Prywatny objazd, publiczny remont
Okazuje się, że powiedzenie "pieniądze leżą na ulicy" nie jest wcale wyssane z palca.
W naszej rzeczywistości wystarczy tylko odrobina szczęścia i już można cieszyć się "lewym" przychodem. Duch przedsiębiorczości cechował Polaków od zawsze, pomysłowość była tym, co pozwalało przetrwać, nawet w najmniej sprzyjających okolicznościach.
Doskonałym przykładem na to, jak wykorzystywać nadarzającą się okazję, są zdjęcia, które przysłał do naszej redakcji jeden z czytelników. W tym przypadku los uśmiechnął się do jednego z mieszkańców podkrakowskiej miejscowości Staniątki, gdzie od dłuższego czasu trwa przebudowa drogi. Remont dotyczy m.in. odcinka nawierzchni znajdującego się pod wiaduktem kolejowym, więc przejazd pod nim jest niemożliwy.
Jak mówi stare przysłowie - "w przyrodzie nic nie ginie". Pech kierowców oznacza więc szczęście dla właściciela posesji położonej w pobliżu feralnego wiaduktu. Dzięki swojej uprzejmości (i zapewne z troski o dobro kierujących) udostępnił część prywatnej drogi, która pozwala ominąć remontowany odcinek. Wątpliwa przyjemność przeprawy przez dziury i wyboje kosztuje od 1 do 5 zł, w zależności od tego, czy poruszamy się autem osobowym, czy ciężarówką. Pozwala jednak zaoszczędzić sporo czasu.
Kierowcy narzekają, wprawdzie na nie najlepszą jakość nawierzchni, ale samochody przyzwyczajone do stanu polskich dróg dzielnie dają sobie z nią radę. Świadom niewdzięczności narodu właściciel "przecinki" postawił nawet znaki informujące, że nie ponosi odpowiedzialności za szkody w pojazdach, powstałe w wyniku przejazdu przez jego posesję.
Prawdę mówiąc nie ma się czemu dziwić, nikt o zdrowych zmysłach nie remontowały prywatnej drogi tylko po to, by w ciągu paru dni rozjechały ją dziesiątki samochodów. A jeśli się to komuś nie podoba, zawsze może przecież pojechać inną drogą...