Armia kupuje elektryczne Ople. Przejadą ledwie 70 km. Po co jej takie auta?
Elektryfikacja pojazdów bojowych i sprzętu wojskowego trwa w najlepsze. Przykładem niech będą holenderskie siły zbrojne, które już od pewnego czasu inwestują spore sumy pieniędzy w minimalizację śladu węglowego swoich jednostek. Zakupione niedawno pojazdy mogą jednak budzić niemałe zdziwienie.
Armia Holandii w coraz większym stopniu stawia na ekologię. Niedawno wojsko nadmorskiego kraju miało okazje przetestować kilka egzemplarzy wodorowego Hyundaia Nexo, co - jak możemy wyczytać z opinii - przypadło żołnierzom do gustu. Teraz jednak do jednej z baz w Amsterdamie dotarła dostawa na wskroś zaskakujących pojazdów. Mowa tu o niewielkich, elektrycznych Oplach Rocks-E.
Co jest takiego zadziwiającego w powyższym wyborze? Przede wszystkim fakt, że Opel Rocks-E to samochód oparty na słynnym już Citroenie Ami, będący jednocześnie bliźniakiem nowego Fiata Topolino.
Podobnie jak wspomniane modele, jest to pojazd przeznaczony do poruszania się po mieście, a za jego kierownicą mogą zasiadać już 14-latkowie z prawem jazdy kategorii AM, auto jest bowiem rejestrowane jako mikrosamochód.
Oznacza to, że jego nadwozie mierzy zaledwie 241 cm długości, 139 cm szerokości oraz 152 cm wysokości, co raczej wypada dość blado w porównaniu do "standardowych" pojazdów użytkowanych w wojsku. To jednak nie wszystko.
Niewielki samochodzik jest wyposażony w równie niewielki silnik elektryczny o mocy 8,2 KM, który jest w stanie rozpędzić autko do zaledwie 45 km/h. Ładowanie jego akumulatora o pojemności 5,5 kWh zajmuje około czterech godzin, a możliwy do pokonania zasięg plasuje się w okolicach 70 kilometrów. Po co zatem taki pojazd holenderskiej armii?
Jak poinformował na swoim Instagramie jeden z holenderskich żołnierzy - elektryczne pojazdy będą pełniły funkcje transportowe w bazach wojskowych. Umożliwią one szybką komunikacje pomiędzy koszarami i pozwolą na przewiezienie np. dokumentów pomiędzy jednostkami.
Na obecną chwilę armia zamówiła pięć egzemplarzy Opla Rocks-E. Trzy z nich będą używane przez Siły Powietrzne, jeden w bazie wojskowej marynarki wojennej Den Helder, a drugi pozostanie w Camp New Amsterdam.
Samochody rzecz jasna zostaną poddane pewnym modyfikacjom, aby w większy stopniu dopasować je do wymagania armii. Chociaż nie podano w tej kwestii szczegółów, prawdopodobnie chodzi tu o dodatkową radiostacje, światła ostrzegawcze oraz lokalizatory GPS.