600 tys. zł zniknęło z zaparkowanego auta. Rutkowski oferuje nagrodę
Kilka dni temu doszło do zuchwałej kradzieży ogromnej sumy pieniędzy. Z samochodu pani Moniki ukradziono 600 tys. zł. Sprawą zainteresował się detektyw Krzysztof Rutkowski, a dla osoby, która pomoże w odzyskaniu pieniędzy, przewidziano wysoką nagrodę.
Do kradzieży doszło 2 sierpnia około godziny 12:00 w miejscowości Grabica w województwie łódzkim. Pani Monika wyszła z banku niosąc zawieszoną na ramieniu torbie, w której znajdowało się 600 tys. zł. Następnie wsiadła do samochodu, lecz nie pojechała prosto do domu, tylko zatrzymała się po drodze w sklepie mięsnym. Pieniądze zostały w aucie, położone na podłodze po stronie pasażera.
Chwilę po wejściu do sklepu, pani Monika usłyszała alarm samochodowy i wyjrzała przez okno, ale widziała z niego tylko tył swojego pojazdu. Nie była w stanie więc stwierdzić, czy ktoś nie próbuje się włamać do auta, ale nie zauważyła, aby błyskały światła awaryjne. Uznała więc, że to nie w jej samochodzie włączył się alarm. Jednak gdy wyszła ze sklepu okazało się, że szyba w aucie jest wybita, zaś pieniądze zniknęły. Widząc to zadzwoniła do męża, a później dopiero na policję. Złożyła zeznania, lecz trudno powiedzieć, czy funkcjonariusze mają obecnie jakiś trop.
Poszkodowana zgłosiła się więc do detektywa Rutkowskiego z prośbą o pomoc w odzyskaniu pieniędzy, a ten zapowiedział nagrodę w wysokości 10 tys. euro (ok. 43 tys. zł) za informacje w sprawie sprawców kradzieży oraz miejsca, gdzie przechowywane są skradzione pieniądze.
W drugiej części nagrania zamieszczonego w sieci, widzimy zapis z przydomowego monitoringu, na którym widać, jak doszło do kradzieży pieniędzy. Na parking pod sklepem podjeżdża czarny Peugeot 307 i wysiada z niego mężczyzna w czerwonej koszulce. Idzie on w stronę Mercedesa GLA pani Moniki, zaś kierowca Peugeota podąża za nim. Widać też jak mężczyzna podchodzi do przednich drzwi od strony pasażera, a więc tam, gdzie znajdowały się pieniądze. Kilka sekund później znika z kadru.
Dopiero pięć minut po tym zdarzeniu widać jak ze sklepu wychodzi kobieta - bez wątpienia pani Monika. Podchodzi do białego Mercedesa, nagle cofa się, jakby coś zauważyła (najpewniej rozbitą szybę), a potem otwiera drzwi kierowcy. Na tym nagranie się kończy.
Przypadek pani Moniki nie jest niestety niczym nowym. Wielokrotnie już informowaliśmy o przypadkach, w których złodzieje kradli duże sumy z samochodów. Zwykle jednak wykorzystywali do tego metody "na kolec" (wbicie czegoś w oponę, aby zaczęło uchodzić z niej powietrze) lub "na butelkę" (wsadzenie plastikowej butelki do tylnego nadkola). W ten sposób kierowca chwilę po ruszeniu zauważa, że coś jest nie tak z autem, zatrzymuje się, aby to sprawdzić, a w tym momencie złodzieje zabierają torbę z pieniędzmi lub innymi cennymi przedmiotami.
Znana jest również metoda "na zagłuszacz", w której przestępcy czekają, aż ofiara sama się zatrzyma, a następnie zagłuszają sygnał z kluczyka, przez co samochód nie reaguje na naciśnięcie przycisku, odpowiadającego za ryglowanie drzwi. Dzięki temu złodzieje mogą swobodnie otworzyć pojazd, bez wybijania szyb i uruchamiania alarmu.
W przypadku pani Moniki złodzieje nie zastosowali żadnej z tych metod. Musieli podążać za nią od banku, gdzie zauważyli, że podejmuje ona znaczną kwotę, a następnie w biały dzień wybili szybę w samochodzie. Jak można bronić się przed takimi sytuacjami?
Podstawowa zasada to udanie się prosto do domu, bez żadnych przystanków. Ponadto torbę z pieniędzmi powinno się ukryć w bagażniku (najlepiej pod jego podłogą, jeśli auto ma tam schowek). Trzymanie torby z pieniędzmi na siedzeniu może skusić nawet przypadkowego złodzieja, który nie ma pojęcia, co się w torbie znajduje. Pani Monika torbę z pieniędzmi trzymała na kolanach (co mogło utrudniać jej prowadzenie pojazdu), a następnie zostawiła ją na podłodze po stronie pasażera, ale ramiona torby znajdowały się na siedzisku. Złodziej nie musiał nawet daleko sięgać, żeby wyjąć pieniądze z auta.