Czy warto zostać kierowcą zawodowym? Zarobki są... ogromne

Kryzys wywołany pandemią wstrząsnął rynkiem pracy. Najbliższy rok okaże się bardzo trudny dla osób związanych z branżami, które najmocniej dotknęły obostrzenia. Ratunkiem może okazać się w takiej sytuacji zmiana zawodu. Jednym z kierunków jest szeroko pojęty transport. Czy warto w dzisiejszych czasach zostać zawodowym kierowcą?

Rzut oka na ogłoszenia napawa optymizmem. Praca w tym zawodzie faktycznie jest. Z niedoborem wykwalifikowanych pracowników boryka się nie tylko Polska, ale cała Europa. Trzeba jednak zaznaczyć, że nie każdy będzie w tej branży dobrze zarabiał. Co więcej, żeby zostać kierowcą, trzeba najpierw sporo zainwestować.

Co możesz zdziałać z kategorią "B"?

W ogłoszeniach, które mogą zainteresować kierowców z prawem jazdy "B" dominują dwie główne branże - przewóz osób pod skrzydłami firm "Uber i podobnych" oraz szeroko pojęta "kurierka". W pierwszym przypadku potrzebny jest własny samochód (choć nie zawsze). W drugim - dobra kondycja fizyczna. Osoby wpatrzone w proponowane zarobki, które - przynajmniej w ogłoszeniach - przekraczają nawet 5 tys. zł/miesiąc powinny wiedzieć, że w wielu przypadkach to tylko teoria. W praktyce okazuje się, że wożąc pasażerów "na aplikacjach" zarabia się dobrze jeśli ktoś pracuje na okrągły zegar. Jeśli ktoś ogranicza się do 8 godzin i chce mieć wolne weekendy nie zarobi nawet połowy sugerowanej sumy. Choć oczywiście wszystko zależy od szczęścia.

Reklama

W przypadku kurierów możemy wyróżnić dwie grupy - osoby rozwożące drobnicę, np. jedzenie i osoby dystrybuujące paczki. Pracę wykonuje się na skuterach, samochodami osobowymi lub dostawczymi. Wszystko zależy od typu zleceń i umiejętności pracownika. Jedno jest pewne. Trzeba się mocno nabiegać. Deklarowane w ogłoszeniach pieniądze zarabiają osoby doświadczone, które pracują na odpowiednich rejonach. Chodzi o to, że jeden kurier jest w stanie rozwieźć zawartość samochodu w kilka godzin. Inny - będzie to robił cały dzień. Wszystko zależy od znajomości topografii i tego na jakim obszarze przebiega dystrybucja. Jest mało prawdopodobne, żeby nowozatrudniony zarabiał kokosy, bo wszystkie dobre rejony są przecież dawno obstawione. Wielu pracodawców sugeruje pracę z własnym autem "na działalności gospodarczej". Naszym zdaniem zanim się wejdzie w coś takiego, lepiej najpierw spróbować za mniejsze pieniądze, ale bez wkładu własnego.

Osoby z prawem jazdy B są poszukiwane także przez zleceniodawców gwarantujących stałą kwotę wynagrodzenia za pracę trwającą 8-9 godzin (chodzi np. o zaopatrzenie drobnych punktów sprzedaży detalicznej). Wówczas zarobki kształtują się na poziomie 3-3,5 tys. zł brutto. Dla wielu osób, które stoi przed perspektywą utraty pracy to i tak lepiej niż nic. 

Czy z kategorią B da się zarobić więcej? Tak, ale trzeba się pogodzić z pracą w delegacji. Chodzi oczywiście o trasy międzymiastowe lub międzynarodowe. Osoby, które znają komunikatywnie język angielski i naprawdę dobrze czują się za kierownicą mogą spróbować swoich sił za kierownicą busów. Ale to busy przez duże B, przypominające małe ciężarówki, wyposażone w miejsce do spania (popularny "kurnik"). To temat na oddzielny materiał, ale sygnalizujemy jedynie, że jeśli ktoś jest w stanie spędzać w samochodzie 1-2 tygodnie bez przerwy, może zarobić od 4 do 6 tys. zł na rękę. 

Kategoria C pozwala na więcej

Kategoria prawa jazdy C otwiera zupełnie inne możliwości. W ogłoszeniach pojawiają się najczęściej kwoty od 3 do 5 tys. zł na rękę, przy czym w dużej mierze zależą one od dwóch czynników - doświadczenia kierowcy i obszaru działania. Mamy do wyboru trzy - lokalny, krajowy i międzynarodowy. Jak można się łatwo domyślić, najmniej zarabia się jeżdżąc "koło komina", najwięcej na dalekich trasach (np. systemy 2 tygodnie w trasie, jeden w domu).

Osobom, które już w tym momencie przeglądają oferty kursów na prawo jazdy, przypominamy, że do wykonywania takiego zawodu nie wystarczy samo prawo jazdy C. Potrzebny jest jeszcze tzw. kurs na przewóz rzeczy (kwalifikacji wstępnej), który trwa do miesiąca czasu i kosztuje ok. 2600 zł. Niezbędne będzie także wyrobienie cyfrowej karty czasu pracy kierowcy (koszt niespełna 200 zł, czas oczekiwania ok. 7 dni).

Praca "na ciężarówce" wiąże się z większą odpowiedzialnością niż jazda na kategorię B. Wynika to z faktu, że kierowca pojazdu ciężarowego podlega kontroli Inspekcji Transportu Drogowego, która analizuje czas jazdy (jest ściśle określony przepisami) a także czas pracy (reguluje go kodeks pracy). Właśnie dla potrzeb takich kontroli ciężarówki wyposażone są w tachografy (z małymi wyjątkami, jak np. niektóre pomoce drogowe czy pojazdy nauki jazdy). Dodatkowym utrudnieniem w pracy są ograniczenia tonażowe na drogach a także ograniczenia ruchu ciężarowego w określonych strefach czasowych lub nazwijmy to geograficznych.

Mając na uwadze powyższe kwestie może się okazać, że z dodatkowych pieniędzy zostanie niewiele, ponieważ sporą sumkę pochłoną... mandaty. W tej branży mimo dobrej woli kierowcy łatwo o przewinienie a taryfikator jest delikatnie mówiąc dotkliwy.

Osoby, które dysponują kategorią C mogą liczyć głównie na pracę lokalną lub średniodystansową. Chodzi głównie o kurierkę paletową, zaopatrzenie sklepów lub pracę np. na śmieciarkach. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że na kierowców śmieciarek przyjmuje się raczej doświadczone osoby a zarobki w tej branży oscylują w górnych granicach podanych wcześniej widełek. Wykwalifikowany operator pojazdów do transportu nieczystości/odpadów może zarobić nawet 8-10 tys. zł na rękę, ale trzeba zaznaczyć, że są to osoby o nieprzeciętnych umiejętnościach. Mówmy tu o samochodach typu hakowiec, bramowiec czy prawdziwe "kombajny" asenizacyjne.       

C+E otwiera drzwi na zachód

Jeśli ktoś chce zbliżyć się do granicy 10 tys. zł "na rękę" musi mieć prawo jazdy C+E. Ten rodzaj uprawnień pozwala na prowadzenie ciężarówki z przyczepą lub ciągnika siodłowego z naczepą. Takich konfiguracji jest jeszcze kilka, ale zdajemy sobie sprawę, że wiele osób i tak wrzuca wszystko do jednej nazwy "TIR", która choć niepoprawna, przyjęła się zwyczajowo i dla laików oznacza wszystko co duże.

Rzeczywiście - osoba z prawem jazdy C+E może zarabiać od 8 do nawet 12 tys. zł netto, ale musi spełniać kilka warunków. Po pierwsze - wymagana jest komunikatywna znajomość języka angielskiego. Po drugie - ważne jest udokumentowane doświadczenie w przewozach międzynarodowych. Po trzecie - trzeba się nastawić na podróżowanie po całej Europie i pogodzić z rozłąką z rodziną. Po czwarte - trzeba mieć szczęście i trafić na odpowiedniego pracodawcę.

Bez powyższych warunków może się okazać, że na pasku wypłaty pojawi się... 4-5 tys. zł, bo właśnie tyle najczęściej zarabiają nowicjusze. Najtańsze oferty zgarniają z rynku kierowcy ukraińscy, ale i oni - jeśli faktycznie potrafią jeździć a nie tylko dysponują uprawnieniami - cenią się i przez pracodawców są także doceniani.

Z prawem jazdy C+E można pracować lokalnie, ale wypłaty będą znacznie niższe. Pracodawcami są np. firmy realizujący zaopatrzenie dla dużych sieci sklepów, czy branże paliwowa i budowlana.

Jeśli ktoś myśli, że na kursie prawa jazdy C+E nauczy się jeździć ciągnikiem siodłowym z naczepą jest w błędzie. To olbrzymi problem naszego systemu szkolenia, ponieważ kurs przebiega na stosunkowo małym zestawie z przyczepą, a z popularnym "TIR-em" nie ma zupełnie styczności. Żeby posmakować prawdziwej truckerki, trzeba albo mieć szczęście i pojeździć nim w ramach wspomnianego wcześniej kursu kwalifikacji zawodowej (nie wszystkie ośrodki szkolenia kierowców dają taką możliwość), albo płacić za indywidualne lekcje ok. 120 zł za godzinę. Niektóre firmy transportowe proces szkolenia biorą na swoje barki, ale oczywiście oznacza to pracę za najniższe stawki. To jednak uczciwy układ, bo zdobywa się w zamian drogocenne doświadczenie.

Praca za granicą

Ambitny kierowca ciężarówki znajdzie oczywiście pracę także za granicą. Potrzebne są znajomość języka i doświadczenie. Analitycy śmieją się, że polski deficyt dobrych kierowców wynika z faktu, że wszyscy już wyjechali. I trudno się temu dziwić, skoro przeciętna pensja kierowcy w Niemczech to ok. 2200 Euro, wypłacane legalnie, z pełnymi składkami na emeryturę. Osoby z doświadczeniem czy większymi kwalifikacjami, np. uprawnieniami do transportu materiałów niebezpiecznych, np. paliw zarobią jeszcze więcej.

D jak... autobus

W obecnych czasach szkolenie na kierowcę autobusu turystycznego jest raczej lekkomyślne. Ale osoby, które ukończyły 24 rok życia (z pewnymi wyjątkami) mogą próbować swoich sił w transporcie lokalnym (autobusy miejskie). Tu zarobki deklarowane w ogłoszeniach na rynku warszawskim oscylują w granicach 3-5 tys. zł. Zapotrzebowanie na kierowców komunikacji miejskiej zależy oczywiście od regionu Polski. W Warszawie jest na tyle duże, że firmy transportowe pomagają kandydatom przejść cały proces szkolenia a nawet partycypują w kosztach (np. w formie pożyczki, którą później należy odpracować). Absolutnie nie zajmujemy stanowiska w kwestii tego czy ta praca jest atrakcyjna czy nie, bo na ten temat można również napisać oddzielny artykuł - jedynie sygnalizujemy, że takie ogłoszenia często pojawiają się w internecie.  

Warto czy nie warto?

Osoba, która straciła pracę lub staje przed groźbą jej utraty może rzeczywiście rozważyć przekwalifikowanie się na kierowcę. Z góry zaznaczamy, że mimo zachęcających kwot w ogłoszeniach nie będzie to "skok na kasę", tylko raczej "jakaś alternatywa" lub "ciężki kawałek chleba". Trzeba sobie także zdawać sprawę, że ograniczenia pandemiczne uderzyły także w branżę transportową. W niektórych sektorach jest to już widoczne, w innych może się ujawnić w najbliższej przyszłości.

Jeszcze jedną opcją jest... zawodowa służba wojskowa. Osoby z uprawnieniami kierowcy zawodowego mogą spróbować szczęścia w wojsku. Zarobki nie będą imponujące, ale przynajmniej można liczyć na pewną pracę i ściśle określone jej godziny. Wakatów nie brakuje.

Oto nasze plusy i minusy zawodu kierowcy:

+ Dużo ofert pracy

+ Co jakiś czas pojawiają się oferty atrakcyjne finansowo

+ Potrzebne kwalifikacje można zdobyć w przeciągu kilku miesięcy

+ Coraz lepszy tabor - współczesne ciężarówki są komfortowe

 

- Żeby dobrze zarabiać, trzeba mieć doświadczenie i szczęśliwie trafić na dobrą firmę

- Wiele firm obiecuje spore pieniądze, ale... potrąca sporą część wypłaty za uznaniowe nieprawidłowości np. nadmierne zużycie paliwa czy drobne uchybienia obsługi tachografu.

- Większość atrakcyjnych ofert wiąże się z wyjazdami na wielodniowe delegacje. Kierowcy podkreślają, że zarobek wynika właśnie z tej niedogodności a nie z tego, że są tak atrakcyjne stawki

- Im wyższe kwalifikacje, tym wyższy koszt zdobycia uprawnień. Przyjmuje się, że na komplet dokumentów potrzeba od 8 do 10 tys. zł (koszt kursów, egzaminów i badań).

- Taką pracę łatwo stracić. Wystarczą komplet punktów karnych lub problemy zdrowotne.

- Kierowca zawodowy jest narażony na wysokie mandaty. Są one często niewspółmiernie dotkliwe względem pensji kierowcy. Co więcej - kierowca często staje między młotem przepisów a kowadłem presji pracodawcy lub zleceniodawcy.

- Infrastruktura drogowa nie spełnia wymagań transportowych. W wielu przypadkach kierowcy wręcz nie mogą wykonywać bezpiecznie swojej pracy z powodu np. deficytu miejsc parkingowych, czy zbyt wąskich jezdni. Beznadziejne jest w wielu wypadkach rozplanowanie ścieżek rowerowych i przejść dla pieszych w taki sposób, że kierowcy ciężarówek nie są w stanie upewnić się czy nie znajdują się "na kursie kolizyjnym".

Jacek Ambrozik

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy