Tanie supersamochody od gangstera
Nie wiemy, czy Polacy sprowadzają samochody używane z Meksyku. Wiemy, że powinni zainteresować się tym zamorskim rynkiem, bowiem można tam okazyjnie kupić fajne, sportowe superfury. Niebite, niewymagające wkładu finansowego, w pewnym sensie od pierwszego właściciela. A czy to ważne, że owym właścicielem był gangster?
Wspomniane auta są sprzedawane podczas publicznych licytacji, organizowanych pod wspólną, wiele mówiącą nazwą Narco-Auctions. W trzecią niedzielę grudnia podczas kolejnego, szóstego już takiego wydarzenia, okrzykniętego przez media "matką wszystkich aukcji", wśród ponad 600 wystawionych obiektów: nieruchomości, różnego rodzaju pojazdów, kosztownej biżuterii, najnowocześniejszego sprzętu elektronicznego itp. znalazło się również 7 luksusowych aut.
Jako pierwszy pod młotek, jakkolwiek to brzmi, poszedł McLaren 720S coupe z roku 2018, napędzany czterolitrowym silnikiem o mocy 720 KM. Na naszych portalach ogłoszeniowych takie wozy, bardzo nieliczne, są oferowane za 1,3-1,5 mln zł. W Meksyku został zlicytowany za 4,27 mln pesos, czyli około 855 tys. zł. Czyż to nie okazja?
Ten sam nabywca stał się nowym właścicielem jeszcze dwóch samochodów: nazywanego "torową bestią do użytku drogowego", przyspieszającego od zera do setki w niespełna 3 sekundy, kabrioleta McLaren 600 LT, rocznik 2019 (3,67 mln pesos, równowartość ok. 734 tys. zł) oraz, również tegorocznej produkcji, Lamborghini Huracan coupe (5,6 mln pesos = 1,12 mln zł). Przegrał natomiast walkę o Ferrari 488 Spider z 2018 r. Cena wywoławcza owego włoskiego cacka wynosiła skromne 2,98 mln pesos, ale ostatecznie została wywindowana do 4,9 mln (980 tys. zł). Za ten sam model, ale egzemplarz z 2016 r., działający na Śląsku dealer Ferrari życzy sobie 1,05 mln zł.
Podczas grudniowej aukcji sprzedano ponadto: za 3,24 mln pesos (648 tys. zł) Astona Martina Vintage AM6, za 5,375 mln pesos (1,075 mln zł), Lamborghini 636 Urus oraz za 1,62 mln pesos (324 tys. zł) Chevroleta Corvette. Cała trójka to praktycznie nówki, wyprodukowane w 2019 r.
Można się zastanawiać, kim są nabywcy wspomnianych aut. Czy przypadkiem nie kolegami ich dotychczasowego właściciela? Nie, nie był to żaden z narkotykowych baronów, lecz aresztowany w maju w mieście Leon szef gangu hakerów, niejaki Hector Orbis Solares. Znany jako El H-1, El Patron lub El Bandidos Boss. Jego szajka, Bandidos Revolution Team, zatrudniała wybitnych ekspertów komputerowych, którzy włamali się do elektronicznego systemu rozliczeń międzybankowych, klonowali cudze karty kredytowe, zainstalowali wirusa w oprogramowaniu bankomatów, co pozwalało na dokonywanie dowolnych, niekontrolowanych wypłat.
El H-1 miał ośmiu ochroniarzy, rekrutujących się spośród byłych członków sił specjalnych, a jego osobiste dochody szacuje się na 2,6 - 5,2 mln dolarów amerykańskich. Miesięcznie.
Pieniądze uzyskane w trakcie Narco-Auctions służą do finansowania różnych publicznych przedsięwzięć, m.in., budowy autostrad i remontów dróg w górskich rejonach kraju. Zajmuje się tym specjalnie powołany urząd, którego nazwę można przetłumaczyć jako Instytut na Rzecz Powrotu Skradzionych Dóbr do Społeczeństwa. Hm... Może i u nas powinna powstać podobna instytucja?
Wszystkim, którzy nie zdążyli na aukcję 14 grudnia spieszymy z pociechą. Otóż będą organizowane następne. Do kupienia jest jeszcze ponad 20 samochodów, a także motocykle i 9 samolotów. Co ciekawe, oferuje się nie tylko auta bardzo drogie i nowe. "Gwiazdą" listopadowej licytacji w Mexico City był na przykład Volkswagen Garbus z 1995 r. - zardzewiały, pozbawiony bocznych lusterek, stojący na przebitych oponach. Osiągnął rekordową, bo aż prawie siedmiokrotną przebitkę. Startował z poziomu 2799 pesos (560 zł), został sprzedany za 20 tys. (4 tys. zł). W tym samym dniu, oprócz 24 samochodów, sprzedano m.in. trzy domy, należące wcześniej do legendarnego handlarza narkotyków Joaquína “El Chapo" Guzmana i posiadłość jednego z szefów organizacji przestępczej o nazwie Kartel Tijuana.