Czasem lepiej wezwać policję...
Zawiadomienie policji po wypadku jest ważną rzeczą. Często zależy od tego wypłata odszkodowania.
Wypadek i kolizja różnią się reakcją policji. Do wypadków drogówka przyjeżdża zawsze, ze względu na ofiary. Do kolizji policjanci jadą, gdy pozwalają na to okoliczności, np. liczba innych wezwań z rejonu.
Jeżeli policja nie może przyjechać, odnotuje zgłoszenie. Rozstrzygnięcia funkcjonariusza na miejscu zdarzenia są teoretycznie niepodważalne. Teoretycznie, bo towarzystwa ubezpieczeniowe mają zwykle własne zdanie. Jeśli tylko jest to dla nich korzystne, nie uznają notatki policyjnej z miejsca zdarzenia. Zazwyczaj twierdzą wtedy, że funkcjonariusz był na miejscu po fakcie i sporządził notatkę w oparciu o relacje uczestników. Nie jest to prawda, gdyż policja ma obowiązek zebrać relacje świadków i zabezpieczyć dowody. Policjant analizuje też miejsce zdarzenia: obserwuje położenie pojazdów, uszkodzenia, ślady pokolizyjne na drodze, często sporządza dokumentację fotograficzną. Wszystkie to znajduje się później w notatce.
Podawane przez TU powody odmowy wypłaty odszkodowania często różnią się od ustaleń policji i nie są poparte żadnymi dowodami, jak np. opinią rzeczoznawcy. Nie twierdzą, że funkcjonariusz poświadcza nieprawdę, ale sugerują, że kolizji nie było, a klient chce wyłudzić odszkodowanie i kierują sprawę do prokuratury. Oczywiście, notatka policyjna nie ma znaczenia.
Bywa, że TU przypisuje poszkodowanemu tzw. przyczynienie się do kolizji i zmniejsza sumę odszkodowania o 50%, a nawet 70%. Tym samym, poszkodowany jest jakoby winien kolizji w 70%, mimo że policyjna notatka jasno ustala winnego.
Kwestionowanie ustaleń policji jest bezprawne, ponieważ policjant na miejscu kolizji czy wypadku pełni funkcje organu orzekającego o przebiegu, skutkach i sprawstwie, a nałożony mandat stanowi orzeczenie w sprawie o wykroczenie drogowe.
W trakcie uzyskiwania odszkodowania notatka policyjna świadczy na korzyść klienta i może być poparta zeznaniami policjantów. Dlatego ignorowanie jej przez TU jest niedopuszczalne.
Interpretację prawną otrzymaliśmy od krakowskiej kancelari "Kurier".