Niecodzienne skutki kolizji

Niezwykle zakończyła się sprawa zwykłej, drogowej kolizji, do której doszło w Zabrzu.

Niezwykle zakończyła się sprawa zwykłej, drogowej kolizji, do której doszło w Zabrzu.

W tej historii pokrzywdzony stał się napastnikiem, a winny ofiarą. Była też policyjna zasadzka, a finałem zamiast zwykłego mandatu będzie sprawa w sądzie.

Wszystko zaczęło się od na pozór błahego zderzenia na skrzyżowaniu w centrum miasta. Jadąca samochodem kobieta niegroźnie potrąciła rowerzystę. Zdarza się, dlatego mężczyzna i kobieta wsiedli do jej samochodu, by wszystko wyjaśnić. Jednak zaczęły się problemy, bo rowerzysta zażądał pieniędzy. Tu opowieść nabiera tempa, bo nieco zdenerwowana kobieta postanowiła zadzwonić po policję.

Wtedy mężczyzna wyrwał jej telefon, wyciągnął kluczyki ze stacyjki, wsiadł na leżący na ulicy rower i uciekł. Kiedy kobieta ochłonęła, korzystając już z innego telefonu wykręciła swój numer. Złodziej odebrał. Za kluczyki i telefon zażądał 200 złotych okupu. Na spotkanie wyznaczył jeden z zabrzańskich parków.

Reklama

Kobieta przyjęła warunki, tyle że do parku poszła już nie sama, ale z policjantami, którzy zorganizowali zasadzkę. Tym razem złodziej już nawet nie próbował uciekać.

Mężczyźnie grozi kara do pięciu lat więzienia. Odrębnym tokiem toczy się także sprawa o kolizję drogową.

Zostań fanem naszego profilu na Facebooku. Tam można wygrać wiele motoryzacyjnych gadżetów oraz już niebawem... samochód na weekend z pełnym bakiem! Wystarczy kliknąć w "lubię to" w poniższej ramce.

RMF
Dowiedz się więcej na temat: skutki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy