Były szef Audi z zarzutami!

Były szef Audi - Rupert Stadler - usłyszał właśnie prokuratorskie zarzuty. To efekt trwającego od 2018 roku śledztwa monachijskiej prokuratury dotyczącego afery dieselgate.

Śledczy z Bawarii zarzucają Stadlerowi, że od 2015 roku doskonale zdawał sobie sprawę ze stosowania przez markę nielegalnego oprogramowania maskującego rzeczywistą emisje spalin. Oprócz Stadlera zarzuty usłyszały jeszcze trzy inne osoby - wśród nich jest dwóch menedżerów wysokiego szczebla Audi i Porsche.

Jak informuje agencja Reuters - żadna z osób nie przyznała się do winy. Zdaniem prokuratury Stadler wiedział o nielegalnym oprogramowaniu sterowników silnika "najpóźniej od września 2015 roku". Nie podjął jednak żadnych kroków by powstrzymać sprzedaż aut, których emisja spalin "rozmijała" się z danymi homologacyjnymi. W opinii prokuratury Stadler miał też wpływać zarówno na świadków, jak i oskarżonych.

Przypominamy, że 18 czerwca ubiegłego roku były szef Audi trafił do aresztu. Prokurator zdecydował się wówczas na zastosowanie tymczasowego aresztu, jako środka zaradczego w obawie przed ewentualnym mataczeniem. Stadler spędził za kratkami cztery miesiące. W sumie, wszyscy oskarżeni odpowiadać mogą za wprowadzenie na poszczególne rynki (głównie europejskie i amerykański) 250 712 "zainfekowanych" nielegalnym oprogramowaniem samochodów Audi, 71 577 pojazdów Volkswagena i 112 131 aut Porsche.

Sam akt oskarżenia nie jest jeszcze tożsamy z rozpoczęciem procesu. Po przeanalizowaniu zebranych przez śledczych materiałów decyzję w tej sprawie podjąć musi sąd w Monachium.
PR

Reklama


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy