Hołek przekroczył prędkość o 114 km/h? Rozprawa utajniona

Krzysztofa Hołowczyca przedstawiać nie trzeba. Mistrz Europy w Rajdach Samochodowych w sezonie 1997 i dwukrotny Mistrz Polski od lat uchodzi za promotora bezpiecznej jazdy.

Słynny rajdowiec ostatnio wpadł jednak w poważne tarapaty. Popularny "Hołek" stanął właśnie przed sądem w Mławie. Sprawa dotyczy znacznego przekroczenia prędkości, jakiego  - zdaniem policji - Hołowczyc dopuścił się w 2013 roku.

29 października 2013 roku prowadzony przez Hołowczyca Nissan GT-R zatrzymany został przez patrol drogówki. Do zdarzenia doszło na drodze krajowej nr 7 w okolicach miejscowości Żurominek w gminie Wiśniewo. Wg interweniujących policjantów prowadzone przez Hołowczyca auto przekroczyło obowiązujące w tym miejscu ograniczenie prędkości o - uwaga - 114 km/h! Kierowca odmówił jednak przyjęcia mandatu.

Reklama

Hołowczyc - słusznie - zauważył, że na filmie pokazanym mu przez funkcjonariuszy wydać prędkość radiowozu (co wynika z zasady działania wideorejestratora) a nie prowadzonego przez niego pojazdu. Rajdowiec dodaje również, że widział zaparkowany na poboczu radiowóz i "doskonale go znał", bo porusza się tą trasą średnio trzy razy w tygodniu. "Hołek" zwrócił też uwagę na fakt, że skoro na dystansie 3,5 km policjanci bez problemu dogonili jego auto, nie mógł poruszać się z zarejestrowaną przez wideoradar prędkością.

To już czwarta rozprawa w tej sprawie. Na pierwszej Hołowczyc nie przyznał się do winy, na drugą kierowca się nie stawił. Trzecia nie odbyła się ze względu na chorobę jego obrońcy. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że mławski sąd utajnił rozprawę. Co ciekawe, nie wiadomo z jakiego powodu. Hołowczyc mówi, że chodzi o to, by film nie ujrzał światła dziennego. Policja - że rozprawę utajniono na wniosek obrońcy kierowcy.

Warto zauważyć, że Hołowczycowi grozi "jedynie" 10 punktów karnych i mandat w wysokości 500 zł (plus ewentualne koszty sądowe). Gdyby zdarzenie miało miejsce w zeszłym roku, gdy policja - na polecenie ministra spraw wewnętrznych - ochoczo przystąpiła do realizacji programu "stop wariatom drogowym", rajdowiec najprawdopodobniej z miejsca straciłby prawo jazdy.

Z drugiej strony trudno przypuszczać, by osoba ciesząca się takim autorytetem wśród kierowców zdecydowała się na proces nie będąc pewna swoich racji. Proponowany przez policjantów mandat w wysokości 500 zł i 10 punktów karnych stanowił przecież stosunkowo niewielki koszt zamknięcia sprawy, zanim ta przedostała się do mediów.

Źródło: TVN X-news

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Krzysztof Hołowczyc
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy