100 tys. opli do serwisu. Nie spełniają norm emisji spalin

​Wygląda na to, że General Motors sprzedając Opla Francuzom z grupy PSA (Peugeot-Citroen) pozbył się kukułczego jaja. Niemiecki śledczy, badający aferę spalinową wykryli, że Opel stosował w swoich samochodach oprogramowanie fałszujące pomiar spalin. W efekcie do serwisów będzie musiało trafić około 100 tys. samochodów.

W poniedziałek prokuratorzy prowadzący śledztwo przeszukali dwie fabyki i biura Opla w Russelsheim i Kaisersalutern. Zaraz potem niemieckie ministerstwo transportu ogłosiło, że nieprawidłowości znaleziono w napędzanych silnikami Diesla modelach Insignia, Zafira i Cascada, które mają spełnić normę emisji spalin Euro 6d. Przypomnijmy, że ten ostatni model produkowany jest w Gliwicach.

Opel będzie zmuszony do ogłoszenia akcji obejmującej 95 tysięcy samochodów sprzedanych w Europie. Firma już potwierdziła pełną wolę współpracy ze śledczymi i ogłoszenie akcji nawrotowej, jednak zaprzeczyła postępowaniu niezgodnemu z prawem.

To nie pierwsza taka sytuacja. W 2016 roku wykryto, że w wysokoprężnych modelach Zafira Tourer (2.0 i 1.6), Cascada (2.0) i Insignia poprzedniej generacji (2.0) produkowanych w latach 2013-2016 "w pewnych warunkach" wyłączany jest system oczyszczania spalin. Wówczas Opel ogłosił "dobrowolną" akcję nawrotową, obejmującą w Niemczech około 31 tys. samochodów. W jej ramach zmieniono oprogramowanie w 22 tys. samochodach, dziewięć tysięcy wciąż czeka na naprawę, która obecnie stanie się obowiązkowa.

Wówczas Opel też twierdził, że nie stosuje nielegalnych rozwiązań, ale wykorzystuje "lukę w prawie".

Reklama
INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama