Akumulatory bezobsługowe czy nie?
Kupując akumulator, patrzymy na pojemność i wymiary. Jak zawsze jednak istota rzeczy tkwi w szczegółach.
Wcześniej czy później nawet najbardziej trwały akumulator będzie wymagał wymiany. Można to zrobić w serwisie, ale ponieważ nie jest to trudna operacja, część klientów decyduje się na samodzielny montaż. Tu jednak dość często pojawia się problem właściwego doboru parametrów ogniwa. I wcale nie chodzi o jego pojemność czy prąd rozruchu.
Wielkość
Jednym z podstawowych kryteriów doboru akumulatora są wymiary obudowy. Nowa bateria powinna bez problemów zmieścić się w przeznaczonej dla niej komorze. Warto zwrócić szczególną uwagę także na wysokość obudowy, bo w nowoczesnych samochodach przestrzeń pomiędzy akumulatorem a maską silnika jest bardzo niewielka. Duże znaczenie ma sposób dolnego mocowania ogniwa. Modelom przeznaczonym do aut japońskich i koreańskich brakuje zazwyczaj tzw. wypustek u dołu obudowy. W pozostałych spotkamy się z trzema ich wysokościami - 10,5, 19 lub 29 mm. Warto znać wielkość akumulatora, który zamierzamy kupić, bo w przeciwnym razie mogą pojawić się problemy z jego zamocowaniem. Ważną rolę odgrywa układ biegunów ("plus" i "minus"). Jest on inny w autach z Dalekiego Wschodu i pojazdach europejskich. Jeśli się pomylimy, prawidłowe zamontowanie akumulatora stanie się niemożliwe. Trzeba też zwrócić uwagę na rodzaj klem. W większości pojazdów są stosowane stożkowe, ale starsze modele Forda mogą mieć klemy przeznaczone do przykręcania przewodów połączeniowych.
Parametry
Na obudowie każdego akumulatora znajdziemy dwie bardzo ważne wartości - pojemność i prąd rozruchowy. Zazwyczaj powinno się stosować akumulator o takiej pojemności, jaką w instrukcji obsługi zaleca producent samochodu. Przy dużych wydatkach energetycznych (podgrzewane fotele i lusterka, podgrzewana przednia szyba, mocny sprzęt audio itp.) można wybrać ogniwo o trochę większej pojemności, ale w granicach rozsądku (np. zamiast dotychczas używanego akumulatora o pojemności 45 Ah, zastosować 50 Ah, ale już nie 60 Ah). Akumulator o zbyt dużej pojemności będzie regularnie niedoładowywany przez alternator. Ma to zazwyczaj miejsce podczas jazdy po mieście, gdy często uruchamiamy samochód i pokonujemy niewielkie dystanse.
Drugą ważną wielkością jest prąd rozruchowy. I tutaj zaczynają się prawdziwe "czary". Bo ogniwo o takiej samej pojemności może mieć bardzo różne wielkości prądu rozruchowego.
Dzieje się tak ze względu na różne normy tej wielkości podawane przez producentów.
Trzeba koniecznie zwrócić uwagę, według jakiej normy jest on zalecany w instrukcji obsługi pojazdu, a według jakiej znajdują się oznaczenia na obudowie tego, który chcemy nabyć.
Bardzo pożytecznym dodatkiem są montowane na obudowie niektórych nowoczesnych akumulatorów tzw. wskaźniki naładowania. Reagują one na zmianę gęstości elektrolitu i umożliwiają szybką, orientacyjną ocenę stopnia naładowania.
Bezobsługowe czy nie?
Z rezerwą należy się również odnosić do informacji o akumulatorach bezobsługowych. Tylko nieliczne modele są rzeczywiście bezobsługowe - akumulatory te są szczelne i nie ma konieczności uzupełnienia elektrolitu. Pozostałe obsługi nie wymagają w zasadzie jedynie w okresie gwarancji (mają niski stopień ubytku elektrolitu), a zatem przez dwa, trzy lata. Jednak i one na pewno potrzebują regularnej kontroli.
Prąd rozruchowy l Informacje dotyczące prądu rozruchowego akumulatora mogą być dla nabywców bardzo mylące. Na obudowie umieszczane są wartości podawane przez producentów według kilku norm (SAE - amerykańskiej, ICE - włoskiej, EN - europejskiej lub DIN - niemieckiej). I tak ten sam akumulator o pojemności 92 Ah ma prąd rozruchowy według normy DIN - 450 A, ICE - 530 A, SAE - 715 A, a EN - 900 A. Dlatego też trzeba zwrócić uwagę, według jakiej normy prąd rozruchowy jest zalecany w instrukcji obsługi pojazdu, a według jakiej - na obudowie akumulatora. l Jest wyrażona w ampero-godzinach (Ah) i określa czas pobierania prądu z akumulatora. Przykładowo pojemność 45 Ah oznacza, że przez 10 godz. można pobierać prąd o natężeniu 4,5 ampera. Tekst pochodzi z tygodnika Motor. Autor: Dariusz Kowalczuk