Auta topią się w asfalcie
Niedawno samochody topiły się w wodzie, teraz w... asfalcie. I to nie tylko ciężarówki, ale również samochody osobowe. W gorące dni trzeba uważać, gdzie się parkuje.
Kto nie zachowa ostrożności i wcześniej nie sprawdzi obcasem trwałości podłoża, po powrocie może zastać swoje auto zanurzone po felgi w ropochodnej mazi. Wydobycie go z takiej pułapki bywa trudniejsze niż wyjazd ze śnieżnej zaspy. A na pewno można się przy takiej operacji bardziej wybrudzić....
Zresztą niebezpieczeństwo zagraża nam nie tylko na parkingach. Są miejsca, gdzie wystarczy krótki postój w oczekiwaniu zmiany świateł na skrzyżowaniu i kłopoty gotowe.
Bohaterowie westernów chlubili się umiejętnością tropienia bizonów na preriach. Gdyby takie stado przeszło latem po polskiej szosie, pozostawione przez nie na asfalcie ślady pozwoliłyby dokładnie policzyć zwierzęta, określić ich wagę, wiek, płeć i ewentualne odmienności w kształcie kopyt. Dałyby też szczegółową wiedzę, co do liczby sztuk, które połamały sobie nogi w dziurach na drodze...
Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad poinformowała niedawno, że nie widzi żadnego powodu, dla którego należałoby wstrzymywać podczas upałów ruch ciężkich pojazdów, ponieważ już 60 proc. dróg w Polsce jest w bardzo dobrym stanie, a resztę sukcesywnie się remontuje. Kierowcy mają na ten temat odmienne zdanie, czemu dali i dają wyraz w internetowych komentarzach.
Przy okazji powróciły znane opowieści o przyczynach problemów z jakością nawierzchni naszych jezdni. Wszystkiemu winien jest ponoć paskudny klimat. Otóż w tropikach jest zawsze gorąco, a rejonach podbiegunowych zawsze zimno. Dlatego można tam zastosować jedną, najwłaściwszą dla konkretnych warunków mieszankę asfaltu. W Polsce pogodę mamy kapryśną. Latem doskwierają upały, zimą - mrozy. To powoduje, że nie da się, po prostu nie da, znaleźć budulca, który byłby wystarczająco trwały w rodzimych okolicznościach przyrody. Dlatego, pomimo nadludzkich wysiłków urzędników GDDKiA, jesteśmy skazani na koleiny i dziury.
Czyżby? Wystarczy pojechać za najbliższe granice, aby zwątpić w przytoczone wyżej argumenty. W Niemczech czy Austrii lata bywają jeszcze gorętsze, a zimy mroźniejsze niż w Polsce. Na stan tamtejszych dróg jakoś to jednak nie wpływa. Cud, czy co?