Bez kary za śmiertelne potrącenie dziecka. Nie zawsze kierowca jest winny
Nie zawsze jest tak, że za tragiczny wypadek z udziałem pieszego odpowiada kierowca. Czasem kierujący pojazdem nie ma możliwości uniknięcia potrącenia, a wówczas nie można przypisać mu winy.
W przestrzeni medialnej dominuje pogląd, że gdy dojdzie do wypadku z udziałem niechronionego uczestnika ruchu, to zawsze winny jest kierowca. Policjanci zwykle prewencyjnie zatrzymują mu prawo jazdy, a dalsze postępowanie prowadzi prokuratura.
Tak było np. w przypadku kierowcy, który w Wągrowcu stał na drodze podporządkowanej, czekając na możliwość wyjazdu. W tym czasie tuż przed jego maskę weszło pozbawione opieki dziecko. Kierowca nie miał możliwości, by go zobaczyć, więc ruszył i doszło do potrącenia. Dziecko dostało się pod samochód, na szczęście nie zostało najechane żadnym z kół i w efekcie nic mu się nie stało.
Całe zdarzenie zarejestrowała kamera monitoringu, na nagraniu widać, że kierowca nie miał możliwości uniknięcia potrącenia. Mimo tego policjanci zatrzymali mu prawo jazdy, jakby domyślnie zakładając, że naruszył on zasady bezpieczeństwa w ruchu.
Tymczasem prokuratura w Białymstoku zakończyła dochodzenie w sprawie innego zdarzenia z udziałem dziecka, tym razem z tragicznym finałem. Po półrocznym śledztwie ustalono, że kierująca samochodem 34-letnia kobieta nie jest winna przestępstwa, gdyż nie miała możliwości uniknięcia wypadku.
Do zdarzenia doszło w czerwcu przy ulicy Zagórnej w Białymstoku, poza przejściem dla pieszych. Kierująca samochodem potrąciła 3,5-letniego chłopca, który wbiegł na ulicę, kobieta była trzeźwa. Prokuratura podczas śledztwa nie postawiła jej żadnych zarzutów. Ostatecznie postępowanie zakończyło się umorzeniem sprawy.
Michał Toruński, szef Prokuratury Rejonowej Białystok-Północ, poinformował PAP, że postępowanie zostało umorzone ze względu na brak znamion czynu zabronionego.
Prokurator dodał, że dochodzenie wykazało iż nie sposób było przypisać kobiecie sprawstwa przestępstwa polegającego na - choćby nieumyślnym - naruszeniu takich zasad i spowodowaniu wypadku drogowego, którego skutkiem była śmierć chłopca. Z opinii biegłego wynikało, że kierująca autem nie miała możliwości, by podjąć skutecznie jakiekolwiek manewry obronne, bo dziecko nagle wbiegło tuż przed nadjeżdżający samochód.
To jest ważna informacja dla pieszych. Przepisy zabraniają wprost wchodzenia wprost pod nadjeżdżający pojazd, również na przejściu dla pieszych, właśnie dlatego, że są sytuacje, w których kierowca nie ma żadnych możliwości uniknięcia wypadku - nawet jeżeli koncentruje się na prowadzeniu i jedzie z poszanowaniem wszelkich przepisów. Nawet wolno jadący samochód nie zatrzyma się w miejscu.