Clarkson chroni się przed turystami. Pomagają mu pszczoły
Jeremy Clarkson jakiś czas temu skarżył się, że za sprawą popularności programu o jego wiejskich przygodach, do posiadłości, w której mieszka zaczęli ściągać fani. Prezenter postanowił zadbać o swoją prywatność w typowy dla siebie sposób.
Jeremy Clarkson wkrótce pożegna się z "The Grand tour", ale nie z prowadzeniem innych programów. Prezentera wciąż będzie można oglądać w brytyjskiej wersji "Milionerów" czy programie "Farma Clarksona", który pokazuje perypetie związane z życiem na wsi. Sukces programu ma jednak swoje wady. Clarkson skarżył się na początku roku, że w wyniku popularności formatu doszło do szeregu incydentów związanych z wkraczaniem ludzi na jego posesję - Diddly Squat Farm.
Gwiazdor postanowił rozprawić się z tym problemem w typowy dla siebie, niestandardowy, sposób. Za wysokim żywopłotem, wzdłuż alei prowadzącej na farmę, umieścił on 11 uli. Droga nie jest dostępna dla aut, ale fani Clarksona pragnący zobaczyć posesję na żywo chętnie udają się do niej pieszo - informuje Daily Mail.
Mieszkańcy okolicznych terenów skarżą się jednak na to, że w czasie spacerów zostali użądleni. Z drugiej strony część z nich wskazuje, że próba ochrony prywatności przez Clarksona jest dla nich zrozumiała. Temat w rozmowie z wyżej wymienioną redakcją skomentował również jeden z członków ekipy programu "Farma Clarksona", Gerald Cooper. Wskazał on, że ludzie, którzy nie chcą mieć kontaktu z pszczołami, w ogóle nie powinni spacerować po tym terenie.
Do sprawy w mediach społecznościowych odniósł się również sam prezenter. Jak stwierdził, ule zostały umieszczone w pobliżu tzw. pola regeneracyjnego (pole ugorowane, wyłączone z uprawy na minimum rok). Pszczoły mają zapylać tamtejszą roślinność.
To jednak nie koniec. Sytuację z udziałem Clarksona skomentowało również British Bee Keeping Association, czyli Brytyjskie Stowarzyszenie Pszczelarzy. Rzecznik stowarzyszenia powiedział portalowi yahoo, że "każde miejsce dla pszczół powinno być wybrane tak, aby przynosiło korzyści pszczołom". Zaznaczył jednak, że trzeba również pamiętać o tym, by obecność owadów nie była uciążliwa dla innych.
W życiu zawodowym Jeremy’ego Clarksona zachodzą ostatnio spore zmiany. Co prawda już od dawna mówiło się o tym, że program "The Grand Tour" dobiega końca i znamy już ostatni odcinek z udziałem prezentera oraz Richarda Hammonda i Jamesa Maya, ale ostatnio doszło do bardzo ważnego wydarzenia, jeśli chodzi o trwającą 21 lat współpracę trzech Brytyjczyków. Prezenterzy mieli rozwiązać spółkę W. Chump and Sons, która zajmowała się realizacją ich programów.