8,5 mln Volkswagenów trafi do serwisu

W ramach akcji serwisowej zmieniane będzie nie tylko oprogramowanie - w przypadku części silników konieczne będą modyfikacje techniczne.

Volkswagen ogłosił w czwartek, że wezwie do modyfikacji ok. 8,5 mln aut w UE, w tym 2,4 mln w Niemczech, w związku z ujawnionym manipulowaniem pomiarem emisji spalin. Szef koncernu Matthias Mueller ocenia, że podniesienie się ze skandalu zajmie firmie 2-3 lata.

Operacja ma być przeprowadzona na polecenie Federalnego Urzędu Transportu Drogowego (KBA), który działa w imieniu regulatorów pozostałych państw unijnych. Jak poinformował KBA, akcja ma się rozpocząć na początku przyszłego roku i będzie obowiązkowa, co znaczy, że właściciele dotkniętych problemem samochodów będą musieli się zgłosić do urzędu.

Reklama

Zgodnie z przedłożonym wcześniej przez Volkswagena planem naprawczym firma przewiduje rozwiązanie software'owe dla silników dieslowskich o pojemności 2 litrów; ma ono być gotowe jeszcze w tym roku, a od początku przyszłego roku zacznie być wprowadzane. W przypadku silników o pojemności 1,6 litra konieczne będą także modyfikacje techniczne. Wcześniej informowano, że rozwiązanie to nie będzie gotowe przed wrześniem przyszłego roku.

Wcześniej w czwartek niemiecki minister transportu Alexander Dobrindt powiedział, że nie wiadomo, kto, kiedy i jak podjął decyzję o instalowaniu w Volkswagenach oprogramowania fałszującego wyniki testów emisji spalin. Szacuje się, że na całym świecie sprawa dotyczy 11 mln samochodów.

Matthias Mueller, który stanął na czele Volkswagena po ujawnieniu skandalu we wrześniu, powiedział, że koncern musi położyć nacisk na swoje marki i operacje regionalne, a jednocześnie dotrzeć do sedna afery z pomiarem emisji spalin. Na spotkaniu z menedżerami VW w Lipsku Mueller ocenił, że "jest spora szansa, iż (koncern) zabłyśnie na nowo za dwa czy trzy lata".

Wezwanie 11 mln pojazdów w celu przeprowadzenia modyfikacji to jedna z największych tego typu operacji dokonanych przez jednego producenta, porównywalna tylko do akcji Toyoty z lat 2009-2011, kiedy japoński koncern musiał wezwać do naprawy ponad 10 mln aut z powodu problemów z samoczynnym przyspieszaniem.

Zdaniem niektórych analityków skandal może kosztować Volkswagena nawet 35 mld euro (koszt modyfikacji i spraw sądowych oraz kary finansowe).

Prokuratura we Włoszech poinformowała w czwartek, że wszczęła dochodzenie wobec menedżerów Volkswagena i Lamborghini w sprawie domniemanych oszustw.

Niemiecki koncern krytykowany jest za opieszałość, z jaką ustala winnych skandalu. Reuters podał w czwartek, powołując się na dwa źródła bliskie sprawie, że firma zawiesiła w obowiązkach Falko Rudolpha, który nadzorował prace nad silnikami Diesla w latach 2006-2010. Oprócz Rudolpha wcześniej zawieszonych zostało trzech innych wysokich rangą przedstawicieli VW.

PAP/INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Volkswagen
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy