Koszmar wakacyjnych wyjazdów, czyli "Tato, daleko jeszcze?"

Od dawna planowałeś, że w 2020 wreszcie wybierzesz się w daleką podróż samochodem. Po Europie, albo po Polsce, by pokazać dzieciom najpiękniejsze zakątki naszej kochanej ojczyzny. Jednak koronawirus sprawił, że zacząłeś się wahać. W końcu zdecydowałeś, że tegoroczny letni urlop, podobnie jak wiele poprzednich, spędzisz na sławnym RODOS, czyli w Rodzinnych Ogródkach Działkowych Ogrodzonych Siatką. Jesteś rozczarowany, ba, wściekły, ale czy naprawdę masz czego żałować? Dzięki zmianie planów zaoszczędzisz przecież mnóstwo czasu, nerwów i pieniędzy...

Reklama

Zacznijmy od samego celu eskapady. Chciałeś jechać na zachód, żona na południe. Ty w góry, ona nad morze. Ty - zwiedzać ruiny średniowiecznych zamków i pozostałości po niemieckich umocnieniach z drugiej wojny światowej, ona - architektoniczne perły baroku. Zamierzałeś ruszyć w drogę w nocy, bo ruch jest wtedy mniejszy, twoja połowica - po śniadaniu, gdy się porządnie wyśpicie. Wiadomo, że ostatecznie wylądowalibyście gdzieś nad Adriatykiem, we Włoszech, albo nad Bałtykiem, po drodze wstępując do zabytkowych kościołów. Ale ile wcześniej byłoby kłótni...

Przed daleką podróżą powinieneś pojechać z autem na przegląd. Sprawdzić, co tak hałasuje w lewym kole i dlaczego masz kłopoty z wrzuceniem jedynki. Na RODOS jakoś się dotoczysz, więc na razie masz ten kłopot z głowy. Podobnie jak mycie nadwozia i dokładne sprzątanie wnętrza kabiny. W końcu trudno byłoby pokazać się ludziom na świecie jako brudas i bałaganiarz. Na parkingu przy ogródkach działkowych wygląd twojej fury razić nie będzie.

A pakowanie? Wiadomo, jak lecisz na wakacje samolotem, obowiązuje cię limit bagażu. Gdy jedziesz samochodem, wydaje się, że nie ma żadnych ograniczeń. Można zabrać ze sobą połowę domu. Przecież "wrzuci się do auta" i po sprawie. Każdy ma własne pomysły. A ty masz je wszystkie zmieścić w bagażniku.

Podróż kosztowałaby cię kupę pieniędzy. Paliwo, opłaty za autostrady, hot dogi na stacjach benzynowych, noclegi, kawałek panierowanej ryby w nadmorskiej knajpce za 200 zł, skażone bakteriami lody z automatu. Nigdy nie miałbyś też pewności, czy  po powrocie do domu nie dostaniesz przesyłki ze zdjęciem z fotoradaru - podobno Polacy zaczęli jeździć teraz dużo szybciej niż przed wybuchem pandemii, jakby chcieli odreagować stres.

Przelicz te wydatki na kiełbasę z "Biedronki" i puszki z wiadomym napojem, do spokojnego skonsumowania w cieniu jabłoni na działce.

Pół godziny od wyruszenia w drogę słyszysz z tylnej kanapy pytanie: "Tato, daleko jeszcze?" Po piętnastej takiej odzywce zaczynasz rwać sobie włosy z głowy.

Wleczesz się w korku, tkwisz przed bramkami na autostradzie. Jest upał, klima nie daje rady, w pewnej chwili orientujesz się, że złapałeś gumę. Zatrzymujesz się na poboczu. Żeby dostać się do podnośnika, musisz rozpakować cały bagażnik. Aha, w zapasie jest za mało powietrza... Dzieci marudzą, żona gdera i histeryzuje. Zastanawiasz się nad unieważnieniem małżeństwa. To nie powinno być trudne...

Jesteś spocony, zmęczony, zirytowany. Z drugiej strony cieszysz się, że udało ci się uniknąć najgorszego: wypadku albo kolizji. Wtedy dopiero byłby problem.

Jakoś dotarłeś na miejsce. Zostawiasz samochód i idziesz na pierwszy, rodzinny spacer. Po powrocie dostrzegasz założoną na kole blokadę. No tak, z tego wszystkiego zaparkowałeś na zakazie. Będzie mandacik. Żona... aha, to już słyszałeś, więc tylko zaciskasz zęby. O rany, a to co? Jakiś złośliwy tubylec przerysował ci gwoździem drzwi i błotniki. A drzewo, pod którym stoisz, okazało się siedliskiem stada  gawronów, cierpiących na biegunkę.

Teraz zamknij oczy i wyobraź sobie, że jesteś na RODOS. Ptaki śpiewają, spoczywasz leniwie na rozstawionym na trawniku między krzewami róż leżaku, twoja dłoń spoczywa na chłodnej butelce, nozdrza wyczuwają sympatyczny zapach grillowanej karkówki. Zapadasz w drzemkę. Nie musisz się martwić o nastroje  rodziny, o samochód, organizację podróży, bliskie spotkania z drogówką, fotoradarami i dziurami w jezdni. Nie musisz się martwić o nic. Czy jeszcze żałujesz, że nigdzie nie wyjechałeś?  

 

 

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama