Litr benzyny za 2,5 zł?!
Chociaż ostatnio mieliśmy do czynienia z niewielkim spadkiem cen paliw, to ciągle za przeciętną pensję średnio możemy kupić go cztery razy mniej niż Niemiec, Duńczyk czy Holender. Wysokie ceny ropy i horrendalne obciążenia podatkowe powodują, że benzyna czy olej napędowy należy do dóbr luksusowych.
Tymczasem w krajach Europy Zachodniej paliwo należy do podstawowych artykułów codziennej potrzeby. Okazuje się, że podobnie może być w Polsce!
I to wcale nie dzięki życzeniowemu myśleniu rządu, któremu wydaje się, że rafinerie zrezygnują z części zysków, by można było podnieść akcyzę. Polski naukowiec opracował bowiem tanią metodę pozyskiwania benzyny i oleju napędowego z węgla.
Paliwo kosztujące ponad 4 zł na litr to jak na nasze kieszenie bardzo poważny wydatek. Co gorsza, za półtora miesiąca za benzynę zapłacimy jeszcze więcej, bo rząd chce podwyższyć o 25 gr paliwową akcyzę. Prof. Włodzimierz Kotowski z Politechniki Opolskiej, a jednocześnie Instytutu Chemii Stosowanej w Berlinie przekonuje jednak, że tak drogo być nie musi. Wystarczy do produkcji paliwa wykorzystać węgiel - informuje "Metro".
Profesor jest jedynym w Polsce człowiekiem, który stworzył i uruchomił instalację do produkcji oleju napędowego - i to już w latach 50. Działo się to w oświęcimskich zakładach chemicznych. W tym samym miejscu po ponad pół wieku miałaby powstać nowa instalacja, która przemieniłaby węgiel w benzynę i olej napędowy.
Na jedną tonę paliwa potrzeba pięciu ton węgla. Budowa potrzebnej do przerobu węgla instalacji, która trwa maksymalnie trzy lata, to wydatek od 1,7 do 2 mld euro. To pozwoliłoby na produkcję 3 mln ton paliw rocznie. Dla porównania - rocznie przetwarzamy 16,5 mln ton ropy.
- Oczywiście większe inwestycje pozwolą na większą produkcję paliwa - mówi prof. Kotowski. - Najważniejsza jest jednak cena. Dzisiaj litr benzyny kosztowałby 64 eurocenty, czyli niewiele ponad 2,5 zł za litr [uwzględniając obecne podatki, maksymalnie 4 zł]. To nie koniec korzyści. Kierowcy nie musieliby przerabiać silników, a koncerny - stacji benzynowych. Poza tym uniezależniamy się od dostaw paliw ze wschodu, nie dopłacamy do eksportu węgla, który jest potrzebny w kraju, i mamy mniejsze bezrobocie, bo w kopalniach trzeba byłoby zwiększyć zatrudnienie, wylicza profesor.
Projekt już realizuje Kompania Węglowa, która zleciła naukowcom obliczenie opłacalności całego przedsięwzięcia. Pomysł poparła też Polska Izba Paliw Płynnych, uznając go za niezwykle opłacalny.- Jesteśmy zdeterminowani, by ten projekt rozpocząć. To ogromna szansa dla całej naszej gospodarki - mówi Zbigniew Madej, rzecznik Kompanii. - Węgiel to paliwo przyszłości, którego zasoby na świecie skończą się za 200 lat, a ropy dla porównania za 40 - twierdzi.
Jakie są zatem szanse, by za kilka lat na węglu jeździli polscy kierowcy? Ministerstwo Gospodarki musi wyrazić zgodę na to przedsięwzięcie. Projekt miałby być finansowany z dotacji Unii Europejskiej. Do 2020 r. zgodnie z zaleceniami UE 20 proc. wykorzystywanej dziś ropy trzeba zastąpić paliwami alternatywnymi.
- Pomysł z węglem wykorzystują już Ukraińcy - mówi prof. Kotowski. - Prowadzą negocjacje z Unią, by sfinansowała budowę instalacji do pozyskiwania węgla z Donbasu.
Obie strony są tym zainteresowane, bo to dla wszystkich opłacalna inwestycja.
Jak na razie paliwo z "czarnego złota" produkowane jest w RPA.