Trasa o długości tysiąca kilometrów, którą policjant zamierza przejechać rowerem non-stop, jedynie z krótkimi postojami na picie, jedzenie i toaletę, prowadzić miała z Radomia do Gdańska i na Hel, a następnie wzdłuż wybrzeża Morza Bałtyckiego do Szczecina.
"Sebastian jechał na rowerze całą noc, pomimo chłodu i deszczu. Niestety po około 24 godzinach jazdy rowerem i przejechanych ponad 380 km w ramach akcji '1000 km NON-STOP na rowerze dla Aleksandry Ziomki - Zbiórka charytatywna' Sebastian uległ wypadkowi pod Bydgoszczą w wyniku zderzenia z pojazdem ciężarowym" - przekazała w środę Komenda Główna Policji na swym profilu na Facebooku.
Jak podano w informacji, Sebastian Nowacki "obecnie przebywa na badaniach, a ekipa techniczna zajmuje się jego rowerem". "Jak sam mówi, jeśli tylko badania nie wykażą żadnego poważnego urazu, to ruszy dalej dla Oli" - zaznaczono w komunikacie. "Liczymy, że wszystko będzie dobrze i nic poważnego mu się nie stało - sam jest pełen optymizmu i nadal tryska chęcią dalszej walki" - informuje policja.
Podkom. Aleksandra Calik z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Radomiu powiedziała, że do zderzenia, w którym poszkodowany został Sebastian Nowacki, doszło w środę na trasie między Bydgoszczą a Grudziądzem. "Na miejscu była karetka pogotowia, którą Sebastian został zabrany do szpitala. Czekamy na opinie lekarzy" - dodała.
Sam policjant napisał na Facebooku, że to kierowca samochodu ciężarowego wymusił pierwszeństwo.
- Cała sytuacja wyglądała w ten sposób, że jechałem drogą z pierwszeństwem, na wprost, a z lewej strony, z drogi podporządkowanej, wyjechała cysterna. Niestety stało się tak, że uderzyłem w cysternę centralnie między jej przednimi a tylnymi kołami. Na szczęście odbiłem się ciałem i rowerem od cysterny, i nie wpadłem pod koła - powiedział PAP Nowacki, relacjonując w rozmowie telefonicznej okoliczności zdarzenia.
Dopytywany o obrażenia i stan zdrowia, przyznał, iż w wyniku uderzenia w cysternę ma obrzęk głowy w lewej strony i bardzo duży krwiak na prawym udzie. - Jestem teraz w szpitalu w Grudziądzu. Miałem już badanie tomografem komputerowym, USG. Czekam na pozostałe badania - zaznaczył. Dodał, iż rower, którym jechał, uległ uszkodzeniu (między innymi oba koła).
- Jestem przygotowany, żeby jechać dalej, chciałbym. Jestem zły, że na ten moment nie mogę kontynuować jazdy. Ale taki los. Cieszę się, że żyję. Czekam na decyzję lekarzy - powiedział Nowacki.
Mł. asp. Sebastian Nowacki, na co dzień pełniący służbę w Komendzie Miejskiej Policji w Płocku, wyruszył we wtorek rowerem z Radomia do Szczecina, planując przejechać tysiąc kilometrów bez snu, aby pomóc w zbiórce pieniędzy na leczenie chorej na nowotwór 19-letniej Aleksandry. Obecnie pozostaje ona pod opieką Instytutu "Pomnik - Centrum Zdrowia Dziecka" w Warszawie.
Mieszkająca w Radomiu 19-latka od kwietnia 2018 r. walczy z nowotworem złośliwym kości i chrząstki stawowej. Przeszła już cztery operacje. Lekarze nie byli w stanie usunąć guza, jednocześnie nie powodując większego zagrożenia. Chemioterapia i radioterapia również zawiodły. Jedynym ratunkiem dla Oli jest podanie leku biologicznego mogącego powstrzymać rozwój choroby, niestety terapia jest bardzo kosztowna i rodzice nie dadzą rady sami uzbierać środków.
"Aleksandra ma 19 lat. To córka moich znajomych. Gdy dowiedziałem się, że choruje na nowotwór i konieczne jest kosztowne leczenie, postanowiłem pomóc, dając od siebie coś więcej. Stąd pomysł, żeby przejechać tysiąc kilometrów bez snu i w ten sposób wesprzeć zbiórkę pieniędzy na niezbędną terapię" - mówił przed ruszeniem w drogę Nowacki, który policjantem jest od 9 lat. Patronat nad charytatywnym przedsięwzięciem Sebastiana Nowackiego objęli: komendant wojewódzki policji w Radomiu, marszałek Mazowsza i prezydent Radomia.
Cel wyprawy jest oczywiście szczytny, ale nikt, z policją na czele, nie zwrócił uwagi na kwestie bezpieczeństwa. Tymczasem policjanci wielokrotnie przypominali, że mózg przemęczonego kierowcy zaczyna działać jak kierowcy pijanego. Badanie przeprowadzone w Centre Hospitalo-Universitaire de Bordeaux, wskazują, że kierowca, który przespał cztery godziny zamiast ośmiu stwarza na drodze podobne zagrożenie jak osoba, która ma organizmie 1,2 promila alkoholu.
To dlatego właśnie kierowców ciężarówek obowiązują bezwzględne ograniczenia czasu pracy - tylko dwa razy w tygodniu wolno im jechać przez 10 godzin dziennie, a w pozostałe dni - 9 godzin dziennie. Co więcej, podczas obowiązkowej pauzy, nie wolno im uruchomić silnika nawet w celu przestawienia samochodu na parkingu.
Tymczasem policjant zamierzał nie spać przeszło dwie doby i jechać rowerem w normalnym ruchu drogowym. Cel oczywiście jest niezwykle szczytny, ale dla bezpieczeństwa własnego aspiranta z Płocka wyprawę należałoby przerwać, zanim dojdzie do tragedii. Nawet jeśli w tym zdarzeniu całkowita wina leżała po stronie kierowcy ciężarówki.
Aktualizacja:
Sebastian Nowacki zakończył przejazd w nocy ze środy na czwartek po pokonaniu prawie połowy dystansu. Zbiórka dla Oli nadal trwa.
***