowaliśmy się na inne auto. A było to tak...

INTERIA.PL

Przymrozek - trzeba wyjść wcześniej. Na szczęście, nasz c-max na wyposażeniu ma podgrzewaną przednią szybę, wiec odpadł problem ze skrobaniem wyjątkowo oszronionej jak na tę zimę tafli. Ruch jak co dzień - sfrustrowani ludzie w wychłodzonych przez noc autach standardowo rwą się do pracy. Wyjazd z parkingu udało nam się pokonać już w 10 minut od wejścia do samochodu. Przed samym zjazdem, szczęśliwie, zepsuł się zapchany jelcz komunikacji miejskiej, dzięki czemu powstała luka, w którą bez wymuszania na kimkolwiek pierwszeństwa udało się nam wstrzelić. Kolejny punkt dla c-maxa - dobre przyspieszenie turbodoładowanego 1,8 l. diesla uratowało nas od kolizji z tłumem aut, które nie zważając na ludzi przechodzących przez ulicę, błyskawicznie wyrwały z za autobusu.

Pierwszą większą krzyżówkę pokonaliśmy już przy trzeciej zmianie świateł. Korzystając z okazji, chcielibyśmy upomnieć nerwowego pana z vw golfa, który strasznie nas otrąbił mocno podirytowany naszym zachowaniem. Drogi panie, po żółtym najczęściej jest już tylko czerwone, więc po co niby mamy się spieszyć? Przepisy jasno określają - jeżeli istnieje możliwość zatrzymania pojazdu przy palącym się "żółtym" to tak właśnie należy czynić. Nerwusy i piraci - kto wam dał prawa jazdy?!

INTERIA.PL

Następnym punktem kontrolnym na trasie było duże rondo. Tutaj nasz czas okazał się gorszy w stosunku do standardowej jazdy o 15 minut. W korkach, z prędkościami 10 km/h nie da się wprawdzie znacznie przyspieszyć, udało nam jednak się znaleźć sposób na to, by zwolnić.

Noblesse oblige - postanowiliśmy więc maksymalnie ułatwić innym bezproblemowy dojazd do pracy. Prawda, czuliśmy się jak ostatni frajerzy zwłaszcza, że pozostali uczestnicy ruchu szybko nas wyczuli... Prawie każdy chciał się wcisnąć, a my grzecznie to ułatwialiśmy. Trzeba sobie pomagać! My mamy przecież w naszym c-maxie climatronic, podgrzewane fotele i niezły system audio, ale taki pan w polonezie musi się strasznie męczyć z ledwie dwoma dyszami nawiewów i huczącym non-stop łożyskiem oporowym sprzęgła. Rozumiemy to - niech jedzie.

INTERIA.PL

Na ostatnim, większym skrzyżowaniu przydarzył się nam bardzo niemiły incydent. Standardowa krzyżówka, jeden pas do jazdy na wprost z "prawoskrętem". Skręcamy w prawo. Błysnęła strzałka, kolumna żwawo ruszyła. I tym razem, dynamiczny fordowski TDCi uratował nas od nieszczęścia. Fakt - można nie wiedzieć o tym, że przed zieloną strzałką należy się zatrzymać, ale nieznajomość prawa nie zwalnia od jego przestrzegania. Zresztą po co od razu te nerwy? Zdarte opony i nagły przypływ adrenaliny nie upoważniają przecież do to tego, by nas wyzywać, grozić uszkodzeniem ciała (jakiś niezrozumiały bełkot o wyrywaniu nóg) i tłuc pięścią w dach. Zresztą, gdyby nie nasza szybka reakcja (i nisko położony moment obrotowy) nerwowy pan musiałby się tłumaczyć w zakładzie ubezpieczeniowym. Tico zaparkowane w tyle c-maxa raczej nie wyglądałoby zbyt ciekawie.

INTERIA.PL

Podsumowując, po przyjeździe do redakcji postanowiliśmy zakończyć nasz eksperyment dochodząc do wniosku, że cała ta pokuta może wyrządzić więcej szkody niż pożytku. Wioski są okrutne. Samodzielna, heroiczna walka o przestrzeganie przepisów i kulturalne zachowanie na drodze skazana jest, niestety, na porażkę.

Więcej możemy natomiast powiedzieć o testowanym fordzie, który okazał się być bardzo wygodnym autem. 115 konny silnik - 1,8 TDCi - zapewnia bezpieczne osiągi przy umiarkowanym zużyciu paliwa. Kojąc nerwy podgrzewanymi fotelami, climatronikiem i dobrym audio zużycie paliwa wyniosło koło 8 l/100 km. Decydując się na c-maxa, warto dopłacić za sterowanie radia przy kierownicy, podgrzewaną przednią szybę i konsole środkową z podłokietnikiem. Zwłaszcza ta ostatnia bardzo się przydaje. Pomyślano o miejscu na kubki z kawą (lub ziołową herbatką na uspokojenie) a podłokietnik pozwala zająć wygodną pozycje, niezależnie od tego czy jedziemy w długiej trasie, czy właśnie stoimy w 3 kilometrowym korku czytając z nudów rewelacje o nowym biuście Britney Spears.

A co z naszą pokutą? Cóż, przyznaliśmy się bez bicia - w mijającym roku wcale nie byliśmy aniołkami. Smutne, ale zapewne znów będzie nam się zdarzać przekroczyć prędkość, wyprzedzić na ciągłej czy wepchać się gdzieś "na siłę". Mamy jednak pewne usprawiedliwienie naszego pośpiechu i nadzieję, że nam wybaczycie - przecież wszystko to robimy dla Was drodzy czytelnicy!

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas