Radiowozem na wakacje? To "powszechna" praktyka!

W prywatnych rozmowach funkcjonariusze często skarżą się na stan policyjnych finansów. W wielu komendach samemu zadbać trzeba o kawę, herbatę a nawet papier toaletowy. Czasami dochodzi do tego, że radiowozy - z braku paliwa - odstawiane są "na kołki".

Okazuje się jednak, że policyjne pojazdy nie zawsze używane są zgodnie z ich przeznaczeniem. Jak wynika z informacji, do jakich dotarła "Gazeta Wrocławska", niektóre pełnią głównie funkcję taksówek...

Wszystko wskazuje na to, że jeden z policjantów wydziału kryminalnego dolnośląskiej Komendy Wojewódzkiej, od dłuższego czasu traktował policyjny radiowóz jak swój prywatny pojazd. Mężczyzna codziennie pokonywał autem około 120 km. Jako że mieszkał pod Wrocławiem, dojeżdżał służbowym pojazdem do pracy i - po pracy - do domu... Wg różnych źródeł sytuacja trwać miała nawet kilkanaście miesięcy. Od piątku trwa w komendzie kontrola mająca ustalić, jak długo policjant nadużywał stanowiska.

Reklama

Co ciekawe, jak wynika z ustaleń "Gazety Wrocławskiej" wykorzystywanie radiowozów do celów prywatnych od lat było w szeregach policji powszechną praktyką. Jeden z cytowanych rozmówców - emerytowany policjant - wspomina, że pamięta czasy, gdy "panowie naczelnicy jeździli na wakacje nieoznakowanymi radiowozami"...

Warto też przypomnieć, że przy okazji sławnej seksafery z udziałem byłego już - opolskiego komendanta policji - światło dzienne ujrzały inne ciekawe fakty dotyczące wykorzystywania służbowych pojazdów. Ze słynnych nagrań wynika, że jeden z komendantów powiatowych wykorzystywał radiowóz, by jeździć nim - bynajmniej nie w celach służbowych - do pań trudniących się prostytucją...

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy