46 lat temu ruszyła produkcja Malucha
6 czerwca minęło równe 46 lat od rozpoczęcia produkcji "samochodu dla Kowalskiego", czyli Fiata 126p. Auto, zwane pieszczotliwie "Maluchem", dla tysięcy rodaków było pierwszym marzeniem ze świata czterech kółek, które - po latach wyrzeczeń i przy odrobinie szczęścia - mogło się ziścić.
Samochód trafił do Polski na fali "odwilży" i propagandy sukcesu towarzyszącej rządom Edwarda Gierka. Nowy pierwszy sekretarz KC PZPR - w przeciwieństwie do swojego poprzednika - Władysława Gomułki - był gorącym orędownikiem idei zmotoryzowania społeczeństwa. To on nazwał Fiata 126 "samochodem dla Kowalskiego".
Początkowo polskie władze nosiły się z zamiarem zakupu licencji na Fiata 127. Model ten był większy, bardziej komfortowy i - co ważne - rejestrowany na pięć osób. Samochód był już jednak wytwarzany we Włoszech, więc przedstawiciele Fiata nie byli zainteresowani dostawami z Polski do Włoch, którymi nasz kraj mógłby spłacać zaciągnięte kredyty. Ostatecznie zdecydowano się więc na model 126. Auto miało dwie niepodważalne zalety: nie było jeszcze produkowane we Włoszech, a jego cena miała być sporo niższa niż w przypadku Fiata 127. Kolejnym atutem była prosta konstrukcja.
Ostatecznie udało się przekonać Włochów do pomysłu produkowania Fiata 126 w Polsce. Umowa opiewała na rekordową wówczas kwotę 18 mld zł.
Chociaż pierwsze egzemplarze z włoskich części zmontowano w Bielsku-Białej 6 czerwca 1973 roku, za oficjalną datę uruchomienia produkcji uznaje się 22 lipca, gdy linie produkcyjne ruszyły miały ruszyć "pełną parą". W rzeczywistości zakładaną zdolność produkcyjną 200 tys. egzemplarzy rocznie osiągnięto dopiero w... 1979 roku, a 22 lipca nawiązywał do ówczesnego święta narodowego.
Sam "Maluch" był wówczas stosunkowo nowoczesnym autem miejskim, które jednak w dużym stopniu bazowało na rozwiązaniach poprzednika - popularnego Fiata 500. Początkowo ważące 600 kg czteroosobowe auto napędzane było umieszczonym nad tylną osią, dwucylindrowym, chłodzonym powietrzem silnikiem o pojemności 594 cm3 i mocy 23 KM. Napęd przenoszony był na tylne koła za pośrednictwem czterostopniowej, ręcznej skrzyni biegów (jedynka bez synchronizacji). Za hamowanie odpowiadały dwuobwodowe hamulce bębnowe. Z czasem pojemność skokowa jednostki napędowej zwiększono do 652 cm3, a moc podniesiona została do 24 KM. Wg danych technicznych, Fiat 126 z silnikiem o pojemności 0,6 l przyspieszał do 100 km/h w 54 s i rozpędzał się do prędkości maksymalnej... 105 km/h (w teście "Motoru" z 1979 roku maluch z silnikiem 650 cm3 osiągnął prędkość maksymalną 108 km/h).
Wnętrze, przy odrobinie wyobraźni i samozaparcia, mieściło cztery dorosłe osoby. Zajmowanie miejsca w kabinie nie było jednak łatwe. Górna krawędź drzwi przebiegała na wysokości 120 cm nad ziemią. Szczególnie trudno było dostać się na tylną kanapę.
Pasażerom, oprócz ciasnoty, doskwierał też hałas chłodzonego powietrzem silnika i niemal zupełny brak wentylacji. Po stronie minusów wypada też wpisać mikroskopijnych rozmiarów bagażnik o objętości 100 l i absurdalnych kształtach (wysokość w najwyższym miejscu wynosiła 25 cm!). Kierowca musiał się też pogodzić z bardzo kiepskim oświetleniem czy np. brakiem możliwości sterowania częstotliwością pracy wycieraczek. Wyposażenie ograniczono bowiem do niezbędnego minimum obejmującego np.: wskaźnik poziomu paliwa (tego nie było np. w Trabancie 605), daszki przeciwsłoneczne, zamki obu drzwi i tylnej klapy czy zamykany na kluczyk wlew paliwa. Spryskiwacz szyb działał na zasadzie podciśnienia generowanego przez kilkukrotne naciśnięcie gumowego "grzybka".
Młodemu pokoleniu warto przypomnieć, że samochód, który zmotoryzował nasz kraj, nie był wcale tani. 5 lutego 1973 roku, gdy oddziały PKO oficjalnie rozpoczęły przyjmowanie tzw. przedpłat na Fiata 126p, władze ustaliły cenę auta na 69 tys. zł. Biorąc pod uwagę, że ówczesne średnie zarobki (ok. 3,4 tys. zł) niewiele odbiegały od dzisiejszych, fabrycznie nowy egzemplarz wymagał wówczas odłożenia ponad 20 pensji!
Ale auta nie dało się też - od tak - kupić. Obowiązywał skomplikowany system przedpłat i talonów. Ograniczona podaż sprawiała, że na wolnym rynku ceny używanych Fiatów 126p przekraczały 100 tys. zł! Mimo tego chętnych było tak wielu, że okres oczekiwania na własny egzemplarz często przekraczał 5 lat. W 1981 roku na auto wciąż czekało jeszcze kilkanaście tysięcy osób, które złożyły "zamówienie" w latach 1973 -1975!
W 1977 roku jednostka napędowa zastąpiona została nieco większą, o pojemności 625 cm3 i mocy 24 KM, co jednak w niewielkim stopniu wpłynęło na poprawę osiągów. Przy okazji modernizacji samochód otrzymał wówczas alternator zamiast prądnicy i zmodyfikowaną pokrywę silnika. Powiększono również średnicę bębnów hamulcowych.
Lata osiemdziesiąte przyniosły kolejne modyfikacje. Jednostka napędowa zyskała nową głowicę (inne komory spalania) i wałek rozrządu, pojawił się też elektroniczny aparat zapłonowy (wersja 650E). W 1985 roku - z uwagi na konieczność dostosowania auta do europejskich norm homologacyjnych - samochód doczekał się poważniejszego liftingu. Zmieniono m.in. zestaw wskaźników, auto otrzymało też nowe, wykonane z tworzyw sztucznych, zderzaki i listwy boczne.
Ostatnią poważniejszą modernizację zafundowano autu w 1994 roku. Na rynku pojawił się wówczas tzw. "Elegant", czyli wersja EL wykorzystująca wiele podzespołów z debiutującego w owym czasie następcy - Fiata Cinquecento. Dwa lata później - w związku z nowymi przepisami homologacyjnymi - samochód otrzymał zmodyfikowany gaźnik i... katalizator. W 1997 roku Fiat 126p oficjalnie stał się Maluchem.
Ostatni Maluch - po 27 latach produkcji - zjechał z taśmy montażowej w Bielsku-Białej 22 września 2000 roku. Kończąca produkcję, limitowana do tysiąca sztuk, seria Happy End wyróżniała się m.in. lakierowanym na czerwono lub żółto (po 500 aut) nadwoziem. Ogółem w polskich fabrykach wyprodukowano 3 318 674 egzemplarzy Fiata 126p.
Paweł Rygas