Autosan wygrał przetarg. Teraz weźmie pieniądze

MON postawił na swoim. Zwycięzcą nowego przetargu na dostawę autobusów dla polskiej armii został właśnie Autosan. Za wyjątkiem tego, że firma nie spóźniła się z dostarczeniem oferty, zaskoczenia nie było. Jak już pisaliśmy, specyfikacja zamówienia jest idealnie zbieżna z propozycją sanockiej marki.

Nowy, rozpisany pod koniec listopada przez 2 Regionalną Bazę Logistyczną, przetarg obejmował dostawę 28 autokarów. W stosunku do poprzedniego, by polski producent mógł spełnić wymagania, wojsko drastycznie obniżyło wymagania.

Jak już informowaliśmy, z 45 do 41 zmniejszono wymaganą liczbę miejsc siedzących. Najważniejsza zmiana dotyczyła jednak pojemności bagażników. W drugim przetargu armia wymagała, by zamiast pierwotnych 10,3 m3, miały pojemność zaledwie 3 m3. Oczywiście nie miało to żadnego związku z faktem, że proponowany przez Autosana model (Lider 10) ma pojemność bagażników wynoszącą... 3,4 m3.

Reklama

Koperty z ofertami otwarto 30 października. Jedynym rywalem Autosanu był niemiecki MAN, który wycenił dostawę 28 pojazdów na 27 992 832 zł brutto. Kalkulacja przygotowana przez Autosana wyniosła 22 351 560 zł. Niemieckie pojazdy mogły się jednak pochwalić m.in.: sypialnią dla drugiego kierowcy, systemem hamowania awaryjnego oraz systemem ostrzegania przed niekontrolowaną zmianą pasa ruchu, które nie są oferowane przez polską markę.

Ostatecznie, jak wynika z dokumentacji, ofertę Autosanu oceniono na 93,94 pkt. MAN otrzymał 87,5 pkt. Głównymi kryteriami oceny były: cena (aż 60 proc.), dodatkowa gwarancja (16 proc.) oraz "wyposażenie w dodatkowe rozwiązania techniczne" (12. proc.).

O tym, że wymagania przetargowe skrojono na miarę Autosanu świadczy zapis dotyczący "zaliczki na zabezpieczenie dostaw". W szczegółowych warunkach dotyczących zamówienia można przeczytać, że armia, jeszcze przed końcem 2017 roku, udzieli zwycięzcy przetargu zaliczki w wysokości - uwaga 8,4 mln zł. To ponad 1/3 całości kwoty, na jaką Autosan wycenił dostawę wszystkich 28 wozów!

Oczywiście nie mamy nic przeciwko wspieraniu państwowych producentów ze środków publicznych, bo w taki sposób rozumieć trzeba inwestowanie w polskie marki. Mamy jedynie nadzieję, że decyzje polityczne nie biorą właśnie góry nad zdrowym rozsądkiem, a armia po raz kolejny (jak miało to miejsce chociażby z Honkerami) nie otrzyma pojazdów niskiej jakości. Takich, które trzeba będzie wycofać z eksploatacji zanim jeszcze obywatele spłacą ostatnie raty za ich zakup!

Trzymamy kciuki za to, by Autosanowi udało się osiągnąć wymagany poziom jakości, a państwowa firma - jak to często już w Polsce bywało - nie przejadła po prostu publicznych pieniędzy.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama