"Skocz mnie pan na..."

Przez ostatnie dwadzieścia lat w motoryzacji wiele się zmieniło. Poza techniczną ewolucją samochodów, w Polsce poczyniono również ogromny postęp w dziedzinie form i standardów obsługi klienta w salonach samochodowych.

Dzisiaj wybierając się do autoryzowanego dealera narzekać możemy jedynie na brak cukru do herbaty czy urodę siedzącej w recepcji brunetki, jeżeli oczywiście przepadamy akurat, za blondynkami. Do naszej dyspozycji w każdym salonie jest kilku doradców, którzy , przynajmniej teoretycznie, doskonale znają się na sprzedawanych przez siebie pojazdach, a dzięki licznym szkoleniom potrafią nawiązać nić porozumienia z każdym, nawet najbardziej natrętnym klientem.

Chociaż miła i sympatyczna obsługa wydaje się dziś czymś naturalnym, nie zawsze tak było. Trzydzieści lat temu, zanim jeszcze samochód z deficytowego dobra przekształcił się w narzędzie codziennego użytku, role wyglądały zupełnie inaczej. Podwaliny pod pierwszą w Polsce sieć dealerską położono w 1974 roku, gdy z połączenia trzech firm: Technicznej Obsługi Samochodów, Przedsiębiorstwa Państwowego Motozbyt oraz państwowej firmy Przedsiębiorstwo Techniczno-Handlowe Polmo-Behamot powstała firma Przedsiębiorstwo Techniczno-Handlowe Motoryzacji (PTHM) Polmozbyt.

Jak wyglądała sprzedaż samochodu w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych? Doskonale obrazuje to fragment nakręconego w 1984 roku polskiego filmu "Fetysz" w reżyserii Krzysztofa Wojciechowskiego...

Reklama

Zobacz, jak kupowało się nowego "malucha":

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy