Tegoroczne wakacje pod znakiem karawaningu?

​Wakacje to tradycyjnie czas mniejszego popytu na rynku samochodowym, jednak w tym roku z powodu pandemii sytuacja wygląda inaczej - wskazał Dariusz Balcerzyk z Samaru. Może się bowiem okazać, że zainteresowanie kupieniem auta będzie większe niż zazwyczaj. Na pewno znacząco zwiększył się popyt na kampery.

Pandemia spowodowała wzrost popytu na kampery
Pandemia spowodowała wzrost popytu na kamperyDamian KlamkaEast News

Jak zaznaczył ekspert Instytutu Badań Rynku Motoryzacyjnego Samar, część klientów,  a szczególnie ci, którzy planują wyjazd na letnie wakacje samochodem, stara się kupić nowe auto wcześniej. Pozostali odkładają przeważnie decyzję o nabyciu pojazdów na okres powakacyjny. Na rynku motoryzacyjnym jest to zjawisko sezonowe, powtarzające się rokrocznie .

"Obecnie sytuacja wygląda jednak inaczej, co oczywiście jest pokłosiem pandemii koronawirusa oraz, związanego z nią kryzysu gospodarczego. Pandemia, która w połowie marca boleśnie uderzyła w branżę motoryzacyjną, nadal +rozdaje karty+ na rynku nowych samochodów osobowych" - ocenił.Według Balcerzyka, pandemia może mieć dwojaki wpływ na sprzedaż aut w lipcu i sierpniu. "Z jednej strony, z powodu obostrzeń w ruchu lotniczym, więcej osób decyduje się na urlop w Polsce. "Ze względów bezpieczeństwa mogą one woleć poruszać się po kraju samochodami, a nie środkami publicznej komunikacji (np. pociągiem czy autobusem). Taka sytuacja sprzyja zakupom samochodów" - wskazał."Co ciekawe, sprzyja również popytowi na kampery, które w czasie pandemii mogą dawać poczucie większego bezpieczeństwa na urlopie. Tu jednak, ze względu na ograniczoną praktyczność kamperów w codziennej eksploatacji, popyt kieruje się raczej w stronę wynajmu takiego pojazdu niż jego kupna" - zauważył.Dodał, że jest też druga strona medalu. "Obawa przed koronawirusem może w ogóle powstrzymać część osób od wyjazdu wakacyjnego, a tym samym skłonić je do odłożenia w czasie decyzji o kupnie nowego samochodu. To zaś oznaczałoby dalszy spadek liczby rejestracji aut w porównaniu do ubiegłego roku" - ocenił.Zdaniem Balcerzyka, taki scenariusz jest prawdopodobny ze względu na specyfikę polskiego rynku nowych samochodów, zdominowanego przez klientów instytucjonalnych. "Ci zaś wykazują się w tym okresie mniejszą aktywnością, intensyfikując zakupy dopiero w czwartym kwartale roku" - podał.Klienci indywidualni wybierają raczej samochody używane, które przynajmniej w chwili zakupu stanowią tańszą opcję. "Wobec niebezpieczeństwa kryzysu i związanych z nim obaw o przyszłość, inwestycja w nowe auto, oznaczająca zamrożenie na dłuższy czas dziesiątków tys. zł, może być dla sporej rzeszy Polaków trudna do zaakceptowania" - wyjaśnił.Balcerzyk zwrócił uwagę, że w pierwszych dwóch dekadach czerwca zarejestrowanych zostało natomiast prawie 20 tys. samochodów osobowych, o 27,44 proc. mniej niż w analogicznym okresie roku ubiegłego. "Widoczny jest zatem powolny trend stabilizowania się rynku" - wskazał.Jak ocenił, to zapewne efekt jednoczesnego zaistnienia kilku czynników: przyzwyczajenia się społeczeństw do "życia w cieniu koronawirusa"; wprowadzenia przez dealerów dodatkowych środków bezpieczeństwa w salonach; rozszerzenia oferty o sprzedaż on-line; wznowienia przez większość fabryk produkcji samochodów; sukcesywnego "odmrażania" gospodarki.Dodał, że to również efekt realizacji umów zawartych jeszcze przed wybuchem pandemii, które dopiero teraz znajdują swój finał w postaci rejestracji aut w urzędach komunikacyjnych.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas